Absurdy biurokracji


Pan Piotr ma dwoje dzieci. Córka właśnie rozpoczęła naukę w szkole średniej w Wodzisławiu, syn chodzi do miejscowego gimnazjum. Ojciec postanowił ubiegać się o zasiłek w wysokości 43 zł miesięcznie na dziecko, bo uprawniają do tego dochody rodziny. Zgodnie z wymogami jeszcze w sierpniu złożył niezbędne dokumenty w urzędzie gminy. Był to wypełniony 10-stronicowy wniosek formatu A4. Do dziś pan Piotr złożył już 19 dokumentów, ale, jak mówi, jeśliby policzyć wnioski pisane do różnych instytucji o wydanie zaświadczeń, byłoby tego około 23. Ma nadzieję, że na tym się skończy, bo już stracił na dojazdy do Wodzisławia więcej pieniędzy, niż wynosi zasiłek. To, jak podkreśla, nie jest wina urzędników w gminie, ale tych, co ustalali te bzdurne przepisy. – Ich pomysłodawców i tych, co je zatwierdzili, należałoby przebadać psychiatrycznie albo wysłać na terapię do psychologa. Przecież to może wykończyć nawet zdrowego człowieka – mówi oburzony. Na początek pobrał dwa dokumenty z urzędu skarbowego. Na jednym potwierdzono dochód jego, na drugim żony, choć ona nie miała żadnego dochodu. Później musiał dostarczyć odpisy dwóch aktów urodzenia, kserokopie dowodów osobistych i formularza PIT 28. Potem odesłano go do ZUS-u po zaświadczenie o wpłatach na fundusz emerytalny i zdrowotny, gdzie byli zaskoczeni, że potrzebuje takich dokumentów, ale kazali napisać prośbę o ich wydanie.– Ja nigdzie nie będę pisał próśb. Może mam napisać: błagam o wydanie zaświadczenia? – irytuje się pan Piotr. Wkrótce okazało się, że konieczne jest zaświadczenie ze szkoły, gdzie uczy się córka. Takiego zaświadczenia przed rozpoczęciem roku nie wyda jednak dyrektor żadnej placówki ponadgimnazjalnej. – Cóż bowiem z tego, że córka się tam dostała, skoro niekoniecznie musi rozpocząć naukę? Więc czekaliśmy na początek roku szkolnego – mówi pan Piotr. Jak podkreśla, nie ma pretensji do urzędników, bo oni wykonują swoją pracę. Ale absurdem jest liczba dokumentów koniecznych do otrzymania zasiłku rodzinnego. – To jest rządowa polityka prorodzinna – krótko ucina nasz Czytelnik. Podobne zdanie o nowych przepisach ma Krystyna Malica, kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w Marklowicach, która podkreśla, że ta ustawa jest zła i niedopracowana. Ktoś, kto ją pisał, chyba w ogóle nie zastanawiał się nad jej konsekwencjami. – Przepisy są niespójne z kodeksem postępowania administracyjnego – podkreśla pani kierownik.Jako przykład podaje, że osoby ubiegające się o zasiłek już w lipcu musiały złożyć stosowne wnioski. Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego na wydanie decyzji jest 30 dni, ale urzędnicy nie mogli wydać takiej decyzji w sierpniu, gdyż przepisy weszły w życie 1 września. Krystyna Malica przyznaje, że wniosek jest zbyt obszerny. Mieszkańcy nie zawsze wiedzą, jak go wypełnić, więc pomagają im pracownice OPS-u, zajmujące się świadczeniami rodzinnymi. Pani Krystyna potwierdza, że do wniosku o zasiłek rodzinny trzeba dołączyć sporo dokumentów, a jeśli rodzic prowadzi działalność gospodarczą, ich liczba gwałtownie rośnie. Nie dziwi się oburzeniu rodziców. – Niestety taka jest nasza praca. Żądamy tego, czego wymagają przepisy – dodaje kierowniczka OPS-u.BEATA KOPCZYŃSKA

Komentarze

Dodaj komentarz