Od 1989 roku możemy cieszyć się swobodną możliwością wpływania na kierunek, w którym rozwija się Polska. Od ponad trzech dekad możemy głosić nasze sympatie i antypatie polityczne oraz wybierać przedstawicieli do parlamentu. Przez ten czas decydowaliśmy wspólnie o momentach przełomowych dla Polski, m.in. za sprawą demokratycznego narzędzia, jakim jest referendum. Dla przykładu - w 1997 roku braliśmy udział w referendum konstytucyjnym, podczas którego zdecydowaliśmy o najważniejszym akcie prawnym stanowiącym podstawy naszego obecnego ustroju - konstytucji. W 2003 roku wyraziliśmy swoje poparcie dla przystąpienia do wspólnoty demokratycznych państw Europy, ratyfikując traktat dotyczący wejścia Polski do Unii. Tym razem rząd PiS chce spytać nas o sprawy, co do których podjęto już decyzję. Większość z Państwa zapewne już zapoznała się z pytaniami dotyczącym m.in. sprzedaży państwowych przedsiębiorstw, wieku emerytalnego, uchodźców, czy bariery na granicy z Białorusią. Wszystkie te kwestie były wielokrotnie omawianie w przestrzeni publicznej. Wyprzedaż państwowego majątku? Kiedy rząd PiS rozpoczynał swoje rządy, przedsiębiorstw państwowych było 34, teraz jest ich 18. Czyżby wyparowały? Przy okazji telewizyjnych debat wyszło na jaw, że PiS, który straszy nas uchodźcami, samo ściągało ich na potęgę. Dla przypomnienia to ponad 130 tys. uchodźców ekonomicznych z państw muzułmańskich. Podobnie sprawa ma się z ogrodzeniem na naszej wschodniej granicy. Dziś nikt nie neguje potrzeby jego istnienia, natomiast często i gęsto podkreśla się kwestie związane z jego szczelnością. Wiek emerytalny? Bardziej słuszne byłoby pytanie: kto zgodził się na jego podniesienie i w jakich okolicznościach? Szanowny premier Mrawiecki, podpisując realizację tzw. kamieni milowych w UE.
Istnieje spora obawa, że tym razem pod płaszczykiem demokracji, będzie to po prostu próba ominięcia wszelkich przepisów dotyczących finansowania kampanii wyborczej. Ale skoro rząd PiS tak nagle chce pytać Polaków o zdanie, to z chęcią podsunę jeszcze kilka pomysłów. Dlaczego więc nie pytano nas o to zdanie, kiedy upolityczniał najważniejsze instytucje w państwie, obsadzając ich partyjnymi nominatami? Nie pytali nas o zdanie, kiedy likwidowali kopalnie. Prezes Kaczyński i jego świta nie pytali nas o zdanie, kiedy postanowili uzależnić Polskę od węgla z Rosji. Nie pytano nas również, czy wyrażamy zgodę na przekazanie miliardów złotych telewizji publicznej, która rozpasana zastrzykiem pieniędzy podatników stała się partyjną szczujnią w myśl hasła „ciemny lud to kupi”. Nikt nie pytał nas o zdanie, kiedy fundowali nam najwyższą od lat inflację i drożyznę. Warto byłoby również zapytać o to, dlaczego czekamy już ponad 800 dni na ponad 58 miliardów euro z KPO! Do tej wyliczanki każdy z Państwa mógłby dopisać swoje pytania, które, niestety, pozostaną bez odpowiedzi. Szkoda tylko, że z demokratycznego narzędzia, jakim jest referendum, robi się hucpę służącą do sięgnięcia po kolejne środki na kampanię wyborczą. Wszyscy pamiętamy 70 milionów złotych na prezydenckie wybory kopertowe. Które się nie odbyły...
Ale referendum to nie wszystko, bo 15 października zdecydujemy, w jakim kierunku podąży nasz kraj – demokratycznym lub czymś na kształt Węgier i Białorusi. Bez względu na nasze poglądy i sympatie polityczne powinniśmy wziąć udział w nadchodzących wyborach. To nie tylko nasze prawo, ale i obowiązek. Zgodnie ze średniowieczną maksymą vox populi, vox Dei („głos ludu (jest) głosem Boga”), nasz głos naprawdę ma znaczenie. W końcu wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za przyszłość naszej ojczyzny i razem możemy zmienić jej oblicze.
Krzysztof Gadowski
Komentarze