Olimpijski spokój


Sport sportowi nierówny, w niektórych dyscyplinach liczy się przysłowiowy łut szczęścia, ale są przecież i takie, w których na szczęście nie ma miejsca. W pływaniu czy w łyżwiarstwie szybkim trudno mówić o szczęściu i farcie; tu na sukces trzeba sobie zapracować, wylewając w czasie treningów wiadra potu.Ze sportem, zapewne od jego zarania, wiąże się problem oceny osiąganych wyników i zajętych miejsc. Wprawdzie w idei olimpizmu kładzie się nacisk na sam udział w uczciwej, sportowej rywalizacji, ale przecież celem każdego sportowca jest zwycięstwo, a bohaterami igrzysk zostają zdobywcy medali.Jak oceniać lokaty naszych sportowców? Czy odnosić je do poziomu narodowych nadziei, czy może do rezultatów z poprzedniej olimpiady? Komentatorzy sportowi mają z tym chyba największy problem. Nie jesteśmy sportową potęgą, stąd wciąż słyszymy z ich ust o „dobrych” miejscach w drugiej dziesiątce. Czy może cieszyć pobicie rekordu Polski, skoro wyczyn ten daje naszemu reprezentantowi na olimpiadzie 14. miejsce? W znacznie lepszej sytuacji od komentatorów są kibice. Ci podchodzą do startów naszych orłów z sercem i najlepiej wiedzą, co ich cieszy, a co już nie. Taka osobista, niezależna skala wartości.Siódme miejsce Adama Małysza na średniej skoczni olimpijskiej w Turynie dla jednych jest porażką, dla innych całkiem dobrym rezultatem. I niech tak zostanie. Sportowe wyniki dla każdego mają inną cenę i wcale nie musimy być w tym przypadku jednomyślni. Jednomyślność jest za to wskazana, jeśli chodzi o nadzieje związane z kolejnymi olimpijskimi występami Polaków. Realia są, jakie są, ale z nimi akurat nadzieja niewiele musi mieć wspólnego, w końcu w sporcie najpiękniejsze są niespodzianki. Grunt to zachować olimpijski spokój. Na wyrzucanie telewizorów przez okno przyjdzie jeszcze czas.WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz