Gdy sciany maja uszy
Gdy sciany maja uszy


Policjant przychodzi w nocyKonflikt zaczął się we wrześniu zeszłego roku. Iza opowiada, że niedługo po wakacjach spotkała się z przyjaciółmi w swoim mieszkaniu. – Rozmawialiśmy przy zamkniętych oknach i słuchaliśmy muzyki – relacjonuje. – Radio grało naprawdę cicho. Około godz. 3.20 odezwał się dzwonek do drzwi. Popatrzyłam przez „oczko” i zobaczyłam dwie sylwetki w mundurach. Jeden z mężczyzn powiedział, że są z policji. Nie otworzyłam, bo była noc. Skąd mogłam wiedzieć, że są prawdziwymi policjantami? Odeszłam od drzwi, ale oni zaczęli dobijać się coraz głośniej. Bałam się, że zbudzą sąsiadów.Iza otworzyła. Jeden z funkcjonariuszy przedstawił się, potem okazało się, że jest sąsiadem z dołu. Poinformował dziewczynę, że zakłócają ciszę nocną. Poprosił Izę o okazanie dowodu tożsamości. – Następnie sprawdził przez radiotelefon, czy nie jestem notowana w policyjnej bazie danych – żali się Iza. – Czułam się fatalnie. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z policją, a ten funkcjonariusz pytał o moje ewentualne problemy z prawem. Wreszcie oznajmił, że jeśli nie przyjmę mandatu, to skieruje sprawę do sądu grodzkiego. Nie powiedział, jak wysoka to będzie kara. Byłam przerażona, więc zgodziłam się na wypisanie druczku.Sąsiedzi nie słyszeliPolicjant wręczył dziewczynie mandat na kwotę 200 zł. Iza czuje się niewinna. W następnym dniu przeprowadziła sondę wśród sąsiadów. Pytała, czy obudziły ich jakieś hałasy. Dwanaście osób odpowiedziało, że nic nie słyszało. Dziewczyna złożyła skargę na postępowanie funkcjonariusza i wniosek o uchylenie mandatu w rybnickiej komendzie policji. Jednakże sprawa trafiła do sądu grodzkiego, który orzekł, że musi uiścić mandat.W trakcie policyjnej interwencji pani Maria była z mężem na wczasach. Kiedy wróciła do domu i dowiedziała się o wszystkim, nie mogła w to uwierzyć – Córki nigdy nie sprawiały trudności wychowawczych – zapewnia. – Jeśliby nawet młodzież zachowywała się zbyt głośno, w co nie wierzę, policjant nie musiał od razu karać córki 200-złotowym mandatem. Przecież o wiele bardziej poważne sprawy kończą się pouczeniem.Remontować też nie wolnoKolejna interwencja pana sierżanta miała miejsce na wiosnę. – Właśnie remontowaliśmy mieszkanie – opowiada pani Maria. – Około godz. 18.40 zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się nasz sąsiad z dołu. Pytał, kiedy wreszcie skończymy pracę, bo nie może spać jego dziecko. Tymczasem mąż musiał przewiercić jeszcze jeden otwór. Wiadomo, że cisza nocna zaczyna się dopiero od godz. 22. Kiedyś musieliśmy zrobić ten remont.Pani Maria uważa, że tak naprawdę funkcjonariusz nie wiedział, co dzieje się w bloku, bo telefonował z rybnickiej komendy. Na wyświetlaczu pojawił się policyjny numer 32 429 52 95. – Najprawdopodobniej o naszym remoncie powiadomiła jego żona. Po co od razu straszyła policją. Mogła sama przyjść lub zadzwonić. Na pewno dostosowalibyśmy się do jej prośby – stwierdza pani Maria.Pobudka nad ranemKaźmierskich najbardziej przeraziło trzecie zdarzenie z nocy 20 sierpnia. – O godz. 23 położyliśmy się do łóżek, w tym czasie młodsza córka Justyna była jeszcze na dyskotece – relacjonuje. – Nagle zbudził nas dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek, była godzina 4.30. Otworzyłam więc drzwi, a tam stało dwóch policjantów. Jednym z nich był sąsiad z trzeciego piętra.Drugi z funkcjonariuszy chciał wylegitymować Henryka Kaźmierskiego, męża pani Marii. – Oznajmił nam, że zakłóciliśmy ciszę nocną, było zawiadomienie. Na te słowa ugięły się pode mną nogi, przecież spaliśmy od ponad pięciu godzin. W jaki to sposób mogliśmy zakłócać ciszę? Chyba tylko chrapaniem. Pan Henryk odmówił okazania dowodu osobistego.Wkrótce wyszło na jaw, że tym razem żona policjanta miała pretensje do Justyny. Córka Kaźmierskich wróciła z dyskoteki nad ranem. – Weszłam do bloku najciszej, jak tylko mogłam – zaklina się dziewczyna. – Wsiadłam do windy. Po wejściu do mieszkania umyłam się i położyłam do łóżka. W następnym dniu Justyna chciała wyjaśnić