Polska liga siatk
Polska liga siatk


Drużyna znakomicie grała na finiszu rundy zasadniczej. Do meczów finałowych z broniącą tytułu Skrą Bełchatów przystępowała praktycznie w roli faworyta. W końcówce sezonu podopieczni trenera Ireneusza Mazura złapali zadyszkę i z niemałym trudem dotarli do finału. Inaczej było w przypadku zespołu trenera Ryszarda Boska. Grzegorz Szymański, Plamen Konstantinow, Łukasz Kadziewicz, Jakub Bednaruk czy Paweł Rusek zdawali się grać z meczu na mecz coraz lepiej. Jednak zupełnie nieoczekiwanie na przeszkodzie do pokazania wszystkich swoich walorów w pojedynkach finałowych stanęły kontuzje i choroby. Szczególnie dotkliwy był brak doświadczonego Przemysława Michalczyka, a doszedł do tego uraz Konstantinowa, na zdrowie narzekali w Jastrzębiu niemal wszyscy, łącznie z trenerem Boskiem. Ważnym wydarzeniem w tym sezonie była zmiana trenera w trakcie sezonu. Igora Prielożnego, który przed dwoma laty zdobył z kadrowo nie najmocniejszym zespołem mistrzostwo Polski, a potem pomagał w prowadzeniu reprezentacji kraju, zastąpił raczej nieoczekiwanie dla kibiców wspomniany Ryszard Bosek. Tej zmiany nie można ocenić negatywnie, bo pod wodzą nowego szkoleniowca drużyna grała znakomicie i naprawdę niewiele brakowało, by sięgnęła po złote medale mistrzostw kraju. O komentarze do tych wspomnianych najważniejszych dla klubu wydarzeń sezonu 2005/06 poprosiliśmy jego trenera, prezesa i wiceprezesa.Trener Ryszard BosekCzy obejmując drużynę, myślał Pan o tym, że zdobędzie mistrzostwo?– Każdy o tym marzy, a rozsądny człowiek wie, że nie można mieć co do tego pewności. Byłem przekonany, że ten zespół stać na dużo.Z meczu na mecz mieliście coraz trudniejszą sytuację kadrową, a ostatnie spotkanie było pod tym względem prawdziwą katastrofą...– W końcówce mieliśmy jakąś epidemię, której ulegali wszyscy po kolei. Ja wychodzę z niej dopiero teraz.Kiedy przejął Pan opiekę nad drużyną, w mediach pojawiły się głosy o nietrafnych decyzjach kadrowych Pana poprzednika.– Z wszystkich zawodników jestem zadowolony. Grać lepiej lub gorzej to jest kwestia dyspozycji. Najważniejsza jest chęć do gry. Było to widać w przegranym meczu z Bełchatowem. Nie mam specjalnie do nikogo pretensji. Ostatnio drużynę z takimi ambicjami prowadziłem we Włoszech.Po zmianie trenera i porażce w Rzeszowie kibice dość chłodno przyjęli Pańską obecność w Jastrzębiu...– Jeżeli ktoś uważa, że przez dwa dni można zmienić profil drużyny, to ma do tego prawo. Myślę, że postawa zespołu w Rzeszowie była lepsza niż w Pucharze Polski. Kibice mają swoje powody. Mają prawo krytykować. W ciągu wielu lat pracy musiałem się na taką krytykę uodpornić. Nie chcę powiedzieć, że ona nie jest dla mnie istotna. Uważam jedynie, że trzeba sobie umieć z nią radzić. Przy zwycięstwach, przy okazji zdobywania medali jest mnóstwo ludzi. Z porażkami trzeba sobie najczęściej radzić samemu.Czy w perspektywie tego, że zarząd klubu jest zainteresowany przedłużeniem z Panem kontraktu, a Pan wyraził chęć dalszej współpracy z klubem, ma już Pan listę zawodników z obecnej kadry, których widziałby w przyszłym sezonie?– Tak, ale nie wymienię ich nazwisk, ponieważ wszystkich generalnie chwalę. Ktoś, nawet jeśli jest bardzo dobrym zawodnikiem, może nie pasować do koncepcji gry. Komuś innemu mogą nie odpowiadać warunki zaproponowane przez klub, ktoś jeszcze inny może mieć wobec klubu takie żądania, których klub nie jest w stanie spełnić. Skład na przyszły sezon to kwestia paru najbliższych tygodni.Po imponujących zwycięstwach nad Olsztynem i Bełchatowem w rundzie zasadniczej wydawało się, że nic nie jest w stanie was powstrzymać w wyścigu po złoty medal, a tu zdarzyła się porażka z Częstochową we własnej hali...