Mobbing w plusie
Mobbing w plusie


Nie wytrzymał kręgosłupW sklepie Agnieszka miała nabawić się problemów z kręgosłupem. Mówi, że nie mogła nawet ruszać szyją. – Chodziłam do pracy, bo bałam się zwolnienia. Pewnego razu kierownik rejonu kazał mi przenieść kartony z towarem. Mimo że czułam się fatalnie, on jeszcze ponaglał mnie słowami: „szybciej, szybciej”. Cała trzęsłam się z bólu. Wreszcie zlitował się nade mną ochroniarz i pomógł przenieść na miejsce te ciężkie kartony – opowiada Agnieszka. Zabrali ją z pracy rodzice, bo nie była w stanie wrócić do domu o własnych siłach. Jeszcze w tym samym dniu wylądowała na pogotowiu. Lekarz stwierdził, że przyczynami zdrowotnych problemów są przeciążenie organizmu i nerwy. Kierownik tłumaczył się, że nic nie wiedział o chorobie Agnieszki.– To nieprawda, wszyscy widzieli moje cierpienie – odpiera rybniczanka. Ponoć podobne problemy z kręgosłupem nie są rzadkością u pracowników Plusa z Zebrzydowickiej. Kobiety oburzają się, że kierowniczka dyskontu świadomie zaniża ewidencję czasu pracy podwładnych. Twierdzą, że harują po 16 godzin dziennie, ale według szefowej o połowę mniej. – Na koniec każdego miesiąca kierowniczka drukuje z komputera wykaz godzin pracy wszystkich osób zatrudnionych w sklepie. Dokument niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Często wychodzi na to, że w danym dniu w ogóle nie byłam w pracy, choć tak naprawdę przez wiele godzin siedziałam przy kasie – mówi Agnieszka. Jak to jest możliwe?Lepiej milczećKobiety wyjaśniają, że z końcem miesiąca muszą podpisać listę, którą sfałszowała szefowa. – Lepiej nie odmawiać, bo można stracić pracę – wyjaśnia Zuzanna (zmienione imię, nazwisko do wiadomości redakcji). – Kiedy któraś z nas odważy się zaprotestować, kierowniczka odpowiada: „Nie podoba ci się, droga wolna...”. Dlatego formalnie wszystko jest w porządku. Na listach widnieją nasze wymuszone podpisy, ale prawda jest zupełnie inna – mówią kobiety. Agnieszka dodaje, że nieraz kierowniczka sama podpisywała ewidencję godzin pracy za swoje pracownice. – Podrabia nasze podpisy, a to jest przestępstwo – kwituje. – Kiedyś klient powiedział jednej z kasjerek, że szefowa chwaliła się, iż nie wpisała godzin, które dziewczyna spędziła przy inwentaryzacji towaru. Bo ona i tak nic nie powie, ze strachu – dodaje.Jaki szefowa ma w tym interes? Dlaczego miałaby nie dać zarobić swym podwładnym? Nadgodziny są przecież płatne. – Jest nową kierowniczką – wyjaśniają kobiety. – Pracuje w Plusie dopiero od grudnia zeszłego roku. Chce wykazać się przed kierownikiem rejonu. Pokazać, że sklep ma dobrą wydajność przy małej liczbie personelu. Tymczasem dziewczyny harują od rana do wieczora – dodają. Zuzanna mówi, że kierowniczka najbardziej uprzykrza życie tym dziewczynom, które odważą się skrytykować stosunki panujące w sklepie. Podpadnięte osoby muszą np. chodzić do pracy tylko na drugą zmianę. Ewa (zmienione imię, nazwisko do wiadomości redakcji) potwierdza słowa koleżanek. Dodaje, że jest na środkach uspokajających, gdyż w dyskoncie panuje nerwowa atmosfera. Korzysta z pomocy psychologa.Gdzie są pieniądze?Wszystkie trzy panie pracowały bądź pracują w Plusie przy Zebrzydowickiej od początku, czyli momentu otwarcia sklepu. A dyskont działa dwa lata. Najpoważniejszy zarzut dotyczy znikania pieniędzy z kasetek. Gotówkę zostawiają robiący zakupy w sklepie klienci. – Na koniec dniówki kasetka powinna zawierać żelazną kwotę 200 zł – tłumaczą Agnieszka i Ewa. – Tymczasem często rano jest w niej już np. tylko 160 zł. Pieniędzy brakuje jedynie w tych kasetkach, które trafiają do sejfu. Sklep trzyma tu gotówkę na zaliczki dla kasjerów, by wcześnie rano mogli wydawać pieniądze klientom płacącym banknotami o dużych nominałach – wyjaśniają. Gdzie