Po zlamaniach odmrozenia
Po zlamaniach odmrozenia


Leszek Bojarski z Czerwionki-Leszczyn zaliczył wizytę w przychodni z powodu odmrożonego ucha. – Byłem na dworze jakieś półtorej godziny. Miałem czapkę, ale chyba była zbyt kusa, no i okazało się, że odmroziłem sobie ucho. W ogóle nie czułem mrozu, dopiero w domu, kiedy zdejmowałem czapkę, zauważyłem, że przy dotyku prawe ucho jest jakieś dziwne – mówi Leszek. Dyrekcja szpitala w Raciborzu zadbała, by na przystanku autobusowym przed lecznicą stanął koksiak. Jak wyjaśnił Wojciech Krzyżek, dyrektor placówki, będzie stał tam tak długo, dopóki mrozy nie zelżeją.Lekarze ostrzegają, by w mroźne dni osoby chore na serce ograniczyły spacery i raczej zostawały w domu. Zdrowi, jeżeli muszą wyjść na siarczysty mróz, to winni ciepło się ubrać, włożyć buty na grubej podeszwie, nosić rękawiczki, szaliki i czapki, żeby dobrze zabezpieczyć te części ciała przez które tracimy najwięcej ciepła. Należy też wykluczyć alkohol jako sposób na rozgrzewkę. – To bardzo zdradliwy sposób. Po wypiciu chwilowo jest ciepło, natomiast w rzeczywistości alkohol powoduje szybkie schładzanie się organizmu i zmniejsza odporność na zimno. To naprawdę najgorszy sposób na rozgrzewkę. Przedawkowanie i przyśnięcie gdzieś na ławce czy w zaspie może się skończyć bardzo tragicznie – ostrzega Zejer. W najlepszych przypadkach osoby nietrzeźwe są przywożone do szpitali z odmrożonymi kończynami, które niejednokrotnie muszą być amputowane. W najgorszych alkohol jest przyczyną śmiertelnych zamarznięć. – Niestety po bezdomnych najczęstszymi ofiarami mrozów są osoby nietrzeźwe. W ogólnej statystyce to ponad 90 proc. zamarznięć – alarmuje podinsp. Andrzej Gąska, rzecznik śląskiego komendanta policji.Tekst: (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz