Lekarka na stazu
Lekarka na stazu


Właśnie odbywa ona staż mający jej przynieść specjalizację kardiologiczną. Bez tego dokształcenia potwierdzonego egzaminem w ogóle nie mogłaby leczyć ludzi cierpiących na choroby serca. Tymczasem jak pisze Czytelniczka, 23 marca lekarka zafundowała pacjentom istny horror. Tego dnia chorzy mieli się rejestrować na wizyty w maju, czerwcu i lipcu. Przychodzili do poradni wcześniej, i to po kilka razy, i wracali z niczym, bo termin przyjmowania zgłoszeń był przesuwany. „Wreszcie 23 marca chorzy od świtu ustawiali się w kolejce do rejestracji, która zaczęła się o 8 i trwała kilka godzin. Ogromny tłum ludzi chorych na serce, po zawałach i innych ciężkich schorzeniach, słabych, mdlejących i zdenerwowanych zmuszonych było stać w tej kolejce”.Będzie tak samo?Pacjenci mają poważne obawy, że za trzy miesiące sytuacja znowu się powtórzy. Czytelniczka zastanawia się, czemu nie może być jak dawniej, kiedy lekarka przy każdej wizycie ustalała termin następnej konsultacji w zależności od stanu zdrowia chorego. Prezes Centrum Medycznego Grażyna Potera doskonale zna temat, bo pacjenci zgłaszają się z nim również do niej. Pani doktor była dotąd zatrudniona w NZOZ-ie na dziewięć dziesiątych etatu, czyli 34 godziny tygodniowo. Z początkiem kwietnia, kiedy rozpoczęła specjalizację z kardiologii, siłą rzeczy zmniejszono jej liczbę godzin pracy do 19 tygodniowo.Większość czasu poświęca bowiem codziennym wizytom w klinice kardiologii w Zabrzu, w której odbywa staż. Lekarka nieco wcześniej, bo w połowie marca, znała już trzymiesięczny plan zajęć w klinice w Zabrzu, więc mogła przyjmować zapisy na wizyty w tym okresie. Tak się jednak złożyło, że z powodu mniejszej liczby godzin w poradni już pierwszego dnia rejestrowania pacjenci wykorzystali wszystkie terminy, a telefony do przychodni były non stop zajęte. Słowem wszyscy, który nie zdążyli załatwić sprawy pierwszego dnia, byli odprawiani z kwitkiem. Chyba że postanowili zarejestrować się do innego kardiologa. Lekarka będzie odbywała staż w Zabrzu do lipca. Potem najpewniej zmieni miejsce pracy. Jeśli przyjdzie jej terminować poza Śląskiem, to w ogóle nie pojawi się w poradni.Inny lekarzTrudno, aby przyjeżdżała z Warszawy czy innego miasta w głębi kraju. Jak jednak podkreśla pani prezes, obecnie jeszcze nie wiadomo, gdzie lekarka będzie odbywała dalszy staż. Dlatego też nie może rejestrować wizyt z dużym wyprzedzeniem, do czego dotąd byli przyzwyczajeni pacjenci. – Przecież nie można dopuścić do sytuacji, kiedy pacjent zarejestruje się na dany dzień, przyjdzie w wyznaczonym terminie i dowie się, że lekarki akurat nie ma. Dopiero kiedy pani doktor dowie się, gdzie przyjdzie jej odbywać następny staż, zdecyduje, czy w danym okresie można zapisywać się do niej na wizyty – mówi Grażyna Potera. Lekarka musi się dokształcić. Nie jest bowiem specjalistą kardiologiem, a internistą drugiego stopnia.Do zeszłego roku wystarczyło, aby w poradni kardiologicznej pracował jeden kardiolog, a także wspomniani interniści. Rybnicka poradnia spełniała ten standard. Ale od tego roku zaostrzyły się wymogi. Teraz wszyscy lekarze zatrudnieni w jakiejkolwiek poradni specjalistycznej muszą być albo wykształceni w danej dziedzinie, albo mieć otwartą specjalizację. Pozostali mogą pracować w takiej placówce pod warunkiem uzyskania na to stosownej zgody konsultanta wojewódzkiego, aczkolwiek zgoda jest tymczasowa. Potem trzeba uzupełnić wykształcenie. Gdyby więc pani doktor nie otworzyła specjalizacji, to po kilku latach mogłoby się okazać, że w ogóle nie będzie mogła leczyć ludzi z dolegliwościami sercowymi, a szefostwo NZOZ-u musiałoby zamknąć część poradni.Za dwa lata– Zatem dobrze się stało, że nasza pani doktor zdecydowała się na ten krok, choć wiąże się on z pewnymi konsekwencjami – uważa prezes centrum. Z powodu robienia specjalizacji pacjenci będą mieli utrudniony dostęp do swojej doktorki przynajmniej przez dwa lata. Aby jednak nie odczuli braku lekarza, placówka zwiększyła liczbę godzin pracy innego kardiologa.
Tekst i zdjęcie: TOMASZ RAUDNER

Komentarze

Dodaj komentarz