Szymek potrzebuje pompy
Szymek potrzebuje pompy


Swoje kilkumiesięczne życie Szymek spędził między zabrzańską kliniką a warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka. Maluch urodził się w siódmym miesiącu ciąży, ważąc 1,77 kg. Najgorsze rodzice mieli dopiero usłyszeć. W drugiej dobie maluch przeszedł bardzo ciężka operację. – Szymek dostał takiego skrętu jelit, że trzeba go było natychmiast operować. Wycięto mu 2/3 jelita cienkiego. Pozostawiono zaledwie 60 cm jelit. Ta operacja uratowała mu jednak życie. Chociaż lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, moje dziecko walczyło o nie – mówi Wioletta Baluch, mama Szymka. Przez cztery miesiące chłopczyk przebywał w klinice w Zabrzu. – Raz było dobrze, raz gorzej, raz bardzo źle. Codziennie jeździliśmy do dziecka i cały czas z obawą o jego życie – opowiada pani Wioletta. Przez brzuszek chłopczyk miał wyprowadzoną cekostomię. Niestety podawany doustnie pokarm dosłownie przelewał się przez niego. Szymek chudł w straszliwym tempie. Zrozpaczona matka ze łzami w oczach patrzyła, jak jej dziecko niknie w oczach. W czwartym miesiącu życia ważył zaledwie 2,5 kg. Wioletta i Piotr Baluchowie pokazują zdjęcie swojego syna, zrobione w klinice telefonem komórkowym. Widać dziecięcy szkielecik powleczony skórą. – To jedyne zdjęcie. Więcej nie miałam siły zrobić – wzdycha mama Szymka.Wtedy zapadła decyzja o przewiezieniu chłopczyka do warszawskiego Centrum. Tu przez kolejne miesiące Szymek walczył o życie. I udało się. Dopiero podłączony do pompy infuzyjnej otrzymywał specjalny pokarm, dzięki któremu mógł żyć. Warszawę opuszczał z wagą wyższą o 5,5 kg i wypożyczoną z centrum pompą infuzyjną.Jak mówią, prawidłowe odżywianie jest Szymkowi potrzebne, żeby jelita mogły nie tylko pracować, ale co najważniejsze – rosnąć wraz z nim. To ogromna szansa, by chłopczyk w przyszłości mógł normalnie funkcjonować już bez aparatury. – Do tej pory Szymek nie tylko się odbudował, ale zszedł z czasu, na który podłączany jest do pompy. Najpierw były to 22 godziny, a dzisiaj 13 godzin –nie kryje radości pani Wioletta. Raz w miesiącu otrzymuje refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia zestaw składników żywieniowych. Witaminy, glukoza i tłuszcze wtłaczane są przez urządzenie z rurką zamocowane na klatce piersiowej dziecka, tzw. browiak. Jednak sen z oczu spędza rodzicom świadomość, że aparatura może się zepsuć. Jest stara, a wcześniej służyła kilkorgu innym dzieciom. Nowa pompa infuzyjna kosztuje 10 tys. zł. Nie stać ich na taki wydatek. Przed urodzeniem Szymka pani Wioletta pracowała dorywczo. W związku z chorobą dziecka musiała z pracy zrezygnować. Rodzinę utrzymuje mąż. Oprócz Szymka w domu są jeszcze dwie dziewczynki – 7-letnia Paulinka i 6-letnia Dominika. Szymon jest bardzo ruchliwym dzieckiem. Zaczyna odrabiać stracone miesiące. – Nie chcę myśleć o tym, gdyby pompa się zepsuła. Serwis jest za granicą. Zanim wróciłaby z naprawy, Szymek na długi czas trafiłby do szpitala – mówi pani Wioletta. Podczas ostatniej wizyty, 3 sierpnia, w Warszawie dostała nowy akumulator i wymieniono w aparaturze kable. O pomoc w zakupie nowej pompy Baluchowie starali się w różnych instytucjach – NFZ, ośrodku pomocy rodzinie. Wszędzie patrzono na nich jak na intruzów. Ostatecznie pomogli mieszkańcy Wilczy. Najpierw dzieci ze szkoły zorganizowały akcję „serduszko za złotówkę”, potem kościół włączył się w zbiórkę. Pieniędzy wciąż jednak jest za mało. Wioletta Baluch nie poddaje się. – Dla mojego dziecka zrobię wszystko. Będę pukać do każdych drzwi. Nie jestem samolubna. Jeśli uda się uzbierać pieniądze na nową pompę, to wiem, że jak nie będzie już potrzebna Szymkowi, uratuje życie innemu dziecku. Jak tylko jelita samodzielnie podejmą pracę, sprzęt, który udałoby się kupić dzięki darczyńcom, przekażemy innemu dziecku.Pieniądze dla Szymka można wpłacać na konto: BPH PBK SA oddział w Warszawie nr 55, 1060 0076 0000 4011 3000 5673: „Instytut Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka, oddział żywienia” z dopiskiem „żywienie pozajelitowe (Szymon Baluch)”.
Tekst i zdjęcia: MAŁGORZATA SARAPKIEWICZ

Komentarze

Dodaj komentarz