Nedzna cena zycia
Nedzna cena zycia


Wszystko zaczęło się w czwartek, 19 stycznia. Rodzina z Palowic przyjęła pod swój dach 36-letniego bezdomnego. Poczęstowali go kanapkami i ciepłą herbatą. On powiedział im, jak się nazywa, ile ma lat, mówił o zmarnowanym życiu, przebytym odwyku, braku kontaktu z rodziną, wreszcie szukaniu schronienia w kaplicy wolnych chrześcijan. Gospodarze tego samego dnia, ok. godz. 14, zawieźli go do Schroniska św. Brata Alberta w Przegędzy. Po kilku godzinach pojechali tam ponownie, żeby sprawdzić, co słychać u bezdomnego. Okazało się, że został odesłany do Wodzisławia. Małżonkowie dowiedzieli się, że powodem takiej decyzji pracowników przegędzańskiego schroniska jest... rejonizacja. Chodzi o to, że mężczyzna ostatnio zameldowany był właśnie w Wodzisławiu.By dotrzeć do celu, musiał pokonać 20 km. Przegędzański ośrodek położony jest wprawdzie przy głównej drodze z Orzesza do Rybnika, ale otacza go las. Rodzina, która zajęła się bezdomnym i odstawiła go do schroniska, jest przerażona. 36-latek do dziś nie dotarł do wodzisławskiej noclegowni. Nie wiadomo, co się z nim stało. W nocy z czwartku na piątek temperatura spadła poniżej minus 20 st. C. Szefowa noclegowni w Wodzisławiu Grażyna Mnich jest zaskoczona decyzją pracowników schroniska w Przegędzy, którzy mogli zaczekać z odesłaniem bezdomnego choćby do następnego dnia. Dodaje, że nieraz do wodzisławskiej noclegowni przyjmowano osoby spoza rejonu.Jacek Piecuch ze schroniska w Przegędzy zasłania się przepisami. Mówi, że palowiczanie przywieźli bezdomnego w dobrym stanie. – Jak załatwi sobie skierowanie do nas, wtedy przyjmiemy go bez problemu – tłumaczy. Bezdomny nie mógł zostać w schronisku z jeszcze jednej przyczyny. Gdyby został przyjęty, wtedy kierownik musiałby dopłacić do jego pobytu z własnej kieszeni. A ponieważ, jak wyjaśniają w Przegędzy, Wodzisław nie chce zwracać pieniędzy za swoich bezdomnych, więc odczytano gościowi rozkład jazdy autobusów i wskazano drogę na przystanek. Pracownik, który go odesłał, stwierdził, że gdyby wiedział, iż ten nie ma pieniędzy, to dałby mu przynajmniej na bilet, jakby bezdomni bez grosza przy duszy byli rzadkością.W Przegędzy wyjaśniają, że tak samo postąpiliby z bezdomnym z każdego innego miasta. Sprawa zajęcia się bezdomnym nie leżała też w gestii zainteresowania pracownicy OPS-u w Czerwionce-Leszczynach, która w rozmowie telefonicznej odważnie stwierdziła, że jej to nie obchodzi, bo to nie ona odpowiada za decyzje w schronisku. Nie podała jednak nazwiska. W MOPS-ie w Wodzisławiu przyznają, że z powodu rejonizacji każda gmina odpowiada za swoich bezdomnych. Ten, kto chce znaleźć miejsce w noclegowni, musi jednak przejść kawałek urzędowej drogi. Gdy już znajdzie się w odpowiednim miejscu, musi odwiedzić MOPS i wrócić ze skierowaniem. W tym czasie pracownicy socjalni zajmują się odtwarzaniem jego życiorysu i kompletują dokumentacje.Brat Albert Chmielowski zakładał przytuliska, gdzie bezdomni, nędzarze, niedołężni znajdowali ratunek. Brat Albert powtarzał: „Gdziekolwiek znajdują się ludzie, którym brak pokarmu i napoju, ubrania, lekarstw, pracy, oświaty, środków do prowadzenia życia godnego człowieka, ludzie nękani chorobami i przeciwnościami, tam miłość chrześcijańska winna ich szukać i znajdować, troskliwie pocieszać i wspierać”. Ta idea przegrała z biurokracją, a są sytuacje, w których paragrafy należy odstawić do kąta. Przenocowanie bezdomnego kosztuje 10-12 zł. Czy to tak dużo, żeby człowieka odesłać na śnieg i mróz? Czy cena życia jest tak niska? Nie ulega wątpliwości, że przegędzańskie schronisko sprzeniewierzyło gdzieś zawsze aktualne wezwanie swojego patrona, które nakazuje okazywać serce wszystkim ludziom.
Tekst i zdjęcie: (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz