Swietosc pod lufami
Swietosc pod lufami


Izrael to przedziwny kraj. Ma powierzchnię 12 razy mniejszą od Polski, ale są tam i wysokie góry, pokryte wiecznym śniegiem, i pustynie, i tropikalne Morze Czerwone, kuszące koralowymi rafami, rejony przypominające Mazury, a także palmowe gaje i zwykłe pola uprawne. Na tym skrawku ziemi współistnieje wiele wyznań, narodów i kultur, ale każdy cudzoziemiec z początku widzi tylko miejsca związane z Jezusem i wymieniane w Starym Testamencie. Inna sprawa, że jeśli jest turystą lub pątnikiem, nie ma czasu na zobaczenie czegoś innego, bo program wycieczki czy pielgrzymki zawsze bywa napięty. Miejsca święte zwiedza się więc w biegu, bo między jednym a drugim trzeba jeszcze wziąć udział w nabożeństwie. W takich warunkach, jeśli nie będziemy mieli dobrego przewodnika, szanse na prawdziwe poznanie tego kraju są znikome.Wieki sporówAleksandra Drużbicka pracowała w sierocińcu w Betlejem, które obecnie leży na terenie Autonomii Palestyńskiej. – Po jakimś czasie zaczęłam dostrzegać wojnę, nienawiść, spory religijne i polityczne – opowiada Aleksandra. Waśnie, które trwają od wieków, dotyczą nie tylko muzułmanów i żydów, ale też chrześcijan, bo choć jest ich tu niewielu, to reprezentują kilka odłamów. Są to głównie katolicy, grekokatolicy, prawosławni i Ormianie. Rywalizują o prawa do miejsc świętych, a raczej ich zachowanie. Sprawy własnościowe reguluje bowiem sułtańskie status quo z XVIII wieku(!). Dokument stanowi, że nie wolno niczego zmieniać w stanie posiadania i precyzyjnie określa, z których części świątyń i o jakich porach mogą korzystać poszczególne wspólnoty religijne.Naruszenie tego porządku jest zabronione, choć co pewien czas kapłani czy zakonnicy dopuszczają się przewinień, co prowadzi nieraz do kłótni, a nawet bójek, i wprawia w osłupienie osoby przybywające z dalekich stron. Z tego powodu szok przeżyła również Aleksandra. Kiedy się otrząsnęła, doszła do wniosku, że to mimo wszystko Ziemia Święta, gdyż została uświęcona miłością i obecnością Boga. – Nie zmienią tego wojny, ludzkie wyrachowanie i nienawiść. Tu jednak przychodzi miejsce na pogłębienie swojej wiary, której już dwa tysiące lat temu nauczał Pan Jezus – mówi raciborzanka.Chrystus bez przypadkuJak mówi, zrozumiała także, że Chrystus nie pojawił się tu przypadkiem. W jego czasach Judea (kraina geograficzna na południu Izraela) również przypominała wrzący kocioł, ponieważ była zamorską prowincją Cesarstwa Rzymskiego, gdzie władzę sprawowali arcykapłani i marionetkowy król Herod. Rzymscy i żydowscy możnowładcy uciskali lud, nakładając na niego wiele podatków. Nic dziwnego, że ciągle wybuchały powstania, dochodziło również do konfliktów wewnętrznych. W tym tyglu pojawił się Chrystus nauczający o miłości bliźniego i obiecujący nagrodę w niebie za życie według jego wskazań.Świadectwa nauk Jezusa do dziś przetrwały w Autonomii Palestyńskiej, targanej zamachami i utarczkami z izraelską armią. Aleksandra Drużbicka przekonywała się o tym wiele razy. Bardzo dobre wrażenie wywarła na niej muzułmanka Siham, którą poznała podczas pracy w sierocińcu. W Jom Kippur, największe żydowskie święto (to dzień przebłagania za grzechy), kobieta przestrzegała ścisłego postu i modliła się za Żydów, chociaż to dla niej okupanci, którzy otoczyli siedmiometrowym murem znaczną już część terytoriów palestyńskich. W Boże Narodzenie Siham życzyła wszystkiego najlepszego i raciborzance, i innym pracownikom sierocińca, podkreślając, że to ich ważne święto.Pokojowa przepustkaAleksandra podkreśla, że te słowa podziałały na nią jak lek. – W tym samym czasie słyszałam przecież z meczetów wezwania do wyrżnięcia wszystkich, którzy nie chcieli się przyłączyć do intifady, czyli zbrojnego palestyńskiego powstania – wspomina. Początkowo bała się chodzić sama po Betlejem. Dziś uważa, że pokojowe nastawienie i szacunek pozwolą dotrzeć do każdego, poza fanatykami. Groźniejsze są działania wojenne, ale można do nich przywyknąć, jeśli człowiek nauczy się pewnych środków ostrożności. Prawda jednak jest taka, że wielu Palestyńczyków chciałoby żyć normalnie, a nie zastanawiać się, skąd tym razem polecą kule, bo nie wszyscy są bojówkarzami.Ponadto wielu potępia samobójcze zamachy. Pewien palestyński lekarz, który też pracował w sierocińcu, opowiadał Aleksandrze, że swego czasu był gdzieś ze swoim żydowskim profesorem. Tam dotarła do nich wiadomość o zamachu w Jerozolimie. Medyk powiedział, że chciał zapaść się pod ziemię ze wstydu za Palestyńczyków. Przejawem normalności były m.in. liczne przyjaźnie wśród ludzi różnych