Szlaban na dziewiatki
Szlaban na dziewiatki


Ta sytuacja dokucza zarówno pacjentom, jak i ratownikom, ponieważ do dyspozycji jest jedynie numer stacjonarny. Wybranie numerów alarmowych 999 lub 112 zwykle kończy się połączeniem z Raciborzem. Niekiedy dochodzi nawet do tego, że sygnał któregoś z mieszkańców gminy przejmuje pogotowie w Rybniku lub, co gorsza, w Opolu. Dyspozytor odbiera zgłoszenie, łączy się z pogotowiem w Kuźni Raciborskiej, przekazuje komunikat. Ewentualnie radzi dzwoniącemu wykręcenie numeru stacjonarnego kuźniańskiej stacji. Jej szef Jarosław Madowicz zaznacza, że to wszystko trwa, a przecież w pracy pogotowia szczególnie ważny jest czas. – Tu nie chodzi o zmianę opatrunku, na którą pacjent może spokojnie poczekać w kolejce. Pięć minut w jedną czy drugą stronę może zaważyć na czyimś życiu – zżyma się dyrektor Madowicz.Cała sprawa ma jeszcze jeden aspekt. Ludzie wzywają pogotowie w nagłych przypadkach, a więc są zestresowani. Znacznie łatwiej byłoby im zatem wystukać trzy dziewiątki niż dziesięciocyfrowy numer stacjonarny, którego zresztą zwykle i tak nie znają, bo przecież nie dzwonią codziennie po karetkę. Poza tym wybranie numeru alarmowego z telefonu stacjonarnego czy komórki nic nie kosztuje. Za połączenie z numerem stacjonarnym trzeba płacić. Z technicznego punktu widzenia sprawa uruchomienia numeru alarmowego jest banalna. Wystarczy przepiąć kilka kabli w centralce, by już dysponować potrzebnymi dziewiątkami. Problem tkwi w przepisach. Tak twierdzi starostwo. – Zgodnie z procedurą wystąpiliśmy do niego o przyznanie nam tego numeru, ale nam odmówiono – mówi dyrektor Madowicz.Stanisław Nawrocki, szef Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Raciborzu, wyjaśnia, że przepisy zezwalają na przyznanie numeru alarmowego tylko podmiotom publicznym. Tymczasem stację w Kuźni Raciborskiej prowadzi Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej „Mawo-Med”. Ponadto, jak podkreśla szef centrum, system jest sprawny, jeśli dyspozycje wydaje jedno źródło. Jeśli np. dzwoni się pod alarmowy numer strażacki 998, też nie zgłasza się żadna OSP, tylko PSP w Raciborzu – mówi Stanisław Nawrocki. Dla dyrektora Madowicza takie ograniczenie to absurd. Ogólnodostępne pogotowie, działające w systemie ratownictwa medycznego, powinno być połączone z numerem alarmowym. Tym bardziej że prowadzący je zakład ma kontrakt z NFZ-em na świadczenie usług z zakresu pomocy doraźnej.– Nie jesteśmy prywatnym pogotowiem dla wybranych, tylko dla wszystkich. Spełniamy wymogi, jakie NFZ stawia tego typu placówkom – mówi dyrektor. Stacja działa od stycznia ubiegłego roku. Obsługuje Kuźnię Raciborską i Nędzę. Miała odciążyć pogotowie raciborskie, a przede wszystkim skrócić czas oczekiwania na przyjazd karetki. Ambulans z Raciborza potrzebował nawet pół godziny na dotarcie do pacjenta w Rudach, a z Kuźni dojedzie się tam w ciągu kilku minut. Za siebie mówią tu zresztą liczby: w pierwszym roku działalności ratownicy wyjeżdżali 1500 razy. Stanisław Nawrocki docenia znaczenie stacji. Jak mówi, w powiecie trwa tworzenie centrum zawiadamiania ratunkowego. Jednym z jego elementów jest właśnie zespół wyjazdowy w Kuźni. Podobny ma powstać w Krzyżanowicach, a dwa dalsze będą w Raciborzu.Tym samym w powiecie raciborskim do pacjenta w mieście będzie można dotrzeć w ciągu ośmiu minut, a na terenie niezabudowanym dojazd zajmie najwyżej kwadrans. Budowa CPR-u pochłonęła już 300 tys. zł, niemniej wciąż potrzeba jeszcze około 700 tys. zł na dosprzętowienie. Stanisław Nawrocki wierzy, że starostwo zdobędzie te pieniądze jeszcze w tym roku i centrum ruszy pełną parą. Jarosław Madowicz nie podziela tego optymizmu. Jak mówi, tworzenie centrum trwa już od dwóch-trzech lat i nie wiadomo, ile jeszcze trzeba będzie na nie czekać. – Na razie powinniśmy się skupić na tym, co najważniejsze, czyli ratowaniu życia. Z numerem 999 byłoby łatwiej – kwituje.
Tekst i zdjęcie: TOMASZ RAUDNER

Komentarze

Dodaj komentarz