Numer z numerem
Numer z numerem


Umowa miała obowiązywać od 19 maja 2005 roku do 19 maja 2006 roku. Telefon podłączono, ale wkrótce okazało się, że ta primaaprilisowa transakcja nie była udana, a sytuacja stała się wręcz absurdalna. O ile bowiem inni abonenci walczą o korygowanie zawyżonych rachunków, o tyle pan Czesław nie mógł doprosić się... faktury, ponieważ TP SA z uporem maniaka przysyłała mu rachunki za inny numer telefonu. Pierwszą błędną fakturę dostał już w miesiąc po podpisaniu umowy. 16 maja złożył reklamację. 10 dni później przyszła odpowiedź, w której napisano, że reklamacja jest uzasadniona i została uznana.Poprawiali i rozliczali„Po przeprowadzeniu kontroli dokumentów stwierdziliśmy nieprawidłowości mające wpływ na wysokość faktury VAT” – wyjaśniała Anna Binek, kierownik sekcji obsługi klientów. Klienta przeproszono i zapewniono, że należności zostaną rozliczone fakturą korygującą. Wydawało się, że sprawa jest załatwiona. Niestety. Kolejna faktura znowu zawierała błędy, bo był w niej sam abonament, bez kosztów połączeń, i zły numer telefonu, który w dodatku zmieniono na jeszcze inny. – Żeby sprawdzić, jaki jest, musiałem dzwonić z niego na swoją komórkę. Ten trzeci już numer działał przez trzy tygodnie – tłumaczy pan Czesław.W sierpniu napisał więc kolejną reklamację, tym razem w sprawie rezygnacji z błędnego numeru. I znowu otrzymał odpowiedź, że TP SA uznaje reklamację za uzasadnioną, że jest jej przykro i wystawi mu faktury rozliczające połączenia w czerwcu, lipcu i sierpniu. Jednak kolejne faktury znowu zawierały tylko opłatę za abonament na błędny numer telefonu. 12 października zdenerwowany Czesław Ficek złożył kolejną reklamację, a 20 lutego 2006 roku dodatkowo skargę. Przez cały czas płacił też rachunki. W sumie zapłacił TP SA 235,68 zł, ale pieniądze oczywiście nie trafiły na jego konto. Z końcem lutego zjawili się więc u niego monterzy w sprawie odcięcia linii.Odcięli telefon– Wyjaśnili mi, że zlecenie ma datę 24 lutego. Próbowałem się dowiedzieć, kto je wydał, ale daremnie – stwierdza pan Czesław. Przegnał ekipę z domu, ale 1 marca jego telefon zamilkł. Wkrótce odebrał pismo z datą 28 lutego, w którym Zbigniew Wołczyński, kierownik działu kancelarii i archiwum Telekomunikacji, odpowiada na jego skargę z 20 lutego. TP SA przyznaje w piśmie, że nastąpił błąd w wystawianiu faktur, a klient ma uregulowane należności za okres od 21 maja 2005 roku do stycznia tego roku. W związku z tym pomyłka zostanie skorygowana, a nadpłata przeksięgowana na właściwe konto. W ten sposób TP SA miała rozliczyć się z panem Czesławem. Telefon nadal jednak milczał.Dopiero 15 marca przyszli monterzy, podłączyli telefon i kazali podpisać zlecenie. Pan Czesław nie podpisał, bo o nic nie występował, poza tym sygnał był tylko w jedną stronę. – Do mnie można się było dodzwonić, ale ja dzwonić nie mogłem. Nawet na telefon alarmowy policji czy pogotowia – tłumaczy. 16 marca monterzy zjawili się ponownie po podpisanie zlecenia. – Żona napisała im tylko oświadczenie, że w słuchawce jest sygnał – tłumaczy nasz Czytelnik. Skontaktowaliśmy się ze Zbigniewem Drohobyckim, rzecznikiem TP SA w Katowicach, który obiecał, że zapozna się ze sprawą. Zapewnił też, że jeżeli okaże się, że klient ma wszystko uregulowane, monterzy podłączą mu telefon bez konieczności składania i podpisywania zleceń.Usługi... satysfakcjonująceDodał ponadto, że Telekomunikacja zwróci wszystkie pieniądze w formie zaliczenia ich na poczet przyszłych płatności. I rzeczywiście, jeszcze tego samego dnia, 16 marca, przywróciła Czesławowi Fickowi sygnał w obie strony. Sam zainteresowany, pomny swoich doświadczeń, zastanawia się, na jak długo. Płacił przecież rachunki, TP SA uznawała zasadność jego reklamacji, ale nic się nie zmieniało. Szczytem bezczelności jest jednak to, że w każdym piśmie była pusta formułka: „Mamy nadzieję, że dotychczasowe korzystanie z naszych usług było satysfakcjonujące i dalsza współpraca będzie zgodna z Pana oczekiwaniami”. Jakby tego było mało, ostatnio otrzymał rachunek oraz specyfikację usług do 23 maja, w tym abonament od 1 do 31 marca w pełnej kwocie 28 zł.– To oburzające, bo od 1 marca telefon był przecież odłączony – mówi Czesław Ficek. I chociaż z rachunków wynika, że ma nadwyżkę w opłatach, to musi jeszcze dopłacić TP SA 290 zł. Najzabawniejsze, jak mówi, jest to, że w fakturach nie ma ani jednego dodatkowego połączenia. Wszystkie były wykonywane w ramach abonamentu.
Tekst i zdjęcie: MAŁGORZATA SARAPKIEWICZ

Komentarze

Dodaj komentarz