Mini ster


To, co wydarzyło się w ciągu kilku ostatnich dni, to lekcja demokracji, którą zapewne zapamiętamy na długo. Młodemu pokoleniu nawet sto godzin wiedzy o społeczeństwie nie zastąpiłoby tej pokazowej lekcji, jaką ostatnio zafundowali nam politycy. Wiemy już, do czego służą ministerstwa i że można je mnożyć przez podział, w zależności od politycznego zapotrzebowania, na lukratywne stołki i to bez dodatkowych kosztów. Wiemy też, że ministrów można obsadzać nawet losowo, pod warunkiem oczywiście, że ma się w swoich szeregach tak znakomitych fachowców, którzy są w stanie podołać każdemu wyzwaniu; czy to będzie gospodarka, edukacja, rolnictwo, sport czy rybołówstwo, nie ma większego znaczenia.W przedszkolach, w których są jeszcze zabawki plenerowe starego typu, można spotkać wykonane z rurek samochodziki z dwiema, trzema, a nawet czterema kierownicami. To zabawka z jednej strony bardzo praktyczna, bo przedszkolanki mają spokój z dzieciakami, które chcą siedzieć za kierownicą, a chcą na ogół wszystkie, ale też mocno nieedukacyjna. Przecież nawet średnio rozgarnięte średniaki wiedzą, że samochodem może kierować tylko jedna osoba.Obawiam się, że liderzy rządzących obecnie w naszym kraju partii wsiedli do takiej właśnie limuzyny z trzema kierownicami. Podzielili się władzą, każdy ma swój minister, miejsca są – a jakże – wygodne, pytanie tylko, dokąd nas dowiozą.Piątkowa „Gazeta Wyborcza” na pierwszej stronie zamieściła artykuł pt. „Samoobrona daje pracę! Komornikom”. Donosi w nim, że komornicy zajęli już pensje co piątego posła Samoobrony, a długi samego tylko wiceprzewodniczącego tej partii wylicza na 1,4 mln zł. Nawet parlamentarzysta jest tylko człowiekiem, więc nie wierzę, że ci tonący w długach wybrańcy narodu zaprzątają sobie głowę tak błahymi sprawami jak naprawa Rzeczpospolitej czy pomyślność obywateli. No chyba, że mamy do czynienia z partią schizofreników. WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz