Grzanie na wlasna reke
Grzanie na wlasna reke


Wszystko zaczęło się po zakończeniu sezonu grzewczego 2002/2003. Według kosztorysu sporządzonego przez spółdzielnię roczne koszty ogrzewania niespełna 36-metrowego mieszkania Romana Chojnackiego wyniosły 1161,56 zł. – Przecież za taką kwotę mogłem wówczas kupić trzy tony węgla, co spokojnie starcza na ogrzanie całego domu, a nie tylko dwupokojowego mieszkania. Uznałem, że koszty są zbyt duże – argumentuje lokator. Zakupił więc zasilane prądem grzejniki olejowe i zamontował je w miejsce kaloryferów po zaślepieniu rurek centralnego ogrzewania. Od tej pory płaci nie 239 zł czynszu, ale 120 zł. Ledwo jednak usunął kaloryfery, dowiedział się od spółdzielni, że nie zwalnia go to z obowiązku opłacania całości czynszu, a w Jas-Mosie użytkownicy lokali niewyposażonych w tzw. podzielniki wnoszą opłaty za ogrzewanie według maksymalnego zużycia ciepła w budynku.Zdemontowane kaloryferyJednocześnie Zbigniew Matyjas, wiceprezes ds. technicznych i eksploatacji, wezwał Chojnackiego do ponownego zamontowania kaloryferów. Chojnacki nie zamierzał podporządkować się tym nakazom. Na znak protestu przeciwko, jego zdaniem, oszukańczym metodom stosowanym przez zarząd spółdzielni zrezygnował z członkostwa w Jas-Mosie. – Wystąpienie ze spółdzielni nie zwalnia z obowiązku wnoszenia opłat za używanie zajmowanego lokalu. Budynek, w którym mieszka pan Chojnacki, wyposażony jest w instalację centralnego ogrzewania. Jest ona współwłasnością wszystkich członków spółdzielni. Odłączenie grzejników znajdujących się w jednym z mieszkań powoduje zakłócenia pracy całej instalacji – twierdzi Zbigniew Matyjas.Dodaje, że regulamin spółdzielni nie dopuszcza możliwości jakiejkolwiek ingerencji lokatora w instalację centralnego ogrzewania bez zgody zarządu. Nie wolno zatem samemu wymienić grzejników, powiększyć lub zmniejszyć ich liczby. Roman Chojnacki uważa, że skoro ma mieszkanie własnościowe (wykupił je od spółdzielni), nikt nie może narzucić mu sposobu jego ogrzewania. Nie podporządkował się kolejnym wezwaniom do usunięcia grzejników lejowych i montażu kaloryferów. Nie wpuścił do mieszkania ekipy remontowej, która chciała wykonać te roboty w imieniu spółdzielni. Prowadził natomiast ożywioną korespondencję z zarządem, ale ten był nieugięty i skierował sprawę do sądu. Pod koniec czerwca sąd grodzki wydał Romanowi Chojnackiemu nakaz zapłaty 1798,95 zł wraz z odsetkami na rzecz Jas-Mosu.Nie zapłaciNa kwotę tę złożyły się zaległości w płatnościach, jakie powstały w wyniku tego, że lokator nie uiszczał całości czynszu, odliczając sobie kwoty za centralne ogrzewanie. – Nie zapłacę. Po pierwsze nikt nie powiadomił mnie o rozprawie, a po drugie nie korzystałem w tym czasie z co. Nie wiem więc, dlaczego miałbym płacić – mówi lokator. Po otrzymaniu sądowego nakazu kolejny etap wojny ze spółdzielnią. Napisał pisma do jastrzębskiej prokuratury i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, domagając się od nich interwencji. Prokuratura już odmówiła mu wszczęcia postępowania, informując go, że może dochodzić swoich roszczeń wobec spółdzielni w sądzie cywilnym. – Nie pierwszy to przypadek, że lokatorzy próbują rozwiązać takie sprawy bez wcześniejszych uzgodnień ze spółdzielnią. Prawo jest po naszej stronie. Chcemy załatwić ten problem polubownie – mówi Zbigniew Matyjas.
Tekst i zdjęcie: ARKADIUSZ KUTAPodpis pod zdjęcie:Roman Chojnacki nie myśli przejmować się nakazami spółdzielni

Komentarze

Dodaj komentarz