Zlodzieje w stawie
Zlodzieje w stawie


– Przez cały dzień robiłem bramę wjazdową do domu, a potem zasypywałem gruzem potężną dziurę niedaleko stawu – opowiada Andrzej Kreis, który przejął hodowlę ryb po ojcu Janie. To jego hodowlę upatrzyli sobie złodzieje. Gospodarz jest inżynierem, pracuje w firmie nadzorującej budowy dróg, która ma siedzibę w Cieszynie. W sobotę o godz. 23 przewiózł ostatnią taczkę ziemi do wspomnianej dziury i poszedł do domu. Był bardzo zmęczony. Niemal od razu położył się spać. Pamięta, że o godz. 1 zbudziło go głośne szczekanie psa. Ujadanie dochodziło od domów przy pobliskiej Drodze Krajowej 81, a nie od stawów, które leżą w przeciwnym kierunku. Zlekceważył więc sygnał. Teraz nie wyklucza, że zasugerował się echem. Pies mógł szczekać od strony stawów.Coś niebywałegoTymczasem hodowca zaświecił lampę w pokoju i włączył telewizor, ale program musiał być nudny, skoro dość szybko zasnął przed odbiornikiem. Gdyby przedtem rzucił okiem na stawy, to może zauważyłby złodziei, którzy ładują karpie do worków. W pobliżu nie ma latarni. Ale pan Andrzej mówi, że w poświacie księżyca sporo widać, bo blask odbija się od wody, nieco rozświetlając ciemności. Nie przypuszczał jednak, że ktoś czyha na wszystkie jego ryby. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się coś podobnego. Owszem, ludzie kradli, ale jedną, dwie, co najwyżej kilka karpi. Kreis ma trzy stawy. Wszystkie leżą na pograniczu Osin i Baranowic. W największym trzyma narybek.W drugim, mniejszym, pływa kroczek, czyli niespełna dwuletnie karpiki, które jeszcze nie nadają się do sprzedaży. W trzecim, równie małym zbiorniku, są dorosłe ryby. Trzyletnie karpie trafiają na nasze stoły. I tu właśnie złodzieje usunęli deski z mnicha spustowego, który reguluje poziom wody w stawie. Woda spłynęła do pobliskiej rzeki Rudy. Przestępcy zręcznie wybierali ryby ze szlamu i pakowali do worków. Następnie załadowali łup na ręczny wózek, którym odjechali w kierunku ulicy Owocowej. Świadczą o tym ślady kół. Droga prowadzi m.in. do ogródków działkowych i żorskich blokowisk. Trudno jednak na tej podstawie wskazywać podejrzanych.Znali się na rzeczyZdaniem Jana Kreisa, złodzieje znali się na rzeczy. Próbowali również wypuścić wodę z drugiego małego zbiornika. Coś ich widać spłoszyło, więc prawdopodobnie wyłapali tylko część ryb za pomocą specjalnej siatki. Przed Bożym Narodzeniem okaże się, ile zostało w nim karpi. Wygląda na to, że przestępcy sprzedali cudze ryby. Całkiem możliwe, że jest to jakaś szajka. Pan Andrzej odkrył kradzież w niedzielę o godz. 12, kiedy poszedł nakarmić ryby. – W stawie nie było ani wody, ani śladu po karpiach – relacjonuje. – Myślałem, że przerwała się grobla. Ale przyczyna była zgoła inna – dodaje. Żorzanin zawiadomił policję. Mundurowi przyjechali, spisali protokół, pokiwali głowami i odjechali do komendy.Przez dwa tygodnie szukali sprawców, ale bez skutku, więc na razie umorzyli sprawę. Niemniej nadkom. Grzegorz Matuszek, rzecznik żorskiej komendy, zapewnia, że sekcja kryminalna nadal będzie szukała przestępców. Często złodzieje wpadają po kilku miesiącach, a nawet latach. Pan Andrzej przyznaje, że odechciało mu się hodowania ryb. Jest to pracochłonne zajęcie, tymczasem złodzieje poczynają sobie coraz śmielej. – Nie mam zamiaru pracować dla przestępców – burzy się hodowca. Kradzież zasmuciła też Jana Kreisa, który lubi przesiadywać nad stawem. Ma tam swoją ławeczkę, umocowaną między dwoma drzewami. Jeszcze niedawno patrzył na wodę i ryby. Teraz została tylko woda.Umorzone śledztwoPan Jan odziedziczył stawy po teściach. Wcześniej nie miał nic wspólnego z rybactwem. Jego rodzina wywodzi się z okolic Tychów. Dziadek był naczelnym kowalem w słynnych browarach. Przed wojną kupił gospodarstwo z szynkiem i salą taneczną w Osinach. Jan urodził się już tu. Bakcyla złapał od teścia. O hodowli ryb wie prawie wszystko, choć z zawodu jest projektantem naziemnych obiektów górniczych. Niemal w każdej kopalni naszego regionu zostawił cząstkę swojej pracy. Obecnie przebywa na emeryturze. Kilka lat temu przekazał stawy synowi, który wprowadził nowoczesne metody hodowli. Narybek sprowadza z placówki Polskiej Akademii Nauk w Gołyszu niedaleko Strumienia. Czyta fachową literaturę. Kończy specjalistyczne kursy, więc jest fachowcem.Ten rok nie był łaskawy dla rybaków. Długa mokra zima spowodowała popękanie grobli. Wysoka woda rozerwała wały. Dotknęło to również stawów Kreisa. Część narybku z największego stawu wypłynęła na łąki. Straty poznamy na wiosnę, oczywiście powiększone o skutki działalności złodziei. Nie jest to niestety ani pierwszy, ani ostatni przypadek tego typu. Nieraz zdarza się, że rabusie potrafią w ciągu jednej nocy ograbić straw z nawet tony ryb.
Tekst i zdjęcia: IRENEUSZ STAJERPodpis pod zdjęcie:Andrzej Kreis przy swoim ogołoconym stawie

Komentarze

Dodaj komentarz