sprawę. Zapukała więc do mieszkania policjanta. Drzwi otworzyła jego żona. – Zapytałam, co takiego zrobiłam, że trzeba było wzywać policję. Kobieta miała stwierdzić: „nie będą z panią rozmawiała” i zatrzasnąć drzwi. Justyna zapukała jeszcze raz. – Wtedy wyszedł pan policjant i oznajmił mi, że jeśli zaraz nie odejdę, to będziemy rozmawiali, ale tylko w sądzie – podkreśla nastolatka. – Wróciłam do mieszkania, a za kilkanaście minut przyjechał patrol z... trzema policjantami. Powiedzieli, że sąsiad oskarża mnie o najście.Pytania do rybnickiej policjiPani Maria dodaje, że szczegółowo opowiedziała o całym zajściu. Policjanci dziwili się, że sprawy nie załatwiono polubownie, tak jak sąsiad z sąsiadem! Kaźmierscy mają wiele pytań do rybnickiej policji, na które dotąd nie uzyskali odpowiedzi. Po pierwsze, dlaczego żaden z sąsiadów nie słyszy hałasów z ich mieszkania, tylko żona policjanta? Po drugie, dlaczego prawie zawsze z interwencją przyjeżdża mąż kobiety, która zgłasza rzekome zakłócenie ciszy nocnej? Po trzecie, dlaczego policja interweniuje u Kaźmierskich w ciągu zaledwie kilkunastu minut od momentu zgłoszenia, a w innych sprawach patrole nie przyjeżdżają przez godzinę, dwie? Po czwarte, czy żona funkcjonariusza nie traktuje policji jak prywatnego folwarku?Pani Maria jest dumna ze swoich córek. Mówi, ze są spokojnymi, zrównoważonymi dziewczynami. Iza skończyła policealne studium kosmetyczne. Wolny czas spędza najchętniej przy komputerze. Justyna jest uczennicą klasy maturalnej prestiżowego I Liceum Ogólnokształcącego im. Powstańców Śląskich w Rybniku. Dziewczyny od święta chodzą na dyskotekę lub zapraszają koleżanki. Pani Maria leczy się na nadciśnienie. Mówi, że po ostatnim kontakcie z rybnickim policjantem o mało nie wylądowała w szpitalu.Postępowanie skargoweChciałem poznać stanowisko pana sierżanta. Tymczasem nadkom. Aleksandra Nowara, rzeczniczka rybnickiej policji, uznała, że jest to niemożliwe, gdyż toczy się postępowanie skargowe w związku z ostatnią sprawą. Natomiast chętnie udzieliła informacji, zapewniając o swej bezstronności.– Żona policjanta zgłosiła, że z mieszkania na czwartym piętrze dobiegają hałasy, które nie pozwalają jej spać – mówi nadkom. Aleksandra Nowara. – 12 września ubiegłego roku ojciec dziewczyny złożył skargę, że w czasie jego nieobecności bez powodu interweniowali policjanci. Skarga, po przeprowadzeniu postępowania w tej sprawie, została uznana za bezzasadną. Natomiast w grudniu 2005 roku sąd grodzki, pomimo złożonego przez państwo K. odwołania, nie uchylił mandatu karnego nałożonego przez policjanta. Ponadto zgodnie z artykułem 51 kodeksu wykroczeń policjant mógł wypisać tylko 200-złotowy mandat. Jedynie taką kwotę przewiduje prawo.Rzeczniczka odpowiada również, że interwencje u Kaźmierskich policjanta sąsiada miały charakter wyłącznie służbowy. – Wynikały one z grafiku służb – wyjaśnia. – Ten funkcjonariusz jest policjantem Ogniwa Interwencyjnego Komendy Miejskiej Policji w Rybniku, jednym z głównych zadań tej formacji jest natychmiastowa reakcja na zgłoszenia od mieszkańców naszego miasta. Rejon ulicy Wawelskiej patrolują policjanci z komendy oraz Komisariatu Policji Nowiny. Jednym z nich jest ów sierżant. Policjant interweniował, ponieważ otrzymał takie polecenie od dyżurnego rybnickiej komendy.Nadkom. Nowara informuje też, że policjanci przesłuchają również innych sąsiadów. Sprawa musi być bowiem wyjaśniona do końca.Młodzi krzyczeli i słuchali głośnej muzykiTymczasem osobą najbardziej pokrzywdzoną i ofiarą sąsiedzkich niesnasek czuje się żona policjanta (nazwisko do wiadomości redakcji). – Niestety sąsiedzi z góry często zakłócają ciszę nocną – stwierdza. – To nie jest mój wymysł, oni mieszkają nad nami. Ja mogę znieść dużo, ale nie pozwolę, by cierpiało nasze dziecko.Kobieta mówi, że za pierwszym razem córka sąsiadów z czwartego piętra zorganizowała w mieszkaniu huczną imprezę. Najpierw młodzież bawiła się na balkonie. Radio grało tak głośno, iż musiała pozamykać wszystkie okna. Następnie imprezowicze przenieśli się do pomieszczenia nad jej sypialnią. – Późną nocą zbudziły mnie głośna muzyka i wrzaski tych młodych ludzi – zapewnia kobieta. –Ponieważ znajdowałam się w ósmym miesiącu ciąży, nie byłam w stanie pójść do góry, by uspokoić towarzystwo. Wezwałam policję. Miałam do tego prawo, jak każdy inny obywatel.Pamięta, że w następnym dniu odwiedzili ją rodzice dziewczyny. – Przekonywali, że poprzedniej nocy w ich mieszkaniu było cicho jak makiem zasiał. Skąd mogli o tym wiedzieć, skoro nie nocowali w domu? Domagali się od męża wycofania mandatu. Kiedy usłyszeli, że jest to niemożliwe, rozmowa stała się nieprzyjemna. Nagle stwierdzili, że w trakcie nocnej interwencji mąż był nietrzeźwy. Zagrozili, że pójdą na skargą do przełożonego męża.Synek nie mógł zasnąćŻona policjanta przedstawia również swoją wersję wydarzeń związanych z wiosennym remontem u Kaźmierskich. Przyznaje, że to ona powiadomiła telefonicznie męża o pracach na dole. Natomiast funkcjonariusz miał zadzwonić do sąsiadów o godz. 21, a nie 18.40, jak twierdzą Kaźmierscy, i prosić o ciszę. – Z mieszkania na czwartym piętrze dochodził straszny łomot – podkreśla kobieta. – Nasz pięciomiesięczny synek nie mógł zasnąć. Mąż zapytał sąsiada, jak długo jeszcze potrwa remont. Odpowiedział niezbyt grzecznie: „Jak skończymy, to będzie cicho”. Skończyli o godz. 21.55.Małżonka policjanta przekonuje także, iż w nocy 20 sierpnia ciszę zakłóciła Justyna Kaźmierska. – Zbudziły mnie krzyki i głośne śmiechy pod blokiem – opowiada. – Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam młodszą córkę sąsiadów w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Nie zdążyłam przypomnieć im, że obowiązuje cisza nocna, bo weszli do klatki schodowej. Niestety swoim głośnym zachowaniem zbudzili również nasze dziecko.Sąd rozstrzygnieŻona funkcjonariusza twierdzi ponadto, że w następnym dniu sąsiedzi złośliwie pukali w kaloryfer i tupali nogami w podłogę. Natomiast w poniedziałek miała zostać słownie znieważona przez panią Marię. – Akurat byłam z synem na placu zabaw obok bloku – wyjaśnia. – Sąsiadka prawie że krzyczała, co chcę od jej córek studentek, które są tak dobrze wychowane. Groziła, że zmusi nas do tego, iż będziemy musieli wyprowadzić się z bloku.Małżonka policjanta mówi, że od lat mieszkali w blokach i nigdzie nie mieli problemów z sąsiadami. Przy Wawelskiej 17 również żyją ze wszystkimi w zgodzie. Jedynym problemem jest to nieszczęsne zakłócanie ciszy nocnej przez rodzinę z czwartego piętra. – Jeśli ktoś popełnia wykroczenie, musi liczyć się z sankcją – kobieta komentuje fakt ukarania Justyny 200-złotowym mandatem. Funkcjonariusz i jego żona oddali Kaźmierskich do sądu za zakłócanie ciszy nocnej. Wkrótce można spodziewać się rozprawy.
Tekst i zdjęcie: IRENEUSZ STAJERPodpis pod zdjęcie: kaźmierskie1Maria, Justyna i Iza Kaźmierskie poskarżyły się na postępowanie rybnickiego policjantaAplaCo na to sąsiedzi Kaźmierskich?Pierwsza indagowana sąsiadka (nazwisko do wiadomości redakcji) podkreśla, że Kaźmierscy są bardzo porządną i spokojną rodziną. – Pewnego razu odwiedziła mnie zapłakana sąsiadka. Opowiedziała swoją historię. Kaźmierscy są naprawdę udręczeni tym dziwnym konfliktem. W końcu dziewczyny mają prawo wyjść na dyskotekę. Przecież nie będziemy rozmawiali półgębkiem tylko dlatego, że mieszkamy w bloku – stwierdza. Dodaje, że Kaźmierscy są bardzo dobrymi ludźmi. – Tyle lat mieszkają przy Wawelskiej 17 i nigdy nie mieli żadnych problemów z sąsiadami – kwituje.Inna sąsiadka (nazwisko do wiadomości redakcji) wyjawia, że pan policjant zwraca uwagę nawet wtedy, gdy stąpa się we własnym mieszkaniu zbyt głośno. – Kiedy ich dziecko głośno płacze, my się nie skarżymy – zwraca uwagę kobieta. Kolejna sąsiadka (nazwisko do wiadomości redakcji) stwierdza, że Kaźmierscy są normalną rodziną. – Nigdy nie słyszałam, by działy się tam jakieś grandy – mówi. Pani Czesława, jeszcze jedna sąsiadka (nazwisko do wiadomości redakcji) zaznacza, że nie ma żadnych zastrzeżeń do zachowania Kaźmierskich. – Są ludźmi spokojnymi i dobrymi sąsiadami – podsumowuje. (IrS)

Komentarze

Dodaj komentarz