Kapusciane zaglebie
Kapusciane zaglebie


Jerzy Krzysteczko liczące ponad 5 ha gospodarstwo przejął po ojcu. Obecnie wraz z żoną Reginą gospodaruje już na kilkudziesięciu hektarach. W pracach pomaga im syn Krzysztof i synowa Mariola. Krzysteczkowie parę razy zmieniali profil swojego gospodarstwa. Wcześniej hodowali byki, potem świnie. Ostatecznie przebranżowili gospodarstwo na warzywne. – Uprawiamy ziemniaki, marchew, seler, pietruszkę, buraczki i kapustę – wylicza pan Jerzy. Kapustę Krzysteczkowie uprawiają od 1982 roku. Dzisiaj areał tego warzywa liczy 3 ha. Jeśli rok jest bardzo dobry, to z 1 ha można zebrać około 70-80 ton kapusty. –Niestety w tym roku plony będą znacznie mniejsze – stwierdza pan Jerzy.Dzięki temu, że gospodarstwo jest zmechanizowane, praca nie jest harówką. – Kokosów z rolnictwa nie ma. Pracujemy, bo z tego się utrzymujemy. Dawniej był i zbyt, i produkcja była bardziej opłacalna. Dzisiaj, żeby sprzedać to, co urośnie na polu, rolnik sam musi szukać odbiorców – mówi Jerzy Krzysteczko.Przyszowiczanie uprawiają kilka odmian kapusty. – Zachodnią wczesną, bardzo delikatną w smaku polską kapustę na kwaszenie oraz kapusty twarde – czerwoną i dwie odmiany białe do przechowywania na zimę – wylicza Regina Krzysteczko. Ten rok był nietypowy. Najpierw długa zima, a potem susza. Na pytanie, czy uprawa kapusty jest trudna, Krzysteczkowie wzruszają ramionami. – W przypadku wszystkiego, co posadzi się na polu, od ludzkiej ręki zależy zaledwie 5, może 10 procent. Reszta to wola Tego u góry. Jest pogoda, są zbiory. Nie ma pogody, to ze zbiorami krucho – stwierdza pan Jerzy.Od świtu do nocyZanim sadzonki kapusty trafią do ziemi, trzeba ją do tego przygotować. – No i oczywiście należy pamiętać, żeby co jakieś trzy, cztery lata zmieniać miejsce sadzenia kapusty – dodaje Mariola Krzysteczko. Co roku gospodarze kupują od 2,5 do 5 tys. nasion. Kiedy sadzonki osiągną odpowiednią wielkość, można je rozsadzać do gruntu. – Z reguły rozsadę przygotowujemy przed świętami wielkanocnymi. Przykrywamy włókniną i czekamy, aż powschodzi. Około 20 maja wysadzamy sadzonki kapusty na pole i musimy tak trafić, żeby gleba była wilgotna. Sadzimy kapustę wieczorem, bo na tzw. aklimatyzację sadzonka potrzebuje 12 godzin. Wszystko robimy maszynowo, czterorzędową sadzarką – tłumaczy Krzysteczko.Wczesnej kapuście potrzebnych jest od 80 do 100 dni, by „dorosła”, późnej – 150. 14 dni po posadzeniu gospodarze robią oprysk przeciwko chwastom. Później robi się jeden oprysk przeciwko szkodnikom. – Najgorsze dla kapusty są cierniostki, gąsienice i mszyce. A ponieważ mszyce się uodparniają na opryski, trzeba szukać i stosować inne środki – mówi pan Jerzy. Zmorą dla sadzonek są chwasty, które niestety trzeba pielić ręcznie. W gospodarstwie jest wprawdzie maszyna do pielenia, ale zdrowsze dla kapusty jest ręczne pielenie.Ręcznie i delikatniePrzy zbiorach wczesnej kapusty pracują tylko członkowie rodziny, przy zbiorach jesiennych trzeba zatrudnić 10-15 osób. W pole wychodzi się o godz. 7, wycina kapustę i ładuje jakieś 6-7 przyczep. – U nas nie pracuje się na akord. kapustę wycina się ręcznie i kładzie na przyczepę. Nie można nią rzucać, bo nie będzie się nadawała do przechowania – opowiada pan Jerzy. Chociaż skończył szkołę górniczą i pracował nawet w kopalni, to jednak najbardziej lubi pracę w polu. – Po prostu kocham to, co robię, i mam z tego satysfakcję. A jest ona tym większa, że mam godnych następców – syna i synową – mówi. Jeszcze kilka lat temu ich kapusta wielkimi tirami jeździła na Ukrainę. Teraz trafia do odbiorców w Gliwicach, Orzeszu i Ustroniu. To m.in. w Orzeszu robione są z niej gołąbki, które później kupujemy w sklepie. Indywidualni odbiorcy natomiast mogą zamówić już poszatkowaną kapustę. – Mamy szatkownicę, więc jeśli ktoś sobie zażyczy, naszatkujemy, spakujemy do worka i mogą przyjeżdżać po odbiór – mówi pan Jerzy.Krzysteczkowie 27 września skończyli wykopki, a już następnego dnia musieli zabierać się za buraczki. Potem, koło 20 października, zaczyna się zbiór kapusty, następnie marchwi, pietruszki, selerów. Niesprzedana jesienią kapusta trafi do brogów, bo pan Jerzy jest tradycjonalistą, który nie ma przekonania do chłodni. – Bo kapusta z brogu przez cały rok ma i smak, i zapach – stwierdza.
Tekst i zdjęcia: MAŁGORZATA SARAPKIEWICZ

Komentarze

Dodaj komentarz