Zastrajkuja czy nie
Zastrajkuja czy nie


Kierownictwo placówki nie spodziewało się takiego obrotu sprawy, gdyż na początku roku dało podwyżki załodze, a gdy pytaliśmy, na co postawi, usłyszeliśmy, że chciałoby pielęgnować to, co jest. Ośrodek nie ma bowiem długów, odnotowuje za to zyski (choć trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę fatalną kondycję polskiej służby zdrowia), tymczasem kilka lat temu miał ponad 4 mln zł zobowiązań, z czego niemałą część stanowiły należności pracownicze z tytułu słynnej ustawy 203. W poprzedniej kadencji na czele rady społecznej stanął wiceprezydent Daniel Wawrzyczek. Jak wspomina, gremium uznało, że jedynym wyjściem jest przekształcenie szpitala w zakład niepubliczny, czyli spółkę prawa handlowego będącą własnością gminy.Kierunek: spółkaLudzie pukali się wtedy w czoło, pytając, jak tu leczyć się w spółce podlegającej regułom wolnego rynku. Rada miasta poparła jednak to stanowisko i podjęła uchwałę, na mocy której 1 kwietnia 2003 roku działalność zaczęły Miejskie Zakłady Opieki Zdrowotnej spółka z o.o. (w ich skład wchodzą szpital i pogotowie), a ich władze przystąpiły do przywracania ośrodkowi płynności finansowej. Jak wyjaśnia prezes Katarzyna Siemieniec, redukcja kosztów polegała na ograniczeniu zatrudnienia (odeszło ok. 50 osób głównie z administracji i tzw. personelu pomocniczego) i skupieniu wszystkich komórek w jednym miejscu, gdyż zakład publiczny był rozrzucony po całym mieście. – Na przykład administracja mieściła się w os. Sikorskiego, a laboratorium mikrobiologiczne przy ul. Promiennej, co rodziło koszty utrzymywania dodatkowych budynków – wyjaśnia Witold Nowak, dyrektor szpitala i kierownik pogotowia.Teraz już prawie wszystko mieści się w gmachu nowego szpitala w os. Księcia Władysława. Ostatnio przeniosła się tu mikrobiologia. Przygotowanie jej pomieszczeń kosztowało 200 tys. zł. Połowę tej sumy dała gmina, resztę MZOZ. Wkrótce przyjdzie kolej na przeprowadzkę pogotowia, które urzęduje obok gmachu starego szpitala, a ma ulokować się obok izby przyjęć. Wyszykowanie mu siedziby wedle wstępnych szacunków będzie kosztowało ok. 250 tys. zł. Pieniądze wyłoży gmina, a modernizacja ma zacząć się w tym roku. Proces scalania placówek MZOZ-u jeszcze więc trwa, zakończyła się natomiast restrukturyzacja zatrudnienia. – Obecnie w szpitalu oraz pogotowiu pracuje 350 osób i jest to liczba adekwatna do potrzeb, gdyż dokonaliśmy m.in. łączenia działów i stanowisk – wyjaśnia pani prezes. W grudniu zeszłego roku spółka uporała się ze spłatą ostatnich zobowiązań z tytułu ustawy 203.Były podwyżkiTeraz nie musi przejmować się jej zapisami, ponieważ ich rygorom podlegają tylko publiczne ZOZ-y. W styczniu wszyscy pracownicy dostali podwyżki, zgodnie z deklaracją, że nastąpią one po spłacie należności z tytułu tej ustawy. Pensje zasadnicze lekarzy i personelu medycznego z wyższym wykształceniem wzrosły o 200 zł, tzw. personelu średniego (głównie pielęgniarki) o 150 zł, a personelu niższego (salowe i sprzątaczki) o 100 zł. – Daliśmy takie pieniądze, na jakie było stać spółkę – tłumaczy pani prezes. Jak bowiem wyjaśnia, brak długów wynika nie z nadmiaru pieniędzy, ale tego, że tu każdą złotówkę ogląda się z dwóch stron, nim się ją wyda. Jest jeszcze jeden aspekt, którego znaczenia nie sposób przecenić. Gdy szpital był publiczny, jego działalność nadzorowała rada społeczna, która składała się z kilkunastu osób, więc już samo ich zebranie stanowiło problem, tymczasem każda decyzja wymagała zgody tego organu.Teraz kontrolę sprawuje rada nadzorcza, która składa się z trzech członków (to przedstawiciele gminy), a cały zarząd to pani prezes. – Porozumiewanie się jest więc dużo prostsze, jesteśmy w stałym kontakcie z właścicielem, czyli gminą, a sprawozdania finansowe składa się nie raz na jakiś czas, ale na bieżąco. To jest chyba najważniejsze w procesie zarządzania – uważa Katarzyna Siemieniec. Prawie 90 proc. budżetu to suma kontraktu z NFZ-em, reszta to dochody z działalności laboratorium analitycznego, sterylizatorni, pracowni RTG oraz opłaty od pacjentów prywatnych, jeśli zdarzą się tacy chorzy. Władze MZOZ-u zamierzają inwestować w te pracownie, żeby mieć jak najwięcej pieniędzy, bo wtedy diagnostyka i opieka medyczna będą na wyższym poziomie. Ostatni wielki sukces to uruchomienie tzw. wyjazdowego zespołu reanimacyjnego w pogotowiu. – Sanitarkę kupiliśmy sami za ok. 150 tys., a od 1 marca mamy kontrakt z NFZ-em na świadczenie usług tego typu – wyjaśnia dyrektor Nowak.Specjalista poszukiwanyTo ważne dla np. chorych z zawałem serca, których trzeba jak najszybciej przewieźć do kliniki kardiologii na zabieg koronarografii, a nieraz i stentowania. Dopóki nie było tego zespołu, erkę ściągano z różnych miast. – Teraz jest na miejscu, a to daje szansę na wygranie wyścigu z czasem, który nieraz decyduje o życiu pacjenta – dodaje dyrektor. Rozwiązanie jednego problemu nie oznacza pozbycia się drugiego. Chodzi, jak wszędzie, o brak specjalistów, głównie anestezjologa. Lekarza (jakiejkolwiek specjalności) poszukuje też pogotowie, ale bez efektów. Powodem są niskie zarobki, bo ostatnie podwyżki niewiele tu poprawiły, choć na płace idzie o ok. 100 tys. zł miesięcznie więcej niż kiedyś. Pytanie zatem, na ile pracownicze żądania pokrzyżują plany rozwijania ośrodka. Katarzyna Siemieniec już jednak wie, że bez zwiększenia sumy kontraktu z NFZ-em nie będzie w stanie spełnić postulatów związkowców.
Tekst i zdjęcia: ELŻBIETA PIERSIAKOWA

Komentarze

Dodaj komentarz