Gareth Willey /Pexels W większych szkołach do kubłów nawet 10 ton rocznie jedzenia
Gareth Willey /Pexels W większych szkołach do kubłów nawet 10 ton rocznie jedzenia

Ireneusz Stajer

Polska należy do krajów, gdzie wyrzuca się najwięcej żywności. W większych szkołach do kubłów nawet 10 ton rocznie jedzenia.

- Trafia ono do beczek, które ktoś odbiera do utylizacji. Ląduje tam i to, czego dzieci nie zjadły, i porcje, które zostały. Bo rodzic nie poinformował, że pociecha zje obiad gdzie indziej. Od dawna nam się to nie podoba. Teraz zdecydowanie zareagowaliśmy. Można przecież udostępnić nie zjedzone obiady choćby uchodźcom z Ukrainy. Dyrektorzy mają jednak związane ręce przepisami. Nie mogą przekazywać tych pełnowartościowych potraw. Pora na zmianę przepisów – mówi jedna z nauczycielek.

Czego nie zjadają uczniowie? Wiele zależy od tego, co jest na obiad. Najszybciej znikają jogurty, batony, czyli przekąski. Zjedzą jeszcze ewentualnie spaghetti, łazanki oraz wszystkie słodkie potrawy: naleśniki czy racuchy. To jednak pojawia się rzadko.

- Nie chcą jeść zup. Niejednokrotnie prosiliśmy o obiady jednodaniowe. Tego jednak nie da się zmienić. Muszą być dwa dania. Najwięcej do wiadra trafia zup, myślę że z 90 procent... Kiepsko idą ryby – wskazuje nauczycielka.

- Jedzenie w szkołach, zgodnie z zasadami zbiorowego żywienia, jest planowane i wydawane zgodnie z zapotrzebowaniem oraz płatnościami – informuje Adrian Lubszczyk, naczelnik wydziału promocji, kultury i sportu urzędu miasta.

Jak dodaje, każda ilość niewykorzystanego jedzenia traktowana jest jako odpadki żywnościowe i zostaje przekazana do utylizacji w pojemnikach.

- Szkoły i przedszkola podpisały umowę z Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji albo inną firmą na odbiór tych odpadów. Taki model funkcjonuje już od kilku lat i jest zalecany przez służby sanitarne – zaznacza Lubszczyk.

Jak ustaliły ”Nowiny”, zlewki trafiają do oczyszczalni ścieków. Niekiedy pracownicy szkół zabierają trochę resztek dla swoich zwierząt domowych. W jednej ze szkół usłyszeliśmy, że kiedyś po jedzenie przyjeżdżał rolnik. Karmił nim zwierzęta gospodarskie.

Nieco inaczej wygląda sytuacja np. w Mszanie.

- Nasze szkoły i przedszkola nie są bardzo liczne, nie ma więc wielu odpadów pokonsumpcyjnych. Resztki są wyrzucane do pojemników na odpady bio, niektóre placówki podpisały umowy na odbieranie odpadów pokonsumpcyjnych z osobami prywatnymi, które zabierają je dla zwierząt domowych. Dzięki temu unika się marnowania żywności – powiedziała nam Mirosława Książek-Rduch, rzeczniczka gminy.

Cały ambaras wziął się z tego, że zgodnie z przepisami sanitarnymi, jeśli w stołówce wydano posiłek, to nie może być powtórnie przekazany komuś innemu. Czy aby to nie przesada? Warto pochylić się jeszcze raz nad ich sensem! – apelujemy do wszystkich decydentów.

Komentarze

Dodaj komentarz