Dwa zespoly piesni i tanca
Dwa zespoly piesni i tanca


We wrześniu Henryka Krypczyk, dyrektor miejskiego ośrodka kultury, wezwała rodziców dzieci należących do Zespołu Pieśni i Tańca Ludowego „Żory”, który od 10 lat prowadzi jego założycielka Mirosława Kieloch. Szefowa MOK-u oznajmiła, że ta zrezygnowała z zajmowania się grupą, więc zatrudniła na jej miejsce Barbarę Wołczyk, instruktorkę ze świetlicy w Osinach. – Wyjaśnienia pani dyrektor wydały nam się niewiarygodne, gdyż dla pani Mirki zespół jest wszystkim. Nie opuściłaby nas bez ważnego powodu – mówią rodzice. Okazało się, że Mirosława Kieloch zawiesiła działalność gospodarczą i zwróciła się do dyrektorki z prośbą o zatrudnienie na etacie. Henryka Krypczyk odmówiła i zaproponowała umowę-zlecenie. Na to z kolei nie przystała Mirosława KielochNowy nabórW tej sytuacji dyrektorka ogłosiła nabór do nowego zespołu pieśni i tańca ludowego w organizacji. Ogromna większość dzieci, młodzieży i rodziców poszła za dotychczasową instruktorką. Stary Zespół Pieśni i Tańca Ludowego „Żory” znalazł się poza strukturami MOK-u i na razie działa pod egidą stowarzyszenia Pro Mundi. Liczy około 80 osób. Póki co do nowej grupy należy 26 młodych żorzan. Starzy członkowie skarżą się na szykany ze strony pani dyrektor. Raz dzieci ćwiczyły na korytarzu, bo nie wpuszczono ich do sali zespołu w III Liceum Ogólnokształcącym. Ponadto nie udostępniono im strojów, choć te w części uszyli lub kupili rodzice, a w części są własnością Zespołu Szkół nr 2. Dlatego dzieci wystąpiły na festiwalu organizacji pozarządowych w hali widowiskowo-sportowej przy ulicy Folwareckiej w swoich „cywilnych” ubraniach.MOK nie nabył dla dzieci butów do tańca, choć przez kilka miesięcy rodzice składali pieniądze na ten cel. W tym roku zespół wygrał prestiżowy festiwal Śląskie Śpiewanie. W nagrodę otrzymał 1 tys. zł, za które MOK miał nabyć dla artystów oryginalne śląskie fartuchy. Rodzice dziwią się też, że dyrektorka znalazła pieniądze na przyjęcie koordynatora zespołu, ale nie miała za co zatrudnić Mirosławy Kieloch, której zasługi trudno przecenić. W sali III LO wciąż można obejrzeć gabloty pełne trofeów, zdobytych przez Żory pod jej wodzą. Przez lata zespół był wizytówką Żor. Występował na festiwalach folklorystycznych i mażoretek. Rodzice zastanawiają się, który zespół będzie teraz reprezentował miasto na dorocznej imprezie, która odbywa się na rynku, bo wcale nie jest to takie jasne.Prawa autorskieWszystkie układy taneczne są własnością Mirosławy Kieloch, chronioną prawami autorskimi. Nowy zespół musi tworzyć repertuar od zera, a to może potrwać kilka lat. Od 1 listopada ćwiczy w klubie Rebus. Mirosława Kieloch ukończyła animację społeczno-kulturalną na wydziale pedagogiczno-artystycznym filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Specjalizuje się w tańcach. Ponadto zaliczyła podyplomowe studium kultury i oświaty dorosłych w Katowicach, a także wiele kursów z zakresu folkloru i polskich tańców ludowych, poza tym dzieci ją uwielbiają. Największym sukcesem starego zespołu była pierwsza nagroda na Festival Music World we Włoszech. Co roku zdobywa pierwsze miejsce na Śląskim Śpiewaniu i nominację do grand prix.Sama instruktorka mówi, że z początku stosunki z panią dyrektor układały się dobrze. Potem zaczęło dochodzić do nieporozumień. Do roli arbitra zaangażowano prezydenta Waldemara Sochę. Na spotkanie do sali w III LO rodzice zaprosili również Henrykę Krypczyk. Nie przyszła, bo wzięła dwa dni urlopu (było to przed Wszystkimi Świętymi). Prezydent przyznał, że konflikt ma podłoże personalne, ale nie można dopuścić do zmarnowania 10-letniego dorobku zespołu. Jedno z rozwiązań może polegać na dofinansowywaniu go poprzez stowarzyszenie Pro Mundi, które roztoczyło nad nim parasol ochronny. Nie można jednak wykluczyć, iż kiedyś grupa wróci pod skrzydła MOK-u. Henryka Krypczyk zaprzecza tymczasem, jakoby powołanie drugiego zespołu było skutkiem nieporozumień z Mirosławą Kieloch.Musiała szukać?Ponieważ nie przyjęła umowy-zlecenia, dyrektorka musiała poszukać nowej instruktorki. Skoro większość dzieci i rodziców odeszło z panią Mirką, ogłosiła nabór do drugiego zespołu, który przyjął roboczo taką samą nazwę. Szefowa MOK-u zaproponowała pani Mirosławie umowę-zlecenie na czas określony do 18 grudnia. Warunki pracy, w tym też finansowe, miały być takie same jak w poprzednich latach. Dyrektorka nie mogła jednak zaoferować etatu, bo MOK nie dysponuje pieniędzmi na taki cel. Wszyscy instruktorzy, a jest ich 25, prowadzą działalność gospodarczą lub są zatrudnieni na umowę-zlecenie. Podpisują ją na rok. Na takiej samej zasadzie pracuje pani koordynator, która miała pomóc pani Mirce w obowiązkach organizacyjnych. Henryka Krypczyk zaznacza, że chciała kontynuować współpracę na dotychczasowych warunkach.Przyznaje, że instruktorka w znacznym stopniu przyczyniła się do sukcesów zespołu. Teraz właściwie wyklucza współpracę, bo sprawy zaszły zbyt daleko. Zespół Pieśni i Tańca Ludowego „Żory” przez wiele lat prowadził MOK. Osiągnięcia grupy wpisują się więc w dorobek placówki. Nowy zespół ma wystąpić publicznie już 5 grudnia na Biesiadzie Barbórkowej. Przedstawi wtedy program oparty na własnych układach. Dyrektorka dodaje, że nowy zespół nie będzie upierał się przy starej nazwie. Nową poznamy właśnie w trakcie biesiady. Natomiast Żory na różnych imprezach będzie reprezentowała lepsza grupa. Pani dyrektor zdaje sobie sprawę, że nowy zespół będzie musiał pracować na swój wizerunek może nawet latami.Bo nie było umowySzefowa MOK-u odpowiada też na pozostałe zarzuty. Dzieci nie zostały wpuszczone do sali ćwiczeń, gdyż jeszcze wtedy nie spisano umowy z stowarzyszeniem Pro Mundi. O występie w hali sportowej dyrektorka miała się dowiedzieć pół godziny przed końcem pracy w piątek, a impreza była już w sobotę, więc nie zdążyła udostępnić strojów. Natomiast o prezydencką nagrodę w wysokości 1 tys. zł postarała się właśnie szefowa MOK-u. Pieniądze rzeczywiście nie zostały wykorzystane.
Tekst i zdjęcia: IRENEUSZ STAJER
Podpis: zespół pieśni-rodzice1Rodzice są rozgoryczeni postawą szefowej MOK-u

Komentarze

Dodaj komentarz