Z dzieckiem na bruk
Z dzieckiem na bruk


Kiedy zimą 2004 roku przeczytali ogłoszenie, że w bloku przy pl. Dunikowskiego jest do wynajęcia kawalerka, myśleli, że złapali Pana Boga za nogi. Umówili się z gospodarzem Krzysztofem M., a 10 marca 2004 roku podpisali umowę użyczenia. – Pan M. zażądał 100 zł miesięcznie odstępnego, mieliśmy też uiszczać czynsz i opłaty za wodę – opowiada Anna. Na początku zeszłego roku najemca podniósł im odstępne do 150 zł. W sumie płacili ponad 270 zł miesięcznie, a zostali zameldowani na pobyt czasowy do 17 lipca 2006 roku. Gdy Ania urodziła dziecko, złożyli wniosek o przyznanie mieszkania komunalnego. Wtedy okazało się, że sprawa wynajęcia im lokalu przez Krzysztofa M. to nie do końca legalny interes, a urząd miasta o niczym nie wiedział, choć powinien.W wydziale lokalowym skserowano treść umowy użyczenia. Miesiąc temu Anna i Darek dowiedzieli się, że Krzysztof M. dostał wypowiedzenie najmu, bo umowa wygasła 31 stycznia i musi zdać mieszkanie do 28 lutego. Od tego czasu zaczęły się ich problemy z panem M., który wydzwania do nich bądź przychodzi, urządza awantury, straszy i grozi. – Ostatnia awantura była 22 lutego. Wszyscy słyszeli, jak się wydzierał, że mam się wynosić – mówi Ania, tuląc Kubusia. Za radą sąsiadów zgłosiła sprawę na policji. W tym tygodniu idzie złożyć zeznania. Zastanawia się, o co jeszcze chodzi, bo w lokalówce zapytano ją, czy ma kwity na meble. – A przecież wprowadzaliśmy się tu do pustych ścian. Darek sam zrobił remont – dodaje Ania. Kiedy Darek jest w pracy (pracuje w budownictwie), siedzi z synkiem wystraszona, bo pan M. ma klucze. Boi się wyjść, bo nie wie, co zastanie po powrocie.Od ubiegłego roku i Ania, i Darek starają się o lokal komunalny lub socjalny, ale kolejka jest tu bardzo długa. 29 września wydział lokalowy powiadomił Gankiewicza o negatywnym zaopiniowaniu jego wniosku, poinformował też, że czas oczekiwania na samodzielne mieszkanie z zasobu gminy wynosi 15 lat. W grudniu odpowiedź otrzymała Anna. Jej wniosek zaopiniowano pozytywnie, ale zaznaczono, że na lokal socjalny trzeba czekać bardzo długo. – W urzędzie radzili mi napisać pismo, że skoro pan M. dostał wypowiedzenie umowy, to prosimy o przyznanie nam tego mieszkania. Napisałem i nic – mówi Dariusz. Żadne nie wpadło na pomysł zweryfikowania wiarygodności wynajmującego. Sądzili, że jak ktoś daje takie ogłoszenie, to robi to zgodnie z prawem. Byli w błędzie. Gankiewicz był kilka razy u wiceburmistrza w sprawie jakiegokolwiek lokalu. – Efekt był tylko taki, że burmistrz zapisywał to sobie w zeszycie coraz większymi literami – mówi Darek.Jak dodaje, jedynie Leonard Piórecki, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, wskazał lokal w Dębieńsku, gdzie mogliby zamieszkać z synkiem. – Nie zgodził się na to wiceburmistrz Ignacy – wyjaśnia Darek. 21 lutego urząd przysłał Annie informację, że wszczęto postępowanie w sprawie jej wymeldowania, a ona w razie zmiany adresu musi powiadomić o tym magistrat. – Tylko ciekawe, jaki to będzie adres. Wychodzi przecież na to, że ja pójdę mieszkać pod most, a Kubuś do domu dziecka. I to się nazywa polityka prorodzinna – mówi Anna, ocierając łzy.
Tekst i zdjęcie: MAŁGORZATA SARAPKIEWICZ

Komentarze

Dodaj komentarz