Ziemia drzy  domy pekaja
Ziemia drzy domy pekaja


Na razie bezskutecznie korespondują z kopalnią, która nie przyznaje się do szkód wyrządzonych w wyniku prowadzonej eksploatacji węgla. Pierwszy wstrząs, który postawił mieszkańców Połomi na równe nogi, miał miejsce 13 listopada zeszłego roku. Była godzina 16.10, gdy nagle ziemia zadrżała. – Wszystko zaczęło się ruszać. Żyrandole się bujały, ruszały się szyby w meblach. Nikt nie wiedział, co się stało – relacjonuje Bernadeta Pawela. Wówczas nikt nie zdawał sobie sprawy, że tego typu zdarzenia będą się powtarzały. Kiedy w ciągu paru miesięcy ziemia w Połomi zadrżała jeszcze kilkakrotnie, mieszkańcy postanowili interweniować.Każdy swojeWłaściciele domów, na których pojawiły się pęknięcia, wystąpili do działu szkód górniczych o naprawienie uszkodzeń. Jednak ich wnioski zostały odrzucone. Przedstawiciele kopalni dokonali oględzin w rejonie epicentrum wstrząsów i uznali, że uszkodzenia domów nie mają nic wspólnego z fedrowaniem. „Budynek zlokalizowany jest w odległości powyżej dwóch km od epicentrum wstrząsu. Mógł on być odczuwany przez użytkowników obiektu, natomiast opisywane uszkodzenia nie mogą być jego skutkiem” – przeczytał ze zdumieniem Krzysztof Trojan w odpowiedzi na swój wniosek. O tym, że Jas-Mos nie przyznaje się do winy, poinformowano też władze gminy.Dyrekcja zakładu przyznała co prawda, że zjawisko wstrząsów występuje przy prowadzeniu eksploatacji górniczej. „Planowanie liczby wstrząsów jest niemożliwe, ale jest prognozowana ich energia i przyspieszenie. Na podstawie dotychczasowych pomiarów można stwierdzić, że maksymalne amplitudy skutecznie rejestrowanych przyspieszeń drgań gruntu nie przekroczyły dopuszczalnych wartości i nie mogą powodować uszkodzeń budynków oraz stwarzać zagrożenia dla mieszkańców” – napisał m.in. dyrektor kopalni Piotr Chmiel.Wszystko na kartcePonadto podkreślił, że równocześnie ze sporządzaniem planu ruchu Jas-Mosu na lata 2005-2007 wykonano inwentaryzację obiektów określającą ich odporność. Jej wyniki potwierdziły, że budynki znajdujące się w rejonie fedrunku są wystarczająco odporne na ewentualne wstrząsy. Zbigniew Pawela mówi, że jest to absolutnie niemożliwe. Od czasu, kiedy zaczęły występować wstrząsy, na budynkach jego i sąsiadów pojawiły się pęknięcia. Od tej pory ludzie skrzętnie notują na kartkach wszystkie drgania. Jak twierdzi Zbigniew Pawela, kopalnia wykorzystała to, że zapowiadała się zmiana przepisów.Kto chciał dochodzić odszkodowania w sądzie, od 2 marca musiał wpłacić 5 procent wartości roszczenia. – Kogo byłoby na to stać? Tym bardziej że nikt nie ma pewności, iż wygra proces – mówi Zbigniew Pawela. Kontrowersyjny zapis, przypomnijmy, już nie obowiązuje, gdyż parlament w maju dokonał zmiany w ustawie. Kopalnia nie zlekceważyła jednak zgłoszeń mieszkańców Połomi. Gdy zaczęli składać wnioski o odszkodowania, na jednej z posesji przy ul. Podgórnej zainstalowano aparaturę sejsmograficzną, która od tej pory rejestruje przyspieszenia drgań gruntu. Jak mówi Ilona Tarnowska, szefowa działu szkód górniczych, zgodnie z przepisami kopalnia ma obowiązek przeprowadzić wizje lokalne, by ustalić, czy rzeczywiście pęknięcia powstały w wyniku wstrząsów.Nie zlekceważyli– Wykonanie ekspertyzy zleciliśmy biegłym, którzy obecnie dokonują oględzin budynków w Połomi. Dalsze kroki będą zależały od tego, co znajdzie się w ekspertyzie – dodaje Ilona Tarnowska. Jej zdaniem wstrząsy występujące w rejonie ulicy Centralnej niekonieczne muszą być spowodowane fedrunkiem w Jas-Mosie. Na tym obszarze odczuwalne są także skutki eksploatacji węgla w kopalniach Marcel i Rydułtowy-Anna. – Po wstrząsach pojawiły się nie tylko pęknięcia. W łazienkach odpadają kafelki, rozchodzą się dylatacje. A oni próbują nam wmówić, że nie jest to spowodowane drganiami ziemi. To czym, skoro wcześniej tego nie było? – pyta Zbigniew Pawela.
Tekst i zdjęcie: ARKADIUSZ KUTA

Komentarze

Dodaj komentarz