Zyc az do konca
Zyc az do konca


– Nawet nie sądziliśmy, że będzie tam aż tylu prezydentów, burmistrzów i wójtów. Okazało się, że zdecydowana większość z nich nawet nie wie, co to jest hospicjum i jak wielkie są tu potrzeby. Gdy im to wyjaśniliśmy, byli wyraźnie poruszeni i stwierdzili, że w tak dużym regionie byłoby dobrze założyć nie jeden, ale dwa ośrodki stacjonarne – wyjaśnia Dariusz Domański z zarządu stowarzyszenia. Wszystko zaczęło się po ostatniej pielgrzymce Jana Pawła II do kraju, która odbyła się w sierpniu 2002 roku. Ojciec Święty był już wtedy bardzo schorowany i cierpiący, ale wciąż mówił o potrzebie pomagania innym, i to jeszcze wyraźniej niż zwykle. Nic dziwnego, że wiele osób odniosło jego słowa do najtrudniejszej sfery miłości bliźniego, związanej z cierpieniem, lękiem, śmiercią, a tym zajmują się właśnie hospicja.Było dużo słówTo żorskie doczekało się rejestracji już następnej wiosny, a zaczęło działać jako domowe. Jego założyciele od razu jednak mówili o planach utworzenia ośrodka stacjonarnego. Już wtedy dobrze wiedzieli, że w sferze opieki nad osobami z chorobą terminalną, najczęściej spowodowaną nowotworem, istnieje ogromna luka, a nieraz stan pacjenta pogarsza się na tyle, że niezwykle trudno zapewnić mu właściwą opiekę w domu, nieraz ten ktoś nie ma rodziny, a nieraz bliscy są na tyle wyczerpani chorobą domownika, że muszą trochę odpocząć i to nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Z początku wydawało się, że budowa pójdzie bardzo sprawnie, ponieważ hospicjum od razu miało sponsorów, a powstawało przy przychylności gminy, która ułatwiła start, przydzielając pomieszczenie na siedzibę, dała też w użyczenie (na 10 lat) działkę pod przyszłą placówkę.Potem sprawa ucichła, ponieważ rozeszła się wieść, że władze Pawłowic wspólnie z Caritasem będą tworzyły hospicjum stacjonarne w pomieszczeniach byłej przychodni w Krzyżowicach, w którym będzie ok. 20 miejsc, a to zabezpieczy potrzeby całego regionu. Władze Żor oznajmiły wtedy działaczom stowarzyszenia, że w tej sytuacji nie widzą sensu budowy podobnego ośrodka w mieście. Gdy jednak nowa placówka otworzyła swoje podwoje (pomieszczenia wyremontowała i zaadaptowała gmina, a wyposażył je Caritas), okazało się, że jest to zakład opieki leczniczej, przeznaczony dla osób przewlekle i obłożnie chorych, który nie ma nic wspólnego z hospicjum. Żorscy społecznicy postanowili wtedy wrócić do tematu budowy. Poruszali go z prezydentem miasta, który nadal chce pomóc, jednak ograniczeniem są tu fundusze.Godne chorych i patrona– Proponował nam więc np. adaptację gmachu byłego przedszkola w dzielnicy Baranowice, ale odmówiliśmy, bo nasze hospicjum ma być żywym pomnikiem papieża, godnym i chorych, i swojego patrona – wyjaśnia Dariusz Domański. Jak dodaje, ośrodek jest potrzebny z jeszcze jednego powodu: będzie gdzie ulokować także centrum edukacyjne, które zajmie się szkoleniem wolontariuszy i promowaniem idei opieki hospicyjnej, mało na razie znanej. – W efekcie wiele rodzin nie chce nawet słyszeć o hospicjum, ponieważ kojarzy się ono z umieraniem, a nikomu nie jest łatwo przyjąć perspektywę śmierci domownika. Dzwonią dopiero wtedy, gdy przestają sobie radzić, są u kresu wytrzymałości, ale wtedy zwykle jest za późno, więc nie jesteśmy już w stanie zaoszczędzić danej osobie nawet cierpienia – wyjaśnia prezes Dorota Domańska.Jak dodaje, jest tu i inny problem. Zespół hospicyjny składa się z lekarza, pielęgniarki, kapelana i wolontariusza (osoby bez wykształcenia medycznego). O ile jednak ludzie otwierają drzwi lekarzowi i pielęgniarce, o tyle wiekszość nie akceptuje już wolontariusza, a księdza wzywają w ostatniej chwili. To błąd, bo rozmowa z kapłanem przynosi ulgę wielu pacjentom, przyjęcie sakramentu chorych nieraz poprawia ich stan, a wolontariusz to skarb, bo potrafi siedzieć przy chorym całymi godzinami, wspierając nie tylko jego, ale i całą rodzinę. – To zatem on jest sercem hospicjum, więc staramy się uświadamiać to ludziom i powiększać szeregi naszych wolontariuszy, zwłaszcza że nie każdy nadaje się do pracy z umierającymi. Na 100 osób, które przechodzą stosowny kurs, posługiwać choremu są w stanie trzy, najwyżej cztery – tłumaczy pani prezes.Ostatni ratunekTu bowiem potrzeba nie tylko wiedzy, ale także odporności psychicznej i odwagi do zajrzenia