fot. LI
fot. LI

Na nadzwyczajnej sesji zwołanej 2 listopada miejscy radni podjęli długo wyczekiwaną decyzję o utworzeniu spółki komunalnej, której celem byłoby zajęcie się odpadami. Nowo powstały organizm gospodarczy miałby w szczególności doprowadzić do takiej sytuacji, w której wodzisławianie mogliby liczyć się z ulgą dla budżetów domowych w rubryce opłata za śmieci. Magistrat zabiegał o utworzenie spółki już od wiosny tego roku, jednakże radni wskazywali, że potrzebują więcej informacji. Rajcy dociekali szczególnie o los pracowników PSZOK-u, który miałby stać się elementem wyposażenia nowo powstałego tworu.

Co z pracownikami?

Na sesji o gwarancje zatrudnienia na tych samych warunkach dopytywała radna Grażyna Pietyra oraz radny Roman Szamotowicz. Radna Pietyra zwróciła uwagę, że w 2015 r. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej (ZGM) przekształcono w spółkę Domaro i po trzech latach część osób straciła zatrudnienie. Radna Pietyra zwróciła uwagę ponadto, że powołanie spółki kosztuje i że najpierw trzeba będzie w nią zainwestować duże pieniądze. W jej opinii samo powstanie przedsiębiorstwa nie spowoduje "z mostu" obniżenia wysokości rachunków dla mieszkańców. Radna wypowiedziała się w tej kwestii: - Nawet gdyby ta spółka powstała, to ona nie jest w stanie nic zrobić, bo nie jest to fizycznie możliwe. - Wskazała Grażyna Pietyra. Radny Szamotowicz zgłosił swoje ad vocem bezpośrednio w kwestii pracowników i powiedział, że należy także zadbać o ich potrzeby. W przedstawionej na forum suplice wyraził przekonanie: - Mam głębokie przeświadczenie, że pracownicy obawiają się, co się z nimi będzie działo. Domyślam się po tych rozmowach, jakie prowadziłem, że będą chcieli się oni spotkać z prezydentem, z radą. Może wystarczy z nimi usiąść i spokojnie wytłumaczyć, na czym będą polegać zmiany.

Po co spółka?

W dyskusji nad projektem wzięli udział prezydent miasta Mieczysław Kieca. Włodarz miasta tłumaczył, że dla miasta decyzja o utworzeniu spółki stanowi szansę, by zaistnieć jako samodzielny i konkurencyjny podmiot na trudnym, ale i bardzo rentownym rynku gospodarowania odpadami. Prezydent na sesji zwrócił się do rady: - Celem powołania spółki jest próba rozpoczęcia w mieście i na terenie powiatu nowego systemu gospodarowania odpadami, który zastopuje negatywny trend wzrostu cen. To jest cel podstawowy. Obserwujemy to, co się dzieje na rynku. Na razie mamy i tak bardzo konkurencyjną stawkę, ale widzimy, co się dzieje w sąsiednich gminach. Z tego co słyszę, postępowania są unieważniane, bo w przeliczeniu na mieszkańca stawka zaczyna się czwórką z przodu, a staruje się z poziomu dwudziestu kilku, trzydziestu złotych. - Mieczysław Kieca wskazał również, że w takich okolicznościach następuje redukcja usług, a działanie całego systemu jest zaburzone. Włodarz nadmienił, że dzisiaj w Wodzisławiu mieszkańcy mają bardzo bogatą jakość usług za w miarę przystępną cenę. Argumentował w dalszej części wypowiedzi, że nie da się konkurować na rynku, nie mając odpowiednio do tego przystosowanego podmiotu gospodarczego, jakim jest spółka. W opinii Mieczysława Kiecy miasto ma wszelkie warunku ku temu, by za pomocą takiego podmiotu zacząć działać, ponieważ w Wodzisławiu jest już teren, gdzie można taką działalność prowadzić, jest odpowiednie know-how (specjalistyczna wiedza), są wreszcie odpowiedniej klasy fachowcy, którzy mogliby przeprowadzić całą operację. Prezydent powiedział radnym również, że to jest odpowiednia chwila, aby podjąć odpowiednie kroki, ponieważ w ministerstwach są prowadzone nabory na środki, które pozwoliłyby funkcjonować takim instalacjom. Wskazał także, że nie można się ociągać z podjęciem odpowiednich decyzji, ponieważ realizacja tak zaawansowanego projektu wymaga długiej, ciężkiej i żmudnej pracy. W jego opinii rozstrzygniecie, co do powołania spółki jest o tyle istotne, że warunkuje dalsze prace nad przeprowadzeniem postępowania przetargowego w sprawie zagospodarowania odpadów komunalnych. Prezydent Kieca wskazał: - Inaczej się projektuje takie postępowanie, jeśli się pracuje równolegle nad spółką i mamy jakąś wiedzę, a inaczej się działa jeżeli nie dostaniemy zielonego światła na tworzenie takiego podmiotu. Jeżeli nie ma zgody, to ok, możemy pracować na bazie obecnego systemu, organizujemy przetarg i go rozstrzygamy, a ta lub przyszła rada będzie decydować o stawce wywozu za odpady. Rada i tak będzie o tym decydować, ale wysokość tej opłaty może zależeć od schematów organizacyjnych, jakie przyjmiemy.

