Ostatni mecz
Ostatni mecz


Było to spotkanie dwóch wielkich przegranych tegorocznej ligi. Po rundzie zasadniczej gorzowianie zajmowali pierwsze, a rybniczanie drugie miejsce w tabeli. Niestety w meczach półfinałowych niżej notowani rywale z Ostrowa i Rzeszowa przetrzepali im skórę wygrywając oba półfinałowe mecze.Zajęcie trzeciego miejsca w pierwszej, a faktycznie w drugiej lidze (pierwszą jest ekstraklasa) żadnej z drużyn nic nie da, więc oba zespoły przystąpiły do meczu w krajowych składach, a gorzowianie z trójką juniorów w składzie. W zespole „rekinów” pojawił się Roman Poważny, który w sobotę wieczorem startował z dziką kartą w ostatnim tegorocznym Grand Prix we włoskim Lonigo. Na szczęście dla garstki najwierniejszych kibiców mecz był całkiem ciekawym widowiskiem; sporo było walki na torze, by wspomnieć tylko wyścig szósty – Pawlaszczyk, junior RKM-u, jadąc za prowadzącym Szombierskim przez cztery okrążenia skutecznie odpierał ataki zawzięcie atakującego Krzysztofa Pecyny. Wspomniany Szombierski był w niedzielę zdecydowanie najlepszym zawodnikiem RKM-u, pewnie wygrał cztery wyścigi i dopiero w 15., ostatnim biegu, nie zdobył punktów, bo zdefektował mu motocykl.Był to już niestety ostatni w tym roku mecz ligowy na rybnickim stadionie. W październiku RKM zamierza zorganizować jeszcze doroczny memoriał red. Jana Ciszewskiego, z jakim skutkiem – przekonamy się niebawem.RKM: Czerwiński 9+2 (2 2 3 2), Poważny 7 (3 3 1 -), Chromik 10+1 (2 0 2 3 3), Romanek 7+1 (1 3 3 – d), Szombierski 12 (3 3 3 3 d), Pawlaszczyk 5+1 (2 1 2 0 0), Szczyrba 2+1 (0 2 0 d)Po zakończony meczu rozmawialiśmy z Aleksandrem Szołtyskiem, prezesem RKM-u.- Red.: Nie taki koniec ligowego sezonu wymarzyli sobie kibice...- Prezes powinien odejść, bo w tym sezonie nie zdobył na torze ani jednego punktu... Ale poważnie, tak już w sporcie jest, że raz można się cieszyć ze zwycięstwa, ale czasem trzeba też przełknąć gorycz porażki. Mogę tylko przeprosić wszystkich tych, którzy są rozczarowani tym sezonem i rozgoryczeni faktem, że drużyna nie awansowała do ekstraligi. Podejrzewa się mnie i cały zarząd klubu, że nie umotywowaliśmy odpowiednio zawodników. Problem jest złożony, to m.in. kwestia autorytetów. Nasi zawodnicy odnoszą często bardzo spektakularne sukcesy w wieku juniora, ale gdy stają się seniorami, gdzieś to się wszystko rozmywa i nie widać u nich zapału do osiągania kolejnych sukcesów. Nie mamy w Rybniku zawodnika, który byłby niekwestionowanym liderem i pokazał innym, że nie wystarczy zostać mistrzem powiatu, ale trzeba piąć się wyżej i walczyć o mistrzostwo Polski czy świata. Dlatego tak duże nadzieje wiązaliśmy przed rokiem z osobą Tomasza Golloba, którego chcieliśmy ściągnąć do RKM-u nie tylko po to, by zdobywał punkty, ale przede wszystkim świecił przykładem.W tym roku wydaliśmy na sprzęt sakramenckie pieniądze, aż się boję podsumowania tych kwot. Pawlaszczyk, Druchniak czy Gafurow to zawodnicy, których w sprzęt wyposażył klub. Możemy kupić najlepszy sprzęt i stworzyć zawodnikom cieplarniane warunki, ale z chwilą, gdy wyjeżdżają na tor, wszystko zależy już wyłącznie od nich.Powoli nabieram do tego wszystkiego coraz większego dystansu. Trzeba się generalnie zastanowić nad całą tą dyscypliną. Radykalne zmienianie przepisów i wywracanie systemu rozgrywek z roku na rok do góry nogami to jednak nie najlepszy pomysł. Myślę, że gdy sezon faktycznie dobiegnie końca rozpoczną się dyskusje nad kształtem polskiego żużla – ile drużyn powinno