– Porażka z Częstochową była nieprzyjemna, ale w jakimś sensie pozytywna. Ochłodziła rozbudzone emocje. Przedwcześnie zapanowała taka euforia, że mogło to w perspektywie kolejnych spotkań przynieść złe skutki. Zasługą zawodników jest to, że wyciągnęli z tej przegranej pozytywne wnioski.Niewiele brakowało wam do zwycięstwa w przynajmniej jednym meczu w Bełchatowie...– Jestem przekonany, że gdybyśmy wygrali jeden z tych dwóch meczów, zupełnie inaczej potoczyłaby się rywalizacja. Z pewnością inaczej by to też wyglądało, gdybyśmy byli zdrowi. Nie chcę przez to umniejszać sukcesu zespołu Skry. To klasowa drużyna, posiadająca w swoich szeregach wybitnych graczy. Zabrakło nam naprawdę niewiele i największa w tym zasługa zawodników, którzy zaakceptowali inny styl pracy.Pierwsze nazwisko, które pojawiło się w mediach tuż po ostatnim meczu finałowym w kontekście pozostania w klubie, to Konstantinow...– Słyszałem też, że wyrażał chęć pozostania w innych klubach...Jak się Panu z nim pracowało. Podobno nie ma najłatwiejszego charakteru i potrafi zaleźć za skórę?– Plamen jest doświadczonym zawodnikiem, przekonanym, że inni – szczególnie młodsi – koledzy z zespołu powinni z tego doświadczenia korzystać. Jestem na tyle wyrozumiałym człowiekiem, że potrafię to zaakceptować. Nie miałem z nim problemów w pracy, wykonywał to, czego od niego oczekiwałem.O wszystkich zawodnikach wyraża się Pan pochlebnie. Musi się Pan jednak zgodzić, że w konfrontacji ze Skrą na pozycji libero Krzysztof Ignaczak prezentował się znacznie lepiej od Pawła Ruska.– Paweł na pewno bardzo się stara. Libero to trudna pozycja szczególnie dla młodego zawodnika. Jednak w tym przypadku wiek jest atutem, bo jako młody człowiek ma bardzo duży margines poprawy. To jest zawodnik, który chciałby trenować po osiem godzin dziennie. Brakuje mu doświadczenia, nie wie, że im więcej się stara, tym mniej mu wychodzi.Prezes Roman Chwastyk:Czy srebrny medal w pełni Pana satysfakcjonuje?– Trudno być niezadowolonym z wicemistrzostwa. Sukcesem przy trapiących nas kontuzjach było już samo dotarcie do finału. Za bardzo dobre trzeba też uznać nasze występy w europejskich pucharach. Trochę większe były oczekiwania po fińskim rozgrywającym. Myśleliśmy, że będzie trochę lepszy.Trochę zamieszania wywołała nagła zmiana na stanowisku trenera...– Drużyna grała słabo. Zarząd podjął decyzję o rozstaniu się z trenerem Prielożnym. Podjęliśmy taką decyzję wspólnie. Widziałem, że treningi nie wyglądają tak jak wtedy, gdy zdobywaliśmy mistrzostwo kraju. Nie będziemy wracać do tego tematu. Nie gniewamy się z trenerem Prielożnym. Przyjęliśmy od niego gratulacje za zdobycie wicemistrzostwa, utrzymujemy z nim kontakt. Taki to jest zawód. Nie tylko my zmieniliśmy trenera w czasie sezonu. Zdecydowali się na ten krok również w Olsztynie i Kędzierzynie.Wasza decyzja nie spotkała się z przychylnym przyjęciem kibiców, którzy powstrzymywali się od dopingu w pierwszym meczu w hali w Szerokiej pod wodzą nowego trenera.– To nie była cisza skierowana przeciwko nam. To był protest przeciwko postawie drużyny w przegranym meczu w Rzeszowie. Dzisiaj można powiedzieć, że wyszło to na dobre.Drużyna gra na najwyższym poziomie sportowym w kraju, widać też stały postęp organizacyjny w klubie. Czy uważa Pan, że osiągnęliście już pod tym względem w pełni zadowalający pułap?– Uważam, że jesteśmy profesjonalnie zorganizowanym klubem. Plamen Konstantinow grał w wielu klubach z europejskiej czołówki i stwierdził, że nic nam do nich nie brakuje. Nie mamy hali, zaplecze jest, jakie jest. Obecny zarząd miasta nie jest zainteresowany – przynajmniej na razie – rozbudową obiektu.Rozmawiamy z trenerem Boskiem. Wyraził chęć dalszej współpracy. Jest dżentelmenem, jak daje słowo, to go dotrzymuje. Jednak o tym, czy będzie dalej pracował z zespołem, będzie można powiedzieć po podpisaniu nowego kontraktu.Parę tygodni temu o klubie zrobiło się głośno w kontekście sponsorowania go przez spółkę skarbu państwa...