Wątpliwości

Radni w dyskusji zwrócili uwagę na niejasności, które powstały w toku przedstawienia sprawy. Wyrazicielem tego stanowiska został wiceprzewodniczący rady miasta Adam Króliczek, który chciał się dowiedzieć, ile cała sprawa może kosztować. To pytanie padło w kontekście faktu, że obok podstawowego celu, czyli niwelacji trendu wzrostowego wysokości stawki za opłaty, spółka miałaby zająć się także zająć funkcjonowaniem mającej powstać biogazowni, dla której lokalizację określono właśnie na ulicy Marklowickiej. Zastępca przewodniczącego rady pytał więc, ile miasto do tego dopłaci, ile koszt działania spółki wyniesie na głowę mieszkańca, czy nie będzie to kosztem innych miejskich inwestycji i ogólnie rozwoju miasta. Po drugiej stronie barykady stanął radny Łukasz Chrząszcz, dla którego powstanie nowego podmiotu, ma kluczowe znaczenie w walce o to, by mieszkańcy miasta i magistrat nie stali się zakładnikami dużych firm zajmujących się zagospodarowaniem odpadów. Radny Chrząszcz wyraził dezaprobatę dla sprzeciwu wobec powstania spółki, ponieważ według niego: - Jeśli będziemy mieć spółkę, to posiadamy asa w rękawie i będziemy mogli przekazać mieszkańcom, że mamy jakiś pomysł, w jaki sposób obniżyć opłaty śmieciowe. Bez spółki jesteśmy skazani na firmy, które mogą nam dyktować te ceny, jak chcą. Apeluję więc o głosowanie w interesie mieszkańców, a nie firm śmieciowych. O montaż finansowy całej operacji pytał radny Eugeniusz Ogrodnik. Byłego wiceprezydenta miasta interesowało przede wszystkim, ile cała operacja będzie kosztować i skąd weźmie się na to dofinansowanie, ponieważ powszechnie wiadomo, że koszta tego typu inwestycji idą w setki milionów złotych.

Wyjaśnienia wiceprezydenta

 Wątpliwości reprezentantów  mieszkańców próbował rozwiać zastępca prezydenta miasta Wojciech Krzyżek, który pilotuje cały projekt. Zwrócił on uwagę, że pracownicy PSZOK-u będą mieli zagwarantowane posady w spółce, a jeśli nie zechcą pracować w niej pracować to znajdą zatrudnienie w Służbach Komunalnych Miasta (SKM). Wojciech Krzyżek zwrócił uwagę na przykład Raciborza, gdzie miasto weszło z podmiotem prywatnym w kooperację na bazie tzw. partnerstwa publiczno - prywatnego. Miasto i firma umówiły się, że powstanie Regionalna Instalacja Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK), która umożliwia mechaniczno-biologiczne przetwarzanie odpadów komunalnych. Racibórz wniósł do przedsięwzięcia działkę, na której powstała instalacja oraz zagwarantowała partnerowi strumień odpadów (20 tys. ton rocznie). Przedsiębiorstwo natomiast wybudowało wart 14 milionów zł obiekt. Interes został dobity na czas 20 lat, po którym instalacja przejdzie na własność gminy. Zastępca prezydenta postawił w rozmowie z radnymi na szczerość i powiedział, że założenie i działanie spółki przypomina prowadzenie działalności gospodarczej. Nie ma gwarancji sukcesu, ale wiadomo, że bez podjęcia ryzyka się go nie odniesie. Zastępca włodarza ponownie sięgnął po doskonale mu znany przykład Raciborza i wskazał, że dzisiaj zamiast zakładów miejskich funkcjonują tam spółki, które przynoszą miastu dodatkowe wpływy w postaci dywidendy. Wojciech Krzyżek jednoznacznie stwierdził, że by spółka właściwie funkcjonowała potrzebne będą inwestycje i wpompowanie tam odpowiednich środków. Zastępca prezydenta wskazał, że suma, o której powinno się mówić w kontekście właściwego funkcjonowania spółki to ok. trzech - czterech milionów zł. Koszt budowy biogazowni dla samego Wodzisławia oscylowałby w granicach 25 milionów zł, natomiast docelowo wyniósłby aż 150 milionów zł. Odpowiadając na pytanie radnego Ogrodnika Wojciech Krzyżek wskazał Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej jako źródło finansowania operacji. 

Wyniki głosowania

Ostatecznie po ponad godzinnej dyskusji wiceprzewodniczący rady Adam Króliczek zdecydował o poddaniu propozycji magistratu pod głosowanie. W głosowaniu wzięło udział 16 radnych. Dziewięciu z nich podjęło decyzję na "tak", pięciu zagłosowało na "nie". Dwoje radnych wstrzymało się od głosu. 

Komentarze

Dodaj komentarz