podziało się 40 zł? Kobiety mówią, że dostęp do kasetek w sejfie ma tylko szefostwo sklepu. Podejrzewają kierowniczkę, że bezprawnie pożycza sobie pieniądze. Potem uzupełnia brakującą kwotę.Ale Ewa opowiada również, iż nieraz kasjerki przez kilka dni z rzędu musiały wprowadzać ceny towarów do kasy fiskalnej, która była „na minusie”. Tym sposobem likwidowały niedobór. W kasie fiskalnej może bowiem brakować nie więcej niż 10 zł. Taki dzienny niedobór (spowodowany np. pomyłką kasjera) dopuszcza firma Plus Discount. Wszystkie trzy panie przyznają, że zawsze zgadza się utarg. Pieniądze z pozostałych kasetek, które nie idą do sejfu, kasjerki wkładają do kopert. Dwa, trzy razy w tygodniu przyjeżdżają konwojenci i zabierają gotówkę do banku. Pani Marzena (nazwisko do wiadomości redakcji) zwolniła się z Plusa, gdyż miała już dość kierowniczki. – Przez nią zawaliłam studia fizykoterapeutyczne – opowiada. Szefowa miała obiecać dziewczynie, że dostanie wolne na zaliczenia i egzaminy.Złamała słowo– Nie dotrzymała słowa – stwierdza była pracownica sklepu. Dodaje, że musiała być w pracy nawet w dniach egzaminów. W rezultacie musiała pożegnać się z uczelnią już na pierwszym roku. – Straciłam 2,1 tys. zł, gdyż tyle wynosiło czesne za semestr. Teraz pracuję w innym supermarkecie i jestem bardzo zadowolona – dodaje Marzena. Agnieszka, Zuzanna i Ewa mówią, że czują się oszukane oraz wykorzystane przez pracodawcę. Chcą dochodzić swoich praw przed sądem. Dodają, ze kierownik rejonu nie zawsze zachowywał się właściwie w stosunku do pracownic. Kiedyś miał rzucić jedną z nich lampą neonówką. Na początek chcieliśmy porozmawiać z szefową dyskontu przy Zebrzydowickiej. W słuchawce odezwał się miły młody kobiecy głos.Kierowniczka poprosiła o telefon za 20 minut. Kiedy zadzwoniliśmy drugi raz, szefowa sklepu odmówiła wypowiedzi i skierowała pod numer infolinii swojej firmy. Udało nam się skontaktować z Agnieszką Wysocką, asystentką zarządu Plus Discount Spółka z o.o. w Poznaniu, która zapewniła nas, iż „kształtowanie odpowiedniej atmosfery pracy oraz należyte traktowanie pracowników jest dla przedsiębiorstwa sprawą ogromnej wagi. Strategia firmy opiera się na rozwoju stabilnego zespołu potrafiącego sprostać zmianom w otoczeniu rynkowym. Cel ten nie może zostać zrealizowany bez wsparcia ze strony pracowników. Jakże istotną rolę odgrywa więc komunikacja oraz należny pracownikom szacunek”.To niemożliweDodała też, że w żadnym wypadku „nie są tolerowane najdrobniejsze uchybienia w zakresie ewidencji czasu pracy. Wywieranie nieuzasadnionej presji, okazywanie lekceważącego stosunku czy wręcz pogardliwe traktowanie podwładnych spotykają się bezwzględnie z restrykcjami w stosunku do osób, które dopuszczają się tychże uchybień. W związku z tym informujemy, iż przedstawione przez pana problemy oraz sytuacje absolutnie nie mają miejsca, a osoby które dopuściły się w przeszłości jakichkolwiek uchybień, nie są już zatrudnione przez naszą firmę”. Po telefonach reportera „Nowin” kierownik rejonu zorganizował zebranie z pracownikami sklepu. Kobiety mówią, że rozmawiał po kolei ze wszystkimi. Pytał, czy są źle traktowani w pracy.
Tekst i zdjęcie: IRENEUSZ STAJERPodpis pod zdjęcie: plus-zebrzydowickaSklep Plus przy ulicy Zebrzydowickiej w Rybniku.AplaSieć Plus należy do niemieckiej grupy handlowej Tengelmann, która ma prawie 8 tys. sklepów w 16 krajach. W 1995 roku otwarto pierwszy polski dyskont w Dąbrowie Górniczej. Obecnie spółka Plus Discount prowadzi w naszym kraju 160 sklepów. W 2003 roku obroty firmy wyniosły 1,150 mld zł. Centrala spółki mieści się w Poznaniu przy ulicy Roosevelta. Najbliższe Biuro ekspansji Regionu Katowice znajduje się w Kętach. Źródło: www.plus.discount.pl. (IrS)

Komentarze

Dodaj komentarz