Na lasce losu
Na lasce losu


– Oderżnąłem jej łeb i będzie święty spokój – zakomunikował 22 grudnia 2005 roku 40-letni Zdzisław S. przerażonym sąsiadom, opuszczając z nożem w ręku mieszkanie przy ul. Żabik w Ornontowicach. Chwilę wcześniej na oczach trójki dzieci zabił ich matkę. Od lat znęcał się nad rodziną – pił, bił, podpalił nawet żonę, od dłuższego czasu zapowiadał zresztą publicznie, że ją zabije, poturbował policjanta. Został pozbawiony praw rodzicielskich, był wielokrotnie karany i zwalniany, ale i zwalniany. Stróże prawa dobrze więc go znali, a jego żonie, 37-letniej Janinie S., i dzieciom założono tzw. niebieską kartę. Wiosną 2004 roku Zdzisław S. obwiązał się dynamitem wyniesionym z kopalni i na oczach policji próbował wysadzić w powietrze dom, w którym mieszkała żona. Dostał półtora roku odsiadki za nielegalne posiadanie materiałów wybuchowych. Zza kratek też groził żonie śmiercią za to, że od niego odeszła.Zabił i uciekł1 grudnia zeszłego roku wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok. Zatrzymał się u kolegi, w tym samym bloku, w którym mieszkała jego rodzina. W feralny czwartek, dwa dni przed Wigilią, najmłodsza z rodzeństwa Paulina obchodziła swoje 13. urodziny. Zdzisław S. wszedł do mieszkania podstępem, przekonując żonę, że chce złożyć życzenia córce. Był pijany. Będąc już w środku, zapytał Janinę S., czy do niego wróci. Kiedy odpowiedziała, że nie, w jego ręku pojawił się nóż. Paulina, 15-letni Kamil oraz 18-letnia Kinga przerażeni patrzyli, jak matka umiera na ich oczach. Zabójca uciekł, a nazajutrz nad ranem został zatrzymany w Warszawie w wyniku policyjnej obławy. Dzisiaj, w miesiąc od tamtej tragedii, rodzeństwo przeżywa kolejny dramat. Od śmierci matki dzieci nie mają żadnego dochodu.Kinga jest uczennicą liceum, Kamil i Paulina chodzą do gimnazjum. Sierotom brakuje na chleb i gdyby nie pomoc rodziny, przymierałyby głodem. Jak może, pomaga im też Mariusz, 24-letni chłopak Kingi, pracujący w kopalni Knurów. Dziewczyna w kwietniu spodziewa się dziecka. Planowali z Mariuszem wziąć ślub, jednak teraz muszą go odłożyć. Z jednej strony na razie nie stać ich na wydatki związane z weselem, a z drugiej Kinga musi załatwić to, co nigdy nie udało się jej mamie: wymeldować z mieszkania ojca mordercę. Kinga boi się, że jeśli wyjdzie z więzienia, to wróci do nich. A do tego, jak wyjaśnia, nie może dopuścić. Walczy o eksmisję. – Nie chce żyć w strachu, że on tu wróci, bo wyjdzie na wolność po 10 latach za dobre sprawowanie – mówi Kinga. Okazuje się jednak, że z wymeldowaniem jest poważny problem.W pokoju z mordercąNajemcą mieszkania jest bowiem Zdzisław S., który nadal zresztą jest tu zameldowany. W urzędzie gminy zasłaniają się przepisami, tłumacząc, że do wymeldowania kogokolwiek bez jego wiedzy potrzebny jest sądowy wyrok o eksmisji. W przeciwnym razie osoba ta musiałaby zgodzić się na wyprowadzkę. Jednak okazuje się, że w życiu rodziny niczego by nie zmienił nawet wyrok eksmisyjny. Urząd tłumaczy, że ponieważ gmina nie ma żadnych wolnych lokali, nie byłoby możliwości egzekucji wyroku. Według urzędników wymeldowanie nie zapobiegłoby tej tragedii, bo jeżeli ktoś nosił się z zamiarem zabójstwa, to i tak by to zrobił. – Żeby wymeldować ojca, mama składała wniosek i do sądu, i do gminy – wyjaśnia najstarsza z rodzeństwa. Dodaje, że pisma matki pozostały niestety bez odpowiedzi.Kinga stara się również o przyznanie jej opieki nad dwójką swojego młodszego rodzeństwa. Chce zostać rodziną zastępczą dla Pauliny i Kamila. Ponieważ jednak sieroty nie mają jakichkolwiek dochodów, wystąpiły do gminy o zmniejszenie im czynszu. Opłaty za mieszkanie o powierzchni 33 m kw., które zajmują, wynoszą około 200 zł miesięcznie. Jak zaznacza Kinga, nie chodzi o to, żeby nie płacić nic, ale o obniżenie czynszu, bo z pewnością by im to pomogło. Niestety, gmina nie wyraziła na to zgody. Okazuje się, że nie stać jej na takie wsparcie sierot, a obniżenie czynszu nadwerężyłoby... budżet.Komisja rozważyWójt Ornontowic poinformował, że sprawę rozważy komisja mieszkaniowa na najbliższym posiedzeniu. W urzędzie zapewniają, że rodzinie w poprzednich latach przyznawano wszelkie możliwe wsparcie. Jak wyliczają w gminnym OPS-ie, dzieci mogły korzystać z zajęć w świetlicy profilaktyczno-wychowawczej, pomocy psychologa, a w styczniu przyznano im również pomoc w formie posiłków w szkole. Pracownicy ośrodka zapewniają, że jeżeli zajdzie potrzeba, przedłużą tę formę wsparcia do końca roku szkolnego. Pytanie tylko, czy to naprawdę wszystko, co gmina może zaoferować tym dotkniętym nieszczęściem dzieciom. Urzędnicy bardzo oszczędnie ważą słowa odnośnie pomocy, czekając na decyzję sądu rodzinnego, tymczasem Kinga zastanawia się, jak ona ma sobie z tym wszystkim poradzić.Walczy o rentę dla Kamila i Pauliny. I dla siebie też, bo jeszcze się uczy. Walczy o alimenty i eksmisję ojca. – Nie wiem, czy zdołam cokolwiek osiągnąć – zastanawia się 18-latka, która teraz musi zastąpić rodzeństwu matkę. Państwo chyba jest jednak coś winne tym dzieciom. Zdzisław S. był sądzony z czterech artykułów. Sąd pierwszej instancji wymierzył mu karę dwóch lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Skutkiem starań obrońcy sąd okręgowy uchylił ten wyrok i obniżył sankcję do roku i sześciu miesięcy odsiadki. Nikt jednak nie reagował, gdy wyrodny mąż i ojciec wyszedł z więzienia i dalej terroryzował rodzinę. I niestety dzisiaj również nikt nie reaguje, a przecież tragedii, która wydarzyła się w Ornontowicach, nie jest winna trójka sierot, pozostawionych bez środków do życia.MAŁGORZATA SARAPKIEWICZ

Komentarze

Dodaj komentarz