Na nic straszaki
Na nic straszaki


Odchody ptaków niszczą francuskie dachówki i zatykają rynny. Gdy pada deszcz, woda wypływa z nich bokami i zalewa elewację. Co dwa miesiące wynajęty człowiek wyjmuje z rynien 20 kg nieczystości. To spory i kosztowny problem, bo za każdym razem właściciel musi wynajmować zwyżkę. Wymaga to uzyskania w urzędzie miasta zgody na zajęcie przez nią tzw. pasa drogowego. Jeśli leje, akcję trzeba odwołać, ale pieniądze wydane na urzędowe pozwolenie przepadają.W październiku ubiegłego roku napisał w sprawie gołębi pierwszy list do magistratu, opisując swoje kłopoty. Zastępca prezydenta udzielił mu odpowiedzi, z której właściwie nic nie wynikało. Napisał m.in.: „Występujące w takich miejscach ptaki są z jednej strony żywą dekoracją i znakiem czystego powietrza, a z drugiej strony niestety źródłem zanieczyszczeń. Wspomniał też o delikatnej kwestii zniechęcania ludzi do dokarmiania ptaków i konieczności współdziałania. Korespondencję z urzędem kamienicznik prowadzi do dnia dzisiejszego, ale nic konkretnego z niej dla niego nie wynika”.Równolegle próbował rozwiązać problem na własną rękę. Po rozmowach z weterynarzem sprowadził z USA zestaw do odstraszania gołębi. Składał się niewielkiego głośnika i urządzenia emitującego naturalne odgłosy sowy i sokoła. Głośnik wystawił w górnej części dachu. Co kilka minut rozlegał się jazgot drapieżnych ptaków.– Podziałało przez jakieś dwa, trzy dni, potem gołębie się przyzwyczaiły i przestały reagować. Radzono mi, żebym wysypał truciznę, ale takie rozwiązanie jest dla mnie nie do przyjęcia – mówi Jan Noga.Kilka dni temu, po konsultacjach z weterynarzem, w jednym z okien na strychu zainstalował wykonane na zamówienie, elektroniczne urządzenie. Co kilka minut metalowy bolec z różną częstotliwością uderza w futrynę okna, powodując niemały hałas. To niestety kolejny humanitarny, ale zupełnie nieskuteczny sposób. Siedzące za szybą dwa gołębie nic sobie ze stukania nie robią. Podobne urządzenia właściciel chciał zainstalować we wszystkich oknach, ale skoro prototyp nie zdał egzaminu, zrezygnował. W czasie planowanego remontu chce wprawić nowe okna i zainstalować je tak, by gołębie nie miały już gdzie siadać.Na razie gołębie górą, Jan Noga ma jednak nadzieję, że władze miasta zechcą jednak znaleźć jakieś kompromisowe rozwiązanie tego problemu.
Tekst i zdjęcie: (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz