Nadzieja ma nadziej
Nadzieja ma nadziej


26-letnia Nadieżda Gryckiewicz przybyła na nią z 28-letnim mężem Jerzym, czteroletnim Andrzejem i rocznym Michałem. Dowód osobisty wręczyli jej prezydent Jan Osuchowski i Joanna Janecka z Wydziału Spraw Obywatelskich i Migracji Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, która przyjechała do Raciborza w zastępstwie wojewody. – Bardzo się cieszę z tego, że zasila nas młoda rodzina z uroczymi bobasami. Serdecznie życzę wam kolejnych dzieci – mówił prezydent. Nadieżda (po polsku nadzieja) pochodzi z Kazachstanu, a jej mąż z Białorusi. Ona ma mamę Polkę i tatę Rosjanina, jego rodzice są Polakami. Oboje poznali się kilka lat temu w Lublinie. Studiowali na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.Ona została magistrem psychologii, on teologiem. Świetnie mówią po polsku, choć ze wschodnim, melodyjnym akcentem. Przyjechali do Raciborza dwa miesiące temu, na zaproszenie władz miasta, nad przyjęciem którego nie zastanawiali się ani chwili. Magistrat załatwił im mieszkanie w kamienicy przy ul. Długiej. Obojgu podoba się miasto nad Odrą, mają już też pierwszych znajomych. Ona od miesiąca pracuje w Domu Pomocy Społecznej w Krzyżanowicach jako psycholog. To jej pierwsza praca zawodowa. Jerzy kompletuje jeszcze dokumenty, które umożliwią mu szukanie zajęcia.Nadieżda marzy, aby jej rodzina miała po prostu godne życie, na co w Kazachstanie nie byłoby szans. – Tam jest dyskryminacja, a byłam traktowana jak obca, obywatelka drugiej kategorii. Miałabym trudności z dostaniem się na studia czy znalezieniem dobrej pracy – wyjaśnia. Teraz chce ściągnąć do Polski rodziców i młodszą siostrę. W Kazachstanie jest jeszcze babcia, która jednak nie chce przeprowadzać się na starość. – Na szczęście są telefony – mówi Nadieżda. Racibórz przyjął pierwszych repatriantów z Kazachstanu jedenaście lat temu. W sumie udzielił gościny osiemnastu osobom. To stawia go na drugim miejscu w województwie (po Bytomiu) pod względem liczby przyjętych rodaków ze Wschodu.
Tekst i zdjęcie: (Tora)

Komentarze

Dodaj komentarz