Chcemy domu nie ruiny
Chcemy domu nie ruiny


Gdy pojawiły się pierwsze poważne pęknięcia, a ze strony 1 Maja nie było żadnego odzewu na monity, Dygasowie skierowali sprawę do sądu. W listopadzie 2004 roku Sąd Okręgowy w Katowicach nakazał Kompanii Węglowej usunięcie wszystkich szkód w domu, ogrodzeniu i na placu. Mimo tego wyroku nie działo się nic. W lipcu tego roku małżeństwo otrzymało pismo, że kopalnia Marcel przyznaje się do już istniejących i przyszłych szkód na skutek obecnie prowadzonej eksploatacji. W październiku tego roku natomiast, gdy fedrunek szedł już pod domem Dygasów, zjawili się robotnicy, by wykonać remont zasądzony dwa lata temu.Kopalnia zapomniała?– Płaci za to Zakład Zagospodarowania Mienia w Bieruniu, który podpisał stosowną umowę z kopalnią, a dostał na te roboty dotację z budżetu państwa – tłumaczy pani Małgorzata. Jej mąż dodaje, że to jakaś niedorzeczność, bo nie wykonano żadnego zabezpieczenia budynku, a teraz fachowcy chcą wziąć się za remont, choć trwa już wydobycie. – Wszystkie inne domy, stojące powyżej, solidnie zabezpieczono. Z tego, czego dowiedziałem się nieoficjalnie w kopalni, wynika, że o nas po prostu zapomniano – mówi Krzysztof Dygas. Państwo Dygasowie mają o to żal do władz Marcela, bo dobrze wiedziały, że wyrok nie jest wykonany, a dom spękany. Teraz napisali do nich pismo z żądaniem wyjaśnienia, dlaczego tak się stało. – Jestem ciekawa, jak oni sprawdzali to, czy nasz dom wytrzyma fedrunek. Chyba patrząc przez lornetkę – mówi wzburzona pani Małgorzata.Jak dotąd nie otrzymali żadnej odpowiedzi, tymczasem wokół ich domu kręcą się robotnicy. Dygasowie nie wiedzą jednak, co mają robić i jaki będzie zakres tych prac, więc ogarnia ich coraz większe przerażenie. – Obecnie przecież szkody są dużo większe niż przedtem. Fachowcy zakleją jedną ścianę, a za kilka miesięcy w tym samym miejscu pojawi się kolejna szczelina i tak będzie na okrągło. Nic się nie zmieni, dopóki nie skotwi się domu i nie założy opasek żelbetonowych poniżej fundamentów. Po co remontować coś, co bez takich zabezpieczeń za dwa, trzy lata będzie całkowitą ruiną? Ale gdyby ktoś z głową podejmował decyzje, dziś nie byłoby tych problemów – mówią oburzeni Dygasowie.Remont bez głowy?Wiedzą jedynie tyle, że do świąt Bożego Narodzenia wyremontowany ma być jeden pokój i pół przedpokoju, a reszta na wiosnę. Te prace mają już być zlecone przez kopalnie Marcel. – Na co nam ten remont, skoro wkrótce będzie potrzebny kolejny? Ile jeszcze będzie tych remontów? Jak kopalnia mogła zapomnieć o zabezpieczeniu naszego domu? – pyta rozgoryczona kobieta. Inżynier Andrzej Kuziak z kopalni Marcel mówi, że nie ma mowy o tym, by zapomniano o jakimś budynku. Chodzi o to, że posesji państwa Dygasów nie zakwalifikowano do zabezpieczeń, gdyż tego nie wymagała. Takie były opinie specjalistów, którzy na zlecenie kopalni wyznaczyli m.in. odporność obiektu państwa Dygasów na wpływy eksploatacji górniczej. – Konfrontacje odporności tego obiektu prognozowanymi wpływami eksploatacji górniczej wskazywały na to, że nie było konieczności dodatkowego jego dobezpieczenia w postaci kotwienia – tłumaczy.Dodaje, że kopalnia ma podpisaną ugodę z gospodarzami, na mocy której zobowiązuje się naprawić wszystkie szkody powstałe na skutek eksploatacji. Jest to na razie ugoda przedwstępna, bo nie wiadomo, jaki będzie zakres uszkodzeń. – Ugodę zasadniczą podpiszemy na wiosnę i zaraz potem przystąpimy do remontu – mówi. Taka odpowiedź nie satysfakcjonuje Dygasów. Mówią, że nie poddadzą się i będą walczyli o swój majątek, dorobek swojego życia, dom dla czwórki dzieci. – Jeśli kopalnia nadal będzie upierała się przy swoim, to nie wykluczamy możliwości skierowania sprawy na drogę sądową. Nie może być tak, że górnictwu wszystko wolno, bo ma morze pieniędzy i cały sztab prawników – dodaje pani Małgorzata.
Tekst i zdjęcie: BEATA KOPCZYŃSKAMałgorzata Dygas pokazuje uszkodzenia domu powstałe na skutek działalności kopalni Marcel

Komentarze

Dodaj komentarz