– Sprawa sponsorowania naszego klubu przez spółkę skarbu państwa okazała się niefortunną wypowiedzią ministra. Jastrzębska Spółka Węglowa nie jest jedyną spółką w kraju, która sponsoruje sport z osiąganych zysków. Na pewno zapowiedzianej rewolucji na tym polu nie będzie. Z rozmów ze sponsorami wynika, że są zadowoleni z tego sezonu. Podporą tej drużyny miał być Przemek Michalczyk, kontuzja wyłączyła go zupełnie z gier w rundzie play-off. Choroby i kontuzje nękały pozostałych zawodników. Wszyscy chyba te nasze problemy zrozumieli.Od wielu lat mówi się o konieczności rozbudowy waszej hali...– Koszt rozbudowy hali to kwota rzędu 8 milionów złotych. Nie jesteśmy w stanie zagwarantować takiej ilości pieniędzy. Mamy środki na sam szkielet. Szukamy pieniędzy z Unii Europejskiej. Współpracuje z nami firma, która zajmuje się pozyskiwaniem funduszy europejskich na rozbudowę hal sportowych. Nasze władze miasta tłumaczą się, że to nie jest ich problem, bo hala nie jest ich własnością. Ale nie chcą jej od nas przejąć, żeby jej nie utrzymywać.Czego można się spodziewać po drużynie w nadchodzącym sezonie?– Na pewno gry na najwyższym poziomie i walki o mistrzostwo. Pod tym kątem będziemy budować zespół. Zdaję sobie sprawę, że wiele drużyn takie cele sobie stawia. Czas pokaże, co z tego wyniknie. Wystarczy przecież, by powstał konflikt w drużynie, by pojawiły się kontuzje... i najśmielsze plany trzeba będzie weryfikować.Pojawiła się informacja, że możecie zagrać w Lidze Mistrzów...To, czy będziemy grać w Lidze Mistrzów, jeszcze się rozstrzygnie. Jesteśmy przygotowani na to, by przystąpić do tych rozgrywek. Gdyby była hala w Jastrzębiu, nie musielibyśmy jeździć do Spodka w Katowicach. Zakres robót przy remontowanej hali przy ul. Leśnej jest tak szeroki, że wątpię, aby się zakończył w wystarczającym terminie.Czy w momencie, gdy świętujecie wywalczenie wicemistrzostwa kraju, chciałby Pan komuś szczególnie podziękować?Chciałbym podziękować sponsorom, współpracownikom, wszystkim życzliwym ludziom i naszemu klubowi kibica.Wiceprezes klubu Zdzisław Grodecki:Jak Pan ocenia sezon, w którym tak wiele się wydarzyło?– To był najlepszy sezon w historii klubu. Pokonaliśmy Iskrę Odincowo w spotkaniu 1/8 Pucharu CEV. Juniorzy dotarli do ćwierćfinału MP. Jestem też przekonany, że gdyby nie choroby, kontuzje, to sportowo pokonalibyśmy Bełchatów. Zawsze dążymy do mistrzostwa. Medal srebrny jest sukcesem, ale brak złotego medalu jest porażką.Co miało decydujący wpływ na niespodziewaną jednak decyzję o zmianie trenera?Decyzja o zmianie trenera nie była zaskakująca. Naszym celem było zdobycie Pucharu Polski i zakwalifikowanie się do finału Pucharu CEV. Jeśli zespół nie realizuje założeń, to przegrywa trener.Igor Prielożny po rozstaniu się z klubem tłumaczył się w mediach z polityki transferowej, na jaką miał wpływ przed sezonem...Trzeba podkreślić, że zawodnicy sprowadzeni do klubu przed tym sezonem spełnili pokładane w nich nadzieje. Należy ich wszystkich pozytywnie ocenić. Od przyszłego tygodnia będziemy myśleć o przyszłym sezonie. Teraz cieszymy się jeszcze z sukcesu, jakim było zdobycie wicemistrzostwa kraju. Trener Ryszard Bosek ma ważny kontrakt do 30 czerwca z opcją przedłużenia. Za dwa tygodnie powinno się wyjaśnić, czy nadal będzie pracował w naszym klubie.Jak sponsorzy odbierają wyniki i poczynania klubu?Sponsorzy są zadowoleni z organizacji, profesjonalizmu i wyniku. Klub widzi potrzebę rozbudowy hali jako fundamentu pod budowę ośrodka siatkówki. To jest w tej chwili nasz priorytet. Jesteśmy jedynym klubem w Polskiej Lidze Siatkówki, który jest właścicielem hali. Nie możemy być jednak jedynymi inwestorami. Dążymy wszelkimi siłami do rozbudowy, ale musimy w tym względzie liczyć na wsparcie samorządu. Tak jest wszędzie.
Rozmawiał: GRZEGORZ KOWALCZYK

Komentarze

Dodaj komentarz