wyznań. Aleksandra też poznała kilka osób, za którymi bardzo tęskni. – To utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie wszyscy muzułmanie zieją nienawiścią do żydów i chrześcijan, a ci ostatni też bywają różni – uważa. Jak dodaje, Izraelczycy też żyją w nieustannym strachu przed samobójczymi atakami, w wyniku których często ginie wielu niewinnych cywili.W obstawie żołnierzyWładze izraelskie zapewniają, że turyści i pielgrzymi są bezpieczni, ale wszędzie wyczuwa się potencjalne zagrożenie, a w niektóre miejsca można udać się tylko w obstawie żołnierzy. Tak jest w przypadku miejsca chrztu Jezusa w Jordanie. Dziś Jordan płynie tu wzdłuż granicy z Jordanią, obu brzegów pilnują żołnierze, a turyści mogą się poruszać jedynie wąskim pasem ziemi ogrodzonym z obu stron. Dalej znajdowało się pole minowe. Podobnie jest w przypadku grobu Racheli w Betlejem, który oddzielono murem, a Żydzi udają się tam pod eskortą żołnierzy. Każda osoba wchodząca do restauracji, sklepu czy na dworzec jest poddawana szczegółowej kontroli.Na porządku dziennym było też sprawdzanie bagażników samochodów i pytania, czy przewozi się lub nosi broń. – W trakcie całego pobytu na Bliskim Wschodzie tylko raz zdecydowałam się wsiąść do autobusu miejskiego, bo nigdy nic nie wiadomo – mówi Aleksandra. Wyjechała do Izraela we wrześniu 2003 roku i była tam do końca 2004 roku. W Betlejem mieszkała u sióstr miłosierdzia z Francji. Pracowała jako wolontariuszka w prowadzonym przez nie żłobku i sierocińcu. Z najmłodszymi porozumiewała się bez słów, a później trochę po arabsku. Oprócz tego używała angielskiego i francuskiego.Jeszcze tam wrócićWyjazd był jej wielkim marzeniem. Chciała zobaczyć miejsca, o których czytała w Biblii. Pakując się, wiedziała przede wszystkim to, co przeczytała w gazetach i zobaczyła w telewizji, a więc że w Izraelu często wybuchają bomby. Oczywiście myślała o tym, ale bardziej martwiła się tym, że może nie dostać wizy z powodu ostrych kontroli na granicy. Wróciła do Polski skończyć studia, ale marzy o ponownym wyjeździe do Ziemi Świętej.TOMASZ RAUDNERBegrand 1Syndrom JerozolimyJerozolima, stolica Izraela i trzech największych religii monoteistycznych (judaizmu, chrześcijaństwa i islamu), to miasto wyjątkowe, bo naznaczone piętnem Boga jak żadne inne. Zdarzają się tu przypadki niezwykłego uniesienia religijnego, którzy psychiatrzy określają jako syndrom Jerozolimy, gorączkę Jerozolimy lub truciznę Jerozolimy. Polega to na tym, że pewne osoby, które po raz pierwszy znajdą się na ulicach Świętego Miasta, stwierdzają nagle, że są Mesjaszem, Matką Boską, królem Dawidem bądź inną biblijną postacią. Takim stanom w ocenie psychiatrów ulegają zwykle ludzie egzaltowani, o słabszej kondycji psychicznej, którzy nie są w stanie udźwignąć ogromnego ładunku historycznego, emocjonalnego i religijnego, jaki zawiera się w tym mieście.Przypadki tej psychozy notowano już w średniowieczu, a może ona dotknąć ludzi różnych wyznań, zarówno głęboko wierzących, jak też i ateistów, którzy nieraz są w takim stanie, że wymagają hospitalizacji. Gdy wrócą do zdrowia, na ogół nic nie pamiętają i bywają zakłopotani. Aleksandra na szczęście nie doświadczyła niczego podobnego, ale zdarzyło się jej ulec silnemu złudzeniu. Było to w Bazylice Grobu Pańskiego na Golgocie, gdzie wydawało jej się, że figura Matki Bożej płacze. Okazało się, że głowa rzeźby była bardzo błyszcząca i mieniła się w blasku świec, w efekcie osoby znajdujące się w pobliżu odniosły wrażenie, że z jej oczu płyną łzy. (Tora, eg-p)Begrand 2Biblijne świadectwaZwiedzanie Ziemi Świętej pozwoliło Aleksandrze zrozumieć wiele spraw, w tym też przypowieści Jezusa, które okazały się dotykać codziennego życia. Tak było np. w przypadku przypowieści o wodzie żywej. Chrystus mówił, że „ten, kto się jej napije, nie będzie już łaknął”. Te słowa mają szczególne znaczenie w Izraelu, który jest krajem suchym, gdzie deszcz latem i wiosną zdarza się wyjątkowo, więc na pustkowiach prawie zawsze brakuje wody źródlanej zdatnej do picia. Bywa przechowywana w cysternach lub dostarczana beczkowozami.W Izraelu Aleksandra poznała też wyjaśnienie ewangelii opisującej Chrystusa, który po zmartwychwstaniu stał na brzegu jeziora Galilejskiego (Genezaret) i czekał na uczniów łowiących ryby z łodzi. Według ewangelisty ci nie poznali swojego mistrza, choć przebywali z nim trzy lata, i to dniem, i nocą. Dlaczego tak się stało? Ano dlatego, że w okolicy jeziora często, zwłaszcza rankiem, tworzą się bardzo gęste mgły, znacznie ograniczające widoczność. (Tora)

Komentarze

Dodaj komentarz