Zabil bo odeszla
Zabil bo odeszla


Zakradł się do domu państwa D. jak złodziej. W plecaku miał nóż i sznur. Dorobionym kluczem otworzył drzwi wejściowe. Cichutko wszedł po schodach na górę. Rodziców już nie było, Dorota i jej siostra Małgorzata jeszcze spały. Chłopak udał się prosto do pokoju Doroty. Zamknął drzwi od środka. Zaskoczył ją we śnie, siadł na niej i zadał 22 ciosy w serce. Krzyczał za każdym razem, gdy wbijał ostrze w jej klatkę piersiową. – Byłaby inżynierem, dzisiaj miała obronę. Niedawno zdała egzamin na prawo jazdy, za pierwszym podejściem – mówi ojciec zamordowanej dziewczyny. Płacze, choć brakuje mu już łez. – On ją zabił, a wraz z nią cały świat – szlocha.Coś w nim było– Dorotka była najwspanialszą siostrą na świecie. Życzę mu śmierci – drżącym głosem mówi Małgorzata. Opisuje Dorotę z czułością: miała zielone oczy i piękne kręcone włosy, była dobra, uśmiechnięta, wesoła. Lubiła ludzi, lubiła się bawić. Wszyscy do niej lgnęli. – To była wspaniała dziewczyna, znałam ją od dziecka. Mieszkamy obok. Zawsze troszczyła się o wszystkich. Tak się cieszyła, że będzie miała już dyplom ukończenia studiów, to było jej marzenie – mówi sąsiadka Monika Moczała. Dzień wcześniej, jadąc samochodem, widziała mordercę w pobliżu domu Dorotki. Znała go dobrze, bo spotykał się z dziewczyną od pięciu lat.Próbował zatrzymać jakieś auto na stop. I choć go znała, nie zatrzymała się. – Bałam się. Było w nim coś przerażającego. Miał na ramionach ten brązowy plecak, a w nim pewnie też nóż, którym zamordował naszą Dorotkę – mówi pani Monika. Joanna Konieczny, ekspedientka w sklepie, który znajduje się tuż obok domu państwa D., mówi, że chłopak robił tam zakupy. Ona jednak nawet dobrze nie wie, jak wyglądał, bo pracuje tu od miesiąca. – Dorotki też nie znałam zbyt dobrze. Ale zawsze, gdy przychodziła, była taka radosna i wesoła. Ostatnio kupowała dużą czekoladę dla siostry, śmiała się, że chce jej posłodzić dzień – opowiada pani Joanna.Knuł od tygodniaPani Joanna pamięta, jak morderca kilka dni temu robił autem wiraże w pobliżu domu Doroty. Podjeżdżał, zawracał i odjeżdżał. Podobno zjawiał się tu też na rowerze. Morderca, 26-letni Paweł z Jastrzębia Zdroju, od tygodnia intensywnie obserwował dom byłej dziewczyny. Zawsze miał ze sobą plecak, z którym przyszedł i w dniu morderstwa. Być może szukał okazji. Niewykluczone, że od dawna planował to zabójstwo. Dorota zerwała z nim niespełna trzy miesiące temu. Rodzice mówią, że miała swoje powody. Nie mogła znieść już dłużej jego wyrzutów, zazdrości, obelżywych słów. Nie chciała być traktowana jak przedmiot i zabawka.– Już po zerwaniu przyznała się, że kilka razy ją uderzył. Wcześniej tego nie mówiła, bo może albo wstydziła się nam o tym opowiedzieć, albo nie chciała, żebyśmy się martwili – mówi ojciec. Dodaje, że od pewnego czasu Dorotka zaczęła się bać byłego chłopaka. Wysyłał jej jakieś dziwne SMS-y, dzwonił. Początkowo odpowiadała na nie i tłumaczyła. Potem zaczęła unikać kontaktu. Paweł nie dawał za wygraną. – Mówiłem mu, że jeśli chce z nią porozmawiać, to niech przyjdzie wtedy, gdy ja jestem w domu, bo ona się boi, i porozmawiają może po raz ostatni. On jednak nie chciał – opowiada ojciec. Nie rozumie, jak chłopak mógł zrobić coś takiego.Traktowali jak swojegoOni go traktowali jak swojego, jak domownika. Przychodził tu tyle lat, jadł z nimi, jeździł z nimi na rodzinne spotkania, uroczystości. Ojciec Doroty załatwił mu pracę w tym samym zakładzie, w którym jest zatrudniony. I tak się odpłacił. Przyniósł śmierć ukochanemu dziecku. Do tragedii doszło 26 września, około godz. 7.30. Rodziców już nie było w domu, bo ojciec wyszedł do pracy na godz. 6, a matka na 7.30. Chłopak zakradł się i od razu zaczął mordować. – W pewnym momencie usłyszałam krzyki dochodzące z pokoju Dorotki. Drzwi były zamknięte. Nie mogłam dostać się do środka, krzyczałam i błagałam, by siostra się odezwała. Prosiłam, żeby powiedziała, czy żyje. Nie mogłam tam wejść... – urywa Małgorzata. Szlocha.Z najmłodszą siostrą usiłowały czymś wybić szybę w drzwiach, bo ręką się to nie udawało. W końcu ustąpiła pod naporem uderzenia krzesłem. – Wbiegłam do pokoju, a on na niej siedział, krzyczał i wbijał nóż, cały pokój był skąpany we krwi – płacze Małgorzata. Wybiegła do sąsiadów szukać pomocy. W tym czasie morderca sam próbował popełnić samobójstwo. Mieszkańcy żałują, że mu się to nie udało. – Mogli go tam zostawić, by wykrwawił się na śmierć – mówi wprost napotkany mężczyzna. Natychmiast wezwano pogotowie i policję. Dziewczyny nie udało się już uratować, a 26-latka przewieziono do szpitala. Zjawili się też rodzice.Wszystko we krwi– Trudno opisać to, co zobaczyłem. To było jak pobojowisko. Córka leżała na tapczanie cała we krwi, od krwi czerwone były kołdra, ściany, stół, podłoga. Niedaleko od łóżka, jakieś 1,5 metra, leżał ten nóż... Ona musiała spać, gdy ją zaatakował. Jak mógł to zrobić? Zmienił w koszmar życie normalnej rodziny, nic nam już nie zostało – mówi zdruzgotany ojciec. – Dorotka była najwspanialszą siostrą na świecie, a on nam ją zabrał. Chciałabym, żeby za to męczył się i cierpiał jak ona. Chciałabym, żeby nie żył – powtarza zapłakana Małgorzata.
Tekst i zdjęcie: BEATA KOPCZYŃSKA
1

Komentarze

  • MARO Na krzesło elektryczne 18 listopada 2010 09:40Pieprzony gnój ,na krzesło elektryczne dziada. A co do wyroku to szkoda gadać, za zabicie psa więcej dawają w tym pieprzonym kraju.

Dodaj komentarz