Wymarzone wakacje


Kiedyś, gdy trzeba było płacić za negatyw, a potem za każdą kolejną odbitkę, wczasowicz nie tylko fotografował, ale i kalkulował. Brak tego ekonomicznego hamulca sprawia, że posiadacze cyfrówek wpadają w istny trans i jak kiedyś oglądanie zdjęć Kowalskiego z urlopu zajmowało nie więcej niż kwadrans, tak teraz przeglądanie wakacyjnych fotek na monitorze komputera zajmuje nawet pół dniówki.Gdy tak słuchałem wypoczętego kolegi, uderzyło mnie, że z największym zadowoleniem mówił nie o urokach greckich plaż i powabnych Greczynkach, ale o tym, że nie docierały tam toksyczne wieści z Polski; że odpoczął od naszej absurdalnej polityki, od rządu, premiera, liderów partii i różnych takich. O aferze teczkowej piątego stopnia zagmatwania Zyty Gilowskiej dowiedział się dopiero z radia w autokarze.Ciekawe, że takimi atrakcjami biura podróży nie kuszą przyszłych urlopowiczów. „Superoferta: 50 metrów do morza i 5 tysięcy kilometrów od Andrzeja Leppera!!! Tylko podróżując z nami, nie dowiesz się, co kombinuje polski rząd!!!”.Swoją drogą to niesprawiedliwe, że takie kojące luksusy spotykają jedynie osoby odpoczywające daleko od granic naszej Rzeczpospolitej. Takie terapeutyczne turnusy bez polityki przydałyby się zapewne wszystkim rodakom. Niestety całego narodu za granicę wyekspediować się nie da. Da się za to wysłać tzw. klasę polityczną: prezydenta, premiera, rząd w komplecie i obie izby parlamentu. Za pieniądze z rezerwy budżetowej kupić jakąś bezludną wyspę, postawić tam nawet luksusowy pensjonat będący repliką gmachu Sejmu i co roku wysyłać tam na cały lipiec wspomniane towarzystwo. Ależ by to były wakacje! Lipiec miesiącem narodowej ulgi! Wiadomości z pogodą trwałyby jakieś 10 min, a Monika Olejnik rozmawiałaby w cztery oczy z grzybiarzami, miłośnikami karawaningu i harcerzami.Większość rodaków twierdzi, że w Polsce zamiast coraz lepiej jest coraz gorzej, a skoro tak, oddelegowanie rządzących na przymusowe wakacje może nam wyjść tylko na dobre.WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz