Po wyborach parlamentarnych obowiązkiem Prezydenta RP jest zwołanie pierwszego posiedzenia Sejmu nowej kadencji, nie później niż w ciągu 30 dni od daty ogłoszenia wyników wyborów. Opozycja demokratyczna, która uzyskała w wyborach łącznie 248 mandatów, przedstawiła prezydentowi swojego kandydata na premiera i wielokrotnie potwierdzała, że posiada większość do sprawnego rządzenia. Mimo to prezydent Duda w orędziu misję tworzenia rządu przekazał Mateuszowi Morawieckiemu, choć nie ma on żadnych szans, aby wyłonić większość w tej kadencji Sejmu.
Od trzech tygodni cały czas obserwujemy, jak politycy PiS i ich media żyją w alternatywnej rzeczywistości i karmią swoich wyborców ciągłymi kłamstwami. Opozycja demokratyczna posiada większość, podpisała umowę koalicyjną i udowodni to 13 listopada, powołując swojego Marszałka Sejmu. W ciągu ostatnich 8 lat przyzwyczailiśmy się jednak do tego, że wszystkie decyzje zapadały jednoosobowo na Nowogrodzkiej, a nie w drodze kompromisu i dyskusji parlamentarnej. To, co łączy dziś Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Lewicę to silna Polska na arenie międzynarodowej, odblokowanie środków unijnych tak potrzebnych naszej gospodarce, rozliczenie afer, nadużyć władzy i wszelkich niegodziwości ostatnich lat, a przede wszystkim powrót do standardów demokratycznych, niezależności sądów i pojednania w narodzie.
Na korytarzach sejmowych nikt niestety nie miał wątpliwości, czy prezydent Duda zachowa się choć raz przyzwoicie i przekaże misję tworzenia rządu większości parlamentarnej. Choć miał szansę, to po raz kolejny potwierdził, że jest funkcjonariuszem partyjnym, dla którego dyspozycje z Nowogrodzkiej są ważniejsze niż interes całego kraju. Dał dodatkowy czas PiS na niszczenie dokumentów i zmiany umów dla swoich w spółkach Skarbu Państwa. A palące problemy Polaków muszą czekać na rozwiązanie.
Marek Krząkała
Komentarze