śmierci w oczy. Mimo problemów hospicjum w ciągu tych 3,5 roku swojego istnienia wykonało wspaniałą robotę. Na początku zgłaszano mu ok. 60 chorych rocznie, teraz ponad 80. To zasługa także rodzin w żałobie, które skorzystały z pomocy hospicjum, więc już wiedzą, że inaczej umiera się z nim, a inaczej bez niego. Wiele dołącza zresztą do wolontariatu, a ma to swoją wymowę. – Prawda jest taka, że hospicjum to jedyna organizacja, która potrafi pomóc, i to w wielu sferach – wyjaśnia Dorota Domańska. Opieka medyczna (stowarzyszenie ma ssaki, kondensatory tlenu, specjalistyczne łóżka i inny sprzęt) i wsparcie duchowe to jedna sprawa, drugą są problemy materialne, które zawsze występują wtedy, kiedy kogoś dopadnie choroba.Hospicjum wykupuje najuboższym leki, realizuje recepty i udostępnia sprzęt medyczny osobom, które zwolniono z pracy w czasie pobytu w szpitalu, bo zdarzają się i takie przypadki, a nawet przyspiesza załatwienie formalności związanych z przyznaniem zasiłku chorobowego, bo gdyby nie stawiało czoła biurokracji, to już chyba nikt nie dożywałby chwili otrzymania tych pieniędzy. Działaczom nie brakuje zatem roboty, a tu jeszcze coraz częściej zgłaszają się zrozpaczone rodziny chorych z innych miast. – Rozeznajemy wtedy sytuację, a jeżeli okazuje się, że nasze hospicjum jest najbliższe, to oczywiście pomagamy. Już zatem wyszliśmy poza granice Żor, a więc potrzeba budowy ośrodka stacjonarnego i szkolenia nowych wolontariuszy jest coraz pilniejsza – dodaje pani prezes.Raptem trzyŻorskie hospicjum jest jednym z trzech (obok raciborskiego i jastrzębskiego) w naszym regionie. To za mało. Nie na darmo do doktora Grzegorza Słomiana, który jest ordynatorem oddziału onkologii rybnickiego szpitala i leczy podopiecznych żorskiego stowarzyszenia, niedawno przyszła grupa mieszkańców Rybnika z prośbą o założenie hospicjum. Działacze postanowili wtedy przedstawić ideę na forum związku gmin, bo łatwiej będzie zrealizować ją siłami kilku miast niż jednego. Samorządowcy uczciwie powiedzieli jednak, że sprawa będzie aktualna dopiero po wyborach. – Jeśli zapomną, przypomnimy się sami. Chcemy, żeby wszyscy ludzie wiedzieli, że hospicjum nie jest miejscem, gdzie się umiera, ale żyje do końca – podsumowuje Dorota Domańska.ELŻBIETA PIERSIAKOWA
Podpis:Jedna z akcji „Pola nadziei”. Dzieci i młodzież biorą w nich udział licznie i bardzo chętnieBegrand1Żorskie stowarzyszenie ma siedzibę przy ul. Dworcowej 7 (tel. nr 032 43 50 466) i należy do Ogólnopolskiego Forum Ruchu Hospicyjnego, gdzie ma numer nieco wyższy od 100 (wszystkich jest obecnie ponad 300). Ma w sumie 179 członków i 60 czynnych wolontariuszy, z czego 20 przeszło specjalny kurs i posługuje chorym. Pozostali angażują się w przedsięwzięcia charytatywne, ponieważ stowarzyszenie samo musi zebrać pieniądze na działalność. Organizuje więc kwesty, koncerty czy akcje „Pola nadziei”, w których bierze udział wiele placówek oświatowych. Dużym wsparciem są też tzw. świadczenia pieniężne z sądów, bo jest to kilkanaście tys. zł rocznie. Najbliższy koncert na rzecz hospicjum odbędzie się 28 października w kościele farnym pw. śś. Apostołów Filipa i Jakuba. Wystąpi kilku uznanych solistów, zespół muzyki dawnej z Bielska-Białej i parafialny chór Gloria. Początek o godz. 19. (eg-p)Begrand2Stowarzyszenie ma już ponad 300 tys. zł na koncie inwestycyjnym z przeznaczeniem na budowę ośrodka stacjonarnego, projekt architektoniczny, no i działkę od gminy, która znajduje się naprzeciwko kościoła pw. św. Stanisława Biskupa. Wedle planów w obiekcie byłoby ok. 10 miejsc dla chorych oraz pomieszczenia dla centrum szkolenia wolontariatu. Problem polega na tym, że realizacja tych zamierzeń będzie kosztowała ok. 2 mln zł. Właśnie dlatego społecznicy postanowili zwrócić się o pomoc do innych gmin. Ponieważ włodarze Rybnika i Jastrzębia, mają nadzieję, że placówka powstanie w Żorach. – Chcielibyśmy, żeby tak było, bo jesteśmy już organizacyjnie przygotowani do prowadzenia takiego ośrodka, mamy też wiedzę i doświadczenia. Zdobywaliśmy je i sami, i z pomocą działaczy Hospicjum św. Łazarza w Krakowie, które jest najstarsze w Polsce, gdyż istnieje już 25 lat, i od samego początku udzielało nam wsparcia. Pomaga nam też Ogólnopolskie Forum Ruchu Hospicyjnego – mówi prezes Dorota Domańska. (eg-p)

Komentarze

Dodaj komentarz