jeździć w ekstralidze, czy nie warto wprowadzić mądrze pomyślanego limitu KSM-ów dla drużyny itd. Popatrzmy co się dzieje, ile meczów kończy się wynikiem 60:30. Choćby nie wiem jacy zawodnicy się ścigali, kibic wychodzi po takim meczu znudzony i zdegustowany. Nie powinno być tak, że o wyniku sportowym decyduje zamożność klubowej kiesy i wyścig zbrojeń, który rozpoczyna się już w połowie poprzedniego sezonu, bo wtedy już prezesi niektórych klubów podchodzą do zawodników i próbują ich wyrwać z tego czy innego klubu. Zbyt duże pieniądze, nieadekwatne do realiów powodują zbyt duże ciśnienie i zbyt dużą presję wywieraną na zawodników, a to do niczego dobrego nie prowadzi. Jeśli żużel ma być atrakcyjny dla widza trzeba w nim kilka rzeczy zmienić. I nie chodzi wcale o to, że nie udało nam się awansować.Regulamin powinien premiować kluby, które szkolą zawodników i mają drużyny złożone ze swoich wychowanków. Najsilniejsze kluby nie robią nic bo tylko skupują zawodników. A zawodnik ma trzy komórki i urządza licytację prezesów.Nie trudno urządzić krótkie igrzyska zdobyć tytuł mistrza Polski, a potem wszystko oddać komornikowi i zamknąć stadion. Spójrzmy na historię Polonii Piła. Klub z silnym przełożeniem politycznym, który jeszcze kilka lat temu zdobył tytuł mistrza Polski. Dziś ten klub nie radzi sobie nawet w drugiej lidze. Czy do tego chcemy doprowadzić w Rybniku...? Nie może być tak, że ktoś daje ciężkie pieniądze, w zamian żąda sukcesu i nic więcej go nie interesuje. Słyszę zarzuty, że jestem zbyt rozsądny, że nie chcę iść na całość. Owszem można nabrać kredytów, zostać bożyszczem tłumów, a potem dać się zamknąć w szpitalu psychiatrycznym, żeby nie odpowiadać za swoje długi. Działam w klubie społecznie, a ponoszę odpowiedzialność jakbym prowadził własną firmę. Gdy słyszy się różne zarzuty, a nawet obelgi, człowieka ogarniają wątpliwości, czy warto się tym dłużej zajmować. Przecież wiele osób poświęca tu swój prywatny czas, często kosztem najbliższych. Do stołka prezesa naprawdę nie jestem przyspawany. Nie wywalczyliśmy awansu, ale też trudno mówić o jakiejś katastrofie.- Na mieście mówi się, że podpisał pan już umowę z Carrefourem...- Na razie pewne jest tylko to, że będziemy mieć dom towarowy koło stadionu. Spotkałem się z przedstawicielami tej firmy, ale do konkretnych ustaleń jeszcze droga daleka.- W dyskusjach kibiców przewija się argument, że zawodnikom nie opłaca się awansować do ekstraligi...- Kontrakty, które podpisaliśmy w tym roku, na pewno nie były dla zawodników demoralizujące. Postawiliśmy sprawę jasno, mówiąc zawodnikom, że są z powrotem w I lidze i że na pewno nie będą zarabiać na słabych drużynach tych pieniędzy co w ekstralidze. Dlatego m.in. rozstaliśmy się z tymi, których żądania były zbyt wygórowane. Mogłem się dać wpuścić w maliny w pierwszym roku swej działalności, ale teraz o rozdawaniu pieniędzy na rzekome przygotowanie się do sezonu nie ma mowy. W tym roku po raz pierwszy nasi obcokrajowcy jeździli na podobnych warunkach finansowych co seniorzy. Nie wydaliśmy pieniędzy na podpisanie kontraktu z takimi gwiazdami jak Max czy Loram. Ten ostatni żądał od nas zresztą gwarancji odpowiedniej ilości meczów, co zważywszy na siłę rywali było warunkiem nie do przyjęcia.Musimy się rychło zastanowić, którzy zawodnicy chcą zostać w klubie i gwarantują zaangażowanie w walkę o awans, a którzy są tu tylko dlatego, że akurat nie trafiło im się nic lepszego -Zanotował Wacław Troszka

Komentarze

Dodaj komentarz