Niegościnne miasto


Do obowiązków organizatora, Stowarzyszenia Kultury Ziemi Raciborskiej „Źródło”, któremu prezesuje Aldona Krupa, należało przygotowanie wariantu awaryjnego, czyli rozwiązania, które pozwoliłoby przeprowadzić imprezę w przypadku niepogody bez szkody dla artystów i widzów. Aldona Krupa uważa, że dołożyła wszelkich starań. Jak mówi, pytała w lutym pracowników Domu Kultury „Strzecha”, czy podobnie jak w przypadku poprzednich pięciu edycji festiwalu będzie mogła podnająć salę, gdyby aura okazała się niesprzyjająca. Dowiedziała się, że musi sprawę załatwić formalnie, wysyłając pismo do prezydenta. Pismo z siedmioma punktami odnośnie m.in. wydania zgody na zabezpieczenie imprezy przez straż miejską, ustawienia barierek czy właśnie udostępnienia sali wylądowało na biurku prezydenta 13 marca. Prezes Źródła dostała odpowiedź już tydzień później, ze zgodą na wszystkie podpunkty za wyjątkiem wynajmu sali. Powodem odmowy było zajęcie sali na potrzeby cyklicznego przeglądu muzyki rockowej Rock co Rok, co miało zaangażować wszystkich pracowników RCK.– Zadzwoniłam jeszcze później do Strzechy z pytaniem, czy zgodziliby się udostępnić salę w razie zapewnienia przez nas akustyka i posprzątania po wszystkim. Nie zgodzili się – mówi Aldona Krupa. Twierdzi, że w związku z tym zaczęła szukać innego wyjścia. Wynajęła dodatkową scenę za 2,5 tys. zł, na co mieli się poskładać rodzice dzieci z jej zespołów. Sprowadziła również z Cieszyna namioty wojskowe, które przywiozła jej straż graniczna. Namioty te rozłożyli strażacy. Browar raciborski pożyczył 15 dużych parasoli i ławki. Aldona Krupa mówi, że na tyle, ile miała możliwości, to zabezpieczyła imprezę od deszczu. Twierdzi, że wynajęcie dużego namiotu nie wchodziło w grę po pierwsze ze względu na koszty, sięgające około 12 tys. zł. Drugim powodem była spora liczba imprez zaplanowanych na długi weekend i związana z tym rezerwacja namiotów.– Nadszedł pierwszy maja, festiwal się rozpoczął, padał deszcz, było zimno. Tymczasem rodzice przyszli do mnie i mówili, że zarówno Raciborskie Centrum Kultury, jak i Strzecha były zamknięte, a Rock co Rok ma się odbyć drugiego maja. Uważam więc, że odmówienie mi sali było zwykłą złośliwością dyrektora RCK. Prezydent nie musiał się przecież orientować w dacie imprezy. Dyrektor RCK wpuścił go w kanał – opowiada Aldona Krupa.Leszek Wyka, szef Raciborskiego Centrum Kultury, nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że prezes SKZR Źródło od dnia otrzymania odpowiedzi od prezydenta do 30 kwietnia nie wykonała do niego ani jednego telefonu z zapytaniem o salę.– Niech się pani prezes uderzy w pierś i przyzna, że zawiodła u niej logistyka, a nie opowiada, że wielokrotnie monitowała w tej sprawie. To wierutna bzdura. Oświadczam, że poza tym jednym pismem nie było od niej żadnego odzewu. Dyrektor twierdzi, że w przeszłości RCK wielokrotnie wyciągało zespoły Aldony Krupy z opałów, a to pożyczając stroje, buty, wynajmując salę i to za każdym razem nieodpłatnie. Zatem przy odrobinie inicjatywy ze strony pani prezes być może i teraz udałoby się coś ustalić.– Ja nie jestem Duchem Świętym, więc nie wiem, co porabia prezes SKZR, a nie śledzę jej poczynań. Owszem, pozmieniało się u nas z Rock co Rokiem w Strzesze, ale nie mam obowiązku tłumaczyć się z tego przed tą panią – mówi Leszek Wyka. Pierwszego maja planowano przesłuchania zespołów, do czego ostatecznie nie doszło.Temat podniósł na sesji 24 maja radny Stanisław Borowik, grzmiąc o skandalu i wstydzie, jakim okrył się niegościnny Racibórz. Dzieciom i młodzieży z południa Europy, nieprzywykłym do takiego klimatu, przyszło występować w spartańskich warunkach, w chłodzie i deszczu.– Szkoda, że pan radny, który miał mnie do dyspozycji na czterech posiedzeniach komisji, nie powiedział mi o tym w ich trakcie, tylko czekał na sesję, żeby zabłysnąć na forum – kwituje dyrektor RCK.– Moim zdaniem żadnego skandalu nie było. Zawaliła organizatorka, a winę próbuje zrzucić na pracowników RCK – broni podległą sobie placówkę Mirosław Szypowski, zastępca prezydenta Raciborza.Według wiceprezydenta prezes Aldona Krupa dostała z miasta i powiatu pieniądze na zorganizowanie festiwalu. Zarazem do jej obowiązków należało zabezpieczenie pomieszczenia zadaszonego na wypadek niepogody, bo takie ryzyko istnieje zawsze przy imprezach plenerowych.– Takie zobowiązanie przyjmuje na siebie organizator, niezależnie czy jest to impreza lokalna, czy międzynarodowa. Trudno sobie wyobrazić, aby pracownicy RCK gonili za panią prezes, próbując jej oferować salę w jednym czy drugim domu kultury. Taką postawę organizatora weźmiemy pod uwagę w przyszłym roku podczas dzielenia pieniędzy na nowe projekty – kończy Szypowski.TOMASZ RAUDNER, zdjęcie archiwum SKZR Źródło

Komentarze

Dodaj komentarz