Gorsze nowe adresy?


W budynkach przy ul. Ogrodowskiego, będących własnością gminy, ma powstać 60 mieszkań socjalnych. Do części wrócą wcześniejsi lokatorzy, reszta zostanie przeznaczona dla osób eksmitowanych z mieszkań komunalnych i spółdzielczych. Remont obejmie m.in. osuszenie piwnic, docieplenie ścian zewnętrznych i wymianę instalacji. Wszystko ma kosztować 3,2 mln zł, ale aż 35 proc. tej kwoty pokryje dotacja z Ministerstwa Infrastruktury. Prace mają potrwać do końca grudnia, ale okazało się, że ZGM ma kłopoty ze znalezieniem odpowiedniej liczby mieszkań zastępczych. Z 60 lokali zdecydowana większość jest pusta. Z budynków nr 1 i 3 wyprowadzili się już wszyscy i tam roboty ruszyły pełną parą. W budynku nr 5 też pojawiły się ekipy, ale do przekwaterowania zostały dwie rodziny. W blokach nr 7 i 9 zajętych jest jeszcze siedem mieszkań. Terminy gonią, więc tam, gdzie wciąż mieszkają ludzie, remont zacznie się od stosunkowo mało uciążliwych robót związanych np. z osuszaniem piwnic. W ZGM-ie mówią, że niełatwo znaleźć dach nad głową dla 60 rodzin. W mieście nie ma w rezerwie pustych mieszkań. Do dyspozycji są tylko te, które dopiero opuścili poprzedni lokatorzy.ZGM nie mógł wyprowadzić ludzi, nie mając pewności, że dostanie dotację. – To by dopiero było, gdyby budynki stały puste, a remont nie doszedłby do skutku – mówi Magdalena Gliwicka, zastępca dyrektora ZGM-u. Nie ma dnia, by z Ogrodowskiego ktoś się nie wyprowadzał. Lokatorów przenosi ZGM łącznie z zawartością piwnic i opałem na zimę. Osoby, które stać na mieszkanie o wyższym standardzie, przeniosły się np. do lokali z c.o. Niektórzy jeszcze czekają na to lepsze M. Część ludzi trafiła do Boguszowic i Chwałowic, ale większość chciała pozostać w dzielnicy Piaski. Nie wszyscy są zadowoleni z nowych adresów. Krystyna Stasiek trafiła do niewielkiego budynku przy ul. Wolnej 14. Jak mówi jedna z kobiet mieszkających tu od lat, kiedyś były tu cztery mieszkania. Teraz jest siedem. Pani Krystyna ma co prawda mniejszy pokój, ale większą kuchnię. Narzeka jednak na ogólny stan budynku, odpadający tynk z elewacji, niemalowaną od lat klatkę schodową, małą piwnicę i zbyt małą liczbę plastikowych przenośnych toalet, które ustawiono obok budynku. Mieszkańcy mają do nich kluczyki, ale na jedno takie WC przypada teraz nawet i 15 osób. A stare drewniane ubikacje, które stoją obok, są w opłakanym stanie. – Strasznie tam śmierdzi, a gdyby wszedł jakiś pijak, mógłby się utopić – mówi pani Krystyna.Inni mieszkańcy dodają, że np. w Niedobczycach na jedną rodzinę przypada jeden ustęp, więc nie ma czego porównywać. – A ile mamy tu szczurów, skaranie boskie, niedawno sąsiadka wybiła całe gniazdo – mówi Stefania Kostosz. Krystyna Stasiek przyznaje, że firma dba o toalety, zawsze jest w nich czysto. Rano jednak nieraz zdarzają się tu kolejki. Inna z sąsiadek narzeka na meliniarskie towarzystwo, które od niedawna zajmuje jeden z lokali na parterze. Zameldowana jest tam jedna osoba, a mieszka chyba pięć. – Strach tu żyć, a trzeba jeszcze pilnować, żeby gdzieś w piwnicy nie podłączyli się do prądu – żalą się ludzie. W ZGM-ie przyznają, że problem dokuczliwych sąsiadów jest poważny, ale muszą zapewnić dach nad głową eksmitowanym. Jeśli wiedzą, że ten czy inny człowiek jest uciążliwy, starają się umieścić go albo w barakach przy ul. Żwirowej w Niedobczycach, albo przy ul. Janiego na Wawoku. Są tam socjalne M o bardzo niskim standardzie, ale zwalniają się rzadko, a eksmitowanych jest dużo. Jednocześnie większość rad dzielnic prosi ZGM, by nie trafiały do nich osoby uciążliwe dla otoczenia, ale dla tych ludzi często nie ma innych lokali. Zastępczyni dyrektora ZGM-u twierdzi, że nikt z przekwaterowanych nie dostał mieszkania o niższym standardzie. Każdy mógł najpierw zobaczyć nowe lokum i w razie wątpliwości odmówić. Magdalena Gliwicka poinformowała nas też, że w ciągu kilku dni ZGM naprawi drewniane wychodki stojące przy budynkach przy ul. Wolnej.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz