Nie ma mocnych
Nie ma mocnych


– Ostatnio dwa takie łebonie, co już chodzą do szkoły, lotały tam po dachu. Byłoby lepiej, gdyby wyburzyli to pieroństwo i zrobili tam kawałek parku – mówi starsza kobieta z bloku sąsiadującego z dawną Biedronką.Wiele lat temu i dom kultury, i przyklejony do niego pawilon stanowiły jeden budynek. Starsi pracownicy domu kultury wspominają drzwi, które kiedyś znajdowały się za sceną. Prowadziły one właśnie do kawiarni Foka, gdzie był też oczywiście bufet. Niektórzy artyści po zakończonym występie nawet nie schodzili do garderoby, ale wprost do bufetu. Zdarzały się i odwrotne przypadki; kiedyś znanego artystę trzeba było wywoływać z bufetu, by zechciał pojawić się na scenie.Oba budynki łączyła też sieć rozległych piwnic i gdy miasto sprzedało pawilon prywatnemu właścicielowi, okazało się, że transakcja obejmuje również kotłownię domu kultury. Gdy złomiarze zaczęli po kawałku rozbierać zamknięty sklep, dostawali się do niego między innymi przez piwnice. Pewnego razu najwyraźniej się zgubili i natknęli się na palacza z domu kultury; wystraszyli się i oni, i on. Potem przejście zamurowano, zamontowano kratę i skończyły się tego rodzaju spotkania.W lutym 2005 roku, po wcześniejszych interwencjach straży miejskiej i policjantów z komisariatu w Boguszowicach, postępowanie w sprawie zdewastowanego pawilonu wszczął inspektor nadzoru budowlanego. W czasie wizji w czerwcu ubiegłego roku budynek był już bez szyb, podwieszony sufit częściowo rozebrany, a na podłodze walały się butelki. Pełnomocnik właściciela, którym jest mieszkaniec Katowic, zobowiązał się do wykonania stosownych zabezpieczeń. Dwa miesiące później inspektor wybrał się sprawdzić, jak owe zabezpieczenia wyglądają. Otwory drzwiowe zamurowano, ale okna zabezpieczono blachami trapezowymi i jak było do przewidzenia, połowę z nich już rozkradziono. Zniknęły też tablice zabraniające wejścia do budynku i informujące o jego złym stanie technicznym. Piotr Mikołajec, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, stwierdza, że właściciel nie wywiązał się ze swoich obowiązków i w końcu marca tego roku skierował do Prokuratury Rejonowej w Rybniku zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, które polega na „spowodowaniu bezpośredniego niebezpieczeństwa zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób”.– Gdybyśmy mieli pieniądze na tzw. wykonawstwo zastępcze, wynajęlibyśmy firmę, która albo rozebrałaby ten budynek, albo przynajmniej go odpowiednio zabezpieczyła. Najlepiej, gdyby właściciel sam zajął się swoim budynkiem – wyjaśnia inspektora Mikołajec, który wkrótce zamierza raz jeszcze, po dobroci, wezwać go do wykonania niezbędnych zabezpieczeń. Z samym właścicielem nie udało nam się skontaktować.Policja, działając pod nadzorem prokuratury, sprawdza, czy rzeczywiście właściciel naraził okolicznych mieszkańców na niebezpieczeństwo. Gotowa jest już ekspertyza w sprawie stanu budynku, istniejących zabezpieczeń i występujących tam zagrożeń.
Tekst i zdjęcie: (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz