Nie damy sie zasmrodzic
Nie damy sie zasmrodzic


14 września do Bernarda Strzody, szefa gminnej komisji ochrony środowiska, oraz naczelnika Wydziału Ekologii UGiM Czerwionka-Leszczyny trafiły pisma z żądaniem wzmożonych i niezapowiedzianych kontroli zakładu oraz jego monitoringu. Dzień później protestujący dostarczyli je wojewodzie oraz Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska w Katowicach. Mieszkańcy dzielnicy mają już dość uciążliwości, jakie od lat serwuje im zakład. – Wcale nie musieliśmy nikogo namawiać do tego protestu. Ludzie sami przychodzili i podpisywali się na listach, kiedy dowiedzieli się o naszej inicjatywie. Podpisali się nawet pracownicy koksowni – mówi Agnieszka Śmigasiewicz-Gębka, jedna z inicjatorek akcji.Trudno wytrzymaćPani Agnieszka mieszka z mężem i rodzicami przy ul. Kochanowskiego. Ich dom stoi ok. 100 m od koksowni. – Są dni, kiedy smród jest tak potężny, że nie można wyjść na podwórko. Nie da się nawet otworzyć okna. A jak zawieje od strony zakładu, to nie sposób wytrzymać – wyjaśnia pani Agnieszka. Mieszkańcy dodają, iż koksownia emituje zanieczyszczenia od lat, ale to, co dzieje się ostatnio, przekracza ludzkie pojęcie. – Z tego powodu dokuczają nam bóle głowy oraz złe samopoczucie – dodaje Ewa Piórecka, której dom znajduje się około 50 metrów od zakładu. Mieszkańcy podkreślają, że nie mają chwili wytchnienia, bo tak samo jest za dnia, nocami i w dni wolne od pracy.– Zapach zgniłych jajek jest jednym z „przyjemniejszych”, jakie przychodzi nam wąchać – dodaje Ewa Piórecka. Sąsiedzi uzupełniają, że raz leci im na głowę coś białego, a raz czarnego jak sadze, więc nie można doprać ubrań. Zaznaczają, że ciągle interweniują telefonicznie w kierownictwie koksowni, a nawet w dyrekcji Kombinatu Koksochemicznego „Zabrze”, będącego właścicielem zakładu, ale poprawy nie widać. – Zbywa się nas tłumaczeniami, że to nie jest wina firmy, ale warunków atmosferycznych. Ale przecież to nie pogoda wypuszcza te smrody – stwierdza Ewa Piórecka. Protestujący sięgnęli do różnych publikacji, w tym m.in. atlasu zachorowalności i umieralności na nowotwory złośliwe w województwie katowickim wydanego w roku 1999.Zaczęli działaćZ danych w nim zawartych wynika, że na terenie Czerwionki-Leszczyn występuje największa w województwie zachorowalność na nowotwory złośliwe u kobiet. – Jestem w ciąży i nie chcę, żeby moje dziecko wychowywało się w smrodzie – mówi Agnieszka Śmigasiewicz-Gębka. Najgorsze miesiące mieszkańcy przeżyli latem, kiedy nie było dnia, żeby kogoś nie rozbolała głowa. Jednak kolejne interwencje znowu nie przyniosły żadnej poprawy. Ostatecznie 21 sierpnia kilka osób zwróciło się o pomoc do WIOŚ w Katowicach. Dowiedziały się, że powinny złożyć tam stosowny wniosek na piśmie, a ponadto zainteresować sprawą gminny wydział ekologii i zdrowia.Grupa mieszkańców napisała zatem apel i zaczęła zbierać podpisy. – Nie chcemy zamknięcia koksowni, ale ograniczenia emisji zanieczyszczeń. Tak dalej po prostu nie da się żyć – tłumaczą. Tymczasem w zabrzańskiej dyrekcji mówią, że w koksowni przeprowadzono modernizację, w efekcie zakład został skreślony z tzw. listy 80 największych trucicieli w kraju. – Obecnie dwa razy w roku odbywają się tam zapowiadane kontrole – wyjaśniają w Zabrzu. W koksowni też zapewniają, że wszystko jest porządku, a jeśli nie, wynika to z niekorzystnego układu atmosferycznego. Jeśli natomiast cokolwiek śmierdzi, to tylko wtedy, kiedy wygasza są piece.Wątpliwy monitoring?– Rzeczywiście mówiono o tej modernizacji, ale ponieważ nie odczuwamy żadnej poprawy, chcielibyśmy wiedzieć, na czym ona polegała – narzekają czuchowianie. Zdaniem Agnieszki Śmigasiewicz-Gębki i Ewy Pióreckiej sporna jest też kwestia monitoringu zanieczyszczeń. – W WIOŚ stwierdzono, że zakład jest monitorowany. Zapytałyśmy więc, jak to wygląda. Okazało się, że osoba, z którą rozmawiałyśmy, nie wiedziała nawet, gdzie leży koksownia Dębieńsko. Dowiedziałyśmy się, że najbliższe monitorujące nas urządzenie znajduje się w Rybniku – mówią panie. Nic dziwnego, że akcja zbierania podpisów spotkała się z aż takim poparciem. Listy podpisywali m.in. mieszkańcy ulic Kochanowskiego, Kopalnianej, Przemysłowej, Waryńskiego, 3 Maja, a nawet Cmentarnej.Czuchowianie podkreślają bowiem, że śmierdzi i pyli nie tylko w najbliższym sąsiedztwie koksowni, ale także w dalszej okolicy. Teraz czekają na efekty swoich poczynań. Wiceburmistrz Piotr Ignacy zapewnił nas, że magistrat zajmie się sprawą. – W najbliższym czasie apel rozpatrzy wydział ekologii i poprze starania mieszkańców – zapowiedział. Stosowne pismo z urzędu trafi do WIOŚ, dla którego będzie to podstawa do przyjrzenia się temu, co dzieje się w koksowni, i podjęcia dalszych kroków. Bez stanowiska gminy, co podkreślano w inspekcji, mieszkańcy pewnie nic by bowiem nie zwojowali.
Tekst i zdjęcia: MAŁGORZATA SARAPKIEWICZ

Komentarze

Dodaj komentarz