Poligon na szkodach
Poligon na szkodach


W kwietniu 2004 roku zauważył pęknięcia na ścianach. Po trzech dniach przedsionek oddzielił się od reszty budowli. Gospodarz zaraz powiadomił o tym kopalnię. I zaczęło się pisanie wniosków o naprawienie szkód. Początkowo marklowiczanin chciał tylko, by na dom założono opaskę uciskową. Wyśmiano go. Dziś ściany rozjechały się o kilka centymetrów. Dopiero teraz zakład proponuje mu założenie tej opaski. – Nie bardzo wiem, czemu miałoby to służyć – mówi pan Piotr. Po tekście w „Nowinach” na ten temat do państwa Łyczków zgłosiła się kancelaria z Zabrza, która postanowiła im pomóc. Ponieważ jednak w Marcelu nie chcieli przystąpić do remontu, sprawa oparła się o sąd w Katowicach, który wydał wspomniany wyrok.Uszczelniali poduszkamiNie zrobiono jednak nic, a Łyczkowie zimą uszczelniali drzwi i dziury w ścianach, czym się dało. Drzwi wejściowe zatkali poduszkami, bo koce nie wystarczały. Po ścianach w piwnicy lała się woda, dach przeciekał, pękały rury. – Nikt nie zainteresował się tym, jak my tu mieszkamy, a z kopalni dostaliśmy 250 zł jako zwrot kosztów na ogrzewanie. Za to nawet tony węgla się nie kupi. Śmiechu warte – komentuje pan Piotr. W największe mrozy i śniegi państwo Łyczkowie otrzymali zawiadomienie, że kopalnia chce zacząć remont. – To było, delikatnie mówiąc, jakieś nieporozumienie. Nie zgodziłem się ani na remont, ani na ugodę co do wydłużenia terminu jego zakończenia – opowiada poszkodowany. W lutym dostał kolejne pismo. Odpowiedział, że na razie, ze względu na pogodę, nie widzi możliwości wykonania remontu, bo większość prac trzeba prowadzić na zewnętrz.Jak podkreśla, obawiał się pogorszenia stanu budynku, a tak by było, gdyby wykonywano go w mrozy. – Mam wrażenie, że traktuje się nas i nasz dom jak poligon doświadczalny, by sprawdzić, ile jeszcze wytrzymamy – dodaje. Jak tłumaczy Andrzej Kuziak, główny inżynier geologiczno-górniczy w Marcelu, w wyroku wyznaczono taki termin, bo gdyby napisano, że roboty zakończą się później, prawdopodobnie pan Łyczko nie podpisałby ugody na zabezpieczenie budynku przed dalszym fedrunkiem. – Po to właśnie ma być ta opaska – wyjaśnia Andrzej Kuziak. Zima minęła, szkód przybyło, a z kopalni nikt się nie pojawił, więc pan Piotr napisał do prezydenta RP, a jego kancelaria do Marcela.Pomoże prezydent?Poskutkowało. 6 kwietnia u pana Piotra pojawili się inspektorzy z Marcela i spisali protokół. – Teraz czekam na postanowienie dyrekcji. Z tego, co mówili, wynika, że remont miałby zacząć się po świętach – dodaje nasz Czytelnik. Podchodzi do sprawy dość sceptycznie, bo tyle już przeszedł, że nie uwierzy, dopóki nie zobaczy ekipy remontowej na swoim podwórku. Czy będzie domagał się odszkodowania za poniesione straty i zwłokę? Mówi, że raczej nie, gdyż ma dość tego wszystkiego, więc chciałby wreszcie zacząć normalnie żyć i zająć się pracą. To wszystko nauczyło go jednego. – Jeśli nie daj Boże dom ulegnie uszkodzeniu na skutek dalszego fedrunku, będę przed sądem domagał się wypłacenia. Z kopalnią normalnie niczego się nie załatwi – mówi.
Tekst i zdjęcie: BEATA KOPCZYŃSKA

Komentarze

Dodaj komentarz