Kogo stać na transformację energetyczną zaproponowaną przez Brukselę?
Nikt dziś nie ma najmniejszych wątpliwości, że droga do dalszego rozwoju Polski prowadzi przez transformację energetyczną. Ta kwestia jest bezdyskusyjna. Problemem jest tempo, w jakim będziemy wprowadzać ową transformację w naszym kraju. Dyrektywy proponowane przez Brukselę nie uwzględniają polskiej specyfiki rynku energii, opartego na węglu. Rząd PiS ma konkretne plany przebudowy naszego miksu energetycznego w stronę OZE i energetyki jądrowej, ale potrzebujemy na to czasu. Obowiązuje tu prosta zależność - im mniej czasu tym więcej pieniędzy.
Powiedzmy sobie szczerze, tempo zmian, jakie chce narzucić Bruksela w postaci, chociażby pakietu Fit for 55 jest dla Polaków absolutnie nie do udźwignięcia. Według analityków banku Pekao S.A. koszt wypełniania wszystkich zapisów pakietu do 2030 roku sięgnąłby astronomicznej kwoty 2,5 bln złotych! To oznacza, iż każdy z nas na ten cel musi wydać w trakcie następnych siedmiu lat 64 tys. zł! Każdy, czyli zarówno noworodek jak i 90 -letnia staruszka.
Trudno w tym miejscu nie zadać sobie pytania, ilu z nas jest gotowych na poważne obniżenie poziomu życia, by zapłacić za szybką ścieżkę realizacji klimatycznych celów, w tempie jakie narzuca nam Unia? Z czego gotowi jesteśmy zrezygnować, z wakacji, remontu mieszkania, samochodu ?
By nikt z nas nie musiał stawać przed takimi dylematami, Minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin zaproponował pakt energetyczny. To konkretny plan, który poprzez reformę polskiej energetyki pozwoli nam osiągnąć cele klimatyczne, ale w tempie i na zasadach, które pozwolą nam tego dokonać najmniejszym kosztem. Tym finansowym i społecznym.
Przykład Niemiec pokazuje dziś, jak absurdalne skutki przynoszą zbyt szybkie zmiany. Wyłączenie energetyki jądrowej w tym kraju spowodowało wzrost produkcji energii z węgla i zmusiło Berlin do importu energii z Francji, która o ironio, wytwarza ją w elektrowniach atomowych.
Na szczęście w rządzie Prawa i Sprawiedliwości zamiast zielonej ideologii przestrzega się zasad ekonomii i zdrowego rozsądku. To gwarancja nie tylko bezpieczeństwa energetycznego kraju, ale również stabilnych cen na poziomie akceptowalnym społecznie.
Dobrym prognostykiem jest deklaracja Marka Wesołego, wiceministra MAP. Oświadczył on, że w polskiej energetyce od węgla będziemy odchodzić ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie. W trakcie posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki oraz Transformacji Energetycznej, któremu mam zaszczyt przewodniczyć, wiceminister Wesoły potwierdził, iż w planowanym do 2040 roku miksie energetycznym Polski, na pewno znajdzie się węgiel, a w tym odległym roku powstanie z niego w naszym kraju około 10 gigawatów energii.
Obecnie nie stać nas na natychmiastową rezygnację z węglowej energetyki, chyba że zdecydujemy się połowę pensji wydawać na opłacenie rachunków za prąd.
Grzegorz Matusiak
Komentarze