Wiecej mleka
Wiecej mleka


Wstępując do Unii Europejskiej, Polska wynegocjowała limit mleka, które może wyprodukować. Ta ilość ma być na tyle duża, by nie brakło w miarę taniego mleka i jego przetworów, i na tyle ograniczona, by rolnikom opłacał się ten interes. Gdyby bowiem doszło do zalania rynku mlekiem, jego cena na pewno by spadła, a wielu rolników poszłoby z torbami lub przerzuciło się na inną produkcję. Zatem ustalenie limitu, w tym wypadku tzw. kwoty mlecznej, ma pogodzić interesy rolników i amatorów mleka czy twarogu. Praktyka wygląda trochę inaczej.Przekroczony limitJuż wiadomo, że Polska przekroczy dozwolony limit o około 200-300 tys. ton, bo rolnicy mając zagwarantowaną dobrą cenę za mleko, sprzedają je w dużych ilościach. Jeśli nic się nie zmieni, to Unia Europejska nałoży na nich kary sięgające w sumie nawet 400 mln zł. Powiat raciborski postanowił wziąć ich w obronę. – Jesteśmy regionem typowo rolniczym, więc taki sygnał powinien wyjść od nas – mówi Henryk Panek z powiatowej komisji rolnictwa. Ostatniego stycznia rada przyjęła uchwałę, która ma trafić do premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu.„Polscy rolnicy chcąc produkować mleko, musieli dostosować gospodarstwa do norm unijnych. W tym celu wielu z nich było zmuszonych do zaciągnięcia kosztownych kredytów, które spłacają do dnia dzisiejszego. Natomiast już w niedługim czasie zmuszeni będą do płacenia znacznych kar za przekroczenie indywidualnej ilości referencyjnej. Problem dotknie przede wszystkim rolników najlepszych i najdynamiczniej się rozwijających, którzy z powodzeniem zaczęli konkurować z rolnikami UE” – czytamy m.in. w dokumencie. Polska co prawda zabezpieczyła się, uzgadniając ze Wspólnotą rezerwowy limit, ale będzie on dostępny dopiero w nowym roku kwotowym 2006/2007 (rok kwotowy nie pokrywa się z kalendarzowym).Sięgnąć do rezerwyRadni chcieliby, aby Warszawa jak najszybciej uzyskała zgodę na uruchomienie rezerwy i wymogła odstąpienie od karania rolników. Janusz Nowacki, dyrektor oddziału terenowego Agencji Rynku Rolnego w Katowicach, mówi, że rząd już podjął stosowne starania. Bernard Kupka z Wojnowic, jeden z czołowych producentów mleka w regionie, który ma około 60 krów i był wielokrotnie nagradzany za osiągnięcia w rolnictwie, popiera te dążenia. – Trudno w nas bić tylko dlatego, że produkujemy coś, co jeszcze się opłaca. Poza tym wielu sporo zainwestowało, spłacają kredyty – wyjaśnia.Sam nie boi się kar. Przewidział kłopoty, jakie może przynieść nadprodukcja, i już od września zeszłego roku zmniejsza swoje stado, choć kiedyś było to nie do pomyślenia. Do dziś ubyło mu około 20 krów. Tym samym produkcja w zasadzie bilansuje się z limitem. Jeśli hodowca go przekroczy, to nieznacznie, a więc ewentualna kara nie zaszkodzi jego gospodarstwu. Mimo to rolnik z rezerwą podchodzi do starań o uruchomienie rezerw. – Byłoby najlepiej, gdyby ludzie po prostu kupowali więcej mleka czy jogurtów. Ale sporo ledwie wiąże koniec z końcem i nie może sobie na to pozwolić – mówi pan Kupka. Wtóruje mu dyrektor Nowacki. Jak mówi, rolnicy są zadowoleni, bo mają zagwarantowaną dobrą cenę za mleko. Ale każdy kij ma dwa końce. Rząd, chcąc utrzymać ceny skupu mleka na odpowiednio wysokim poziomie, musi skupować nadwyżki.Podatnik zapłaciTo zaś kosztuje, a w końcu odbije się na podatnikach, bo to z ich kieszeni idą pieniądze na ten cel. Jak dodaje dyrektor, rozwiązaniem byłoby nakłonienie Polaków do kupowania większych ilości mleka i jego przetworów. Dlatego ostatnio co rusz pojawiają się w Polsce różne akcje typu „Szklanka mleka w szkole” czy „Pij mleko, będziesz wielki”.
Tekst i zdjęcie: TOMASZ RAUDNER

Komentarze

Dodaj komentarz