Wczasy gruszą na wierzbie


Dofinansowanie do wczasów to jeden z górniczych przywilejów. Ktoś wpadł na pomysł, że można zrobić interes, tj. otrzymać dofinansowanie, nigdzie nie wyjeżdżając. Wystarczy tylko przedstawić odpowiednie rachunki. Informacji o możliwości uzyskania lewego dofinansowania nie podawano przez kopalniany radiowęzeł, ale i tak wiedziała o tym większość górników. Chętnych nie brakowało. Do Sądu Rejonowego w Rybniku trafiły już akty oskarżenia przeciwko pierwszym 20 osobom, za kilka dni trafi tam kolejnych 20 aktów oskarżenia.Doniesienie o popełnieniu przestępstwa skierowała do rybnickiej prokuratury dyrekcja kopalni „Jankowice”. W czasie kontroli, którą jesienią ubiegłego roku przeprowadzili w kopalni kontrolerzy z Rybnickiej Spółki Węglowej, wykryto nieprawidłowości w dysponowaniu środkami Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Na podstawie sfałszowanych rachunków wypłacano górnikom dofinansowania do wczasów pracowniczych. W lutym bieżącego roku prokuratura wszczęła postępowanie.- Podejrzewanych jest ok. 500 osób, jak na razie zarzuty przedstawiono blisko 100. Zdecydowana większość to szeregowi górnicy, ale są też wśród nich sztygarzy, nadsztygarzy, a nawet pracownicy kopalnianej administracji. Proceder trwał dobre trzy lata, od 1998 do 2001 roku. Powodzenie i opłacalność przedsięwzięcia na tyle rozzuchwaliła jego organizatorów, że w niektórych przypadkach urlopowe rachunki wystawiano za okres, w którym górnik uczciwie pracował na kopalni - mówi prokurator Damian Sztachelek.Rachunki były wystawiane przez cztery słowackie ośrodki wypoczynkowe. To zadziwiające, że ich niezwykła popularność nie zwróciła wcześniej niczyjej uwagi.- Wykazy osób, które otrzymały dofinansowanie stanowią część dokumentacji pokontrolnej. Na ich podstawie pracownicy kopalni są wzywani na komendę policji i tam przesłuchiwani. Zabezpieczyliśmy prawie 600 sfałszowanych rachunków. Górnicy sami przyznają się, że nigdzie nie wyjeżdżali. Niektórzy mówią wprost, że nie znają nawet takich miejscowości - dodaje prokurator.Naliczając odsetki, z funduszu socjalnego wyprowadzono ok. 712 tys. zł. Średnią wysokość dofinansowania wyliczono na 1340 zł . Niektórzy otrzymywali dofinansowanie w wysokości 900, inni 2600 zł. Rekordziści brali pieniądze trzy lata pod rząd.Przyłapani na oszustwie pracownicy kopalni zwracają całą kwotę wraz z naliczonymi odsetkami, niektórzy spłacają dług w ratach. Dostali nagany, ale nie zostali zwolnieni z pracy. Oddanie wyłudzonych pieniędzy gwarantuje im też łagodniejszy wyrok. Sami oskarżeni piszą do sądu wnioski o wydanie wyroku bez przeprowadzania rozprawy, zaocznie. Nie muszą nawet stawiać się w sądzie. W takich przypadkach prokuratura proponuje kary w zawieszeniu - od 6 miesięcy do roku pozbawienia wolności oraz grzywnę od 300 do 900 zł.Wszystko wskazuje na to, że przed sądem staną pracownicy kopalni, którzy zorganizowali cały proceder, fabrykowali lewe rachunki i wypłacali dofinansowania w zamian za prowizję.- Sprawa jest rozwojowa. Trwają czynności operacyjne. Poznajemy obecnie mechanizm, który funkcjonował skutecznie przez te trzy lata - mówi prokurator Damian Sztachelek. Tłumacząc się dobrem śledztwa nie chce zdradzać jego szczegółów.Fikcyjne wczasy górników z „Jankowic” to nie pierwsza tego typu sprawa dla rybnickiego prokuratora. Wcześniej prowadził on już śledztwo w sprawie szczególnej popularności dwóch ośrodków wczasowych na Mazurach. W latach 1999-2000, również tylko na papierze, jeździli tam górnicy z kopalni „Chwałowice”. Po zakończeniu śledztwa zarzuty postawiono ponad 60 osobom. Sprawa „Jankowic” różni się jednak od tej nie tylko skalą, ale i sposobem funkcjonowania funduszu fikcyjnych wczasów.Nie czekając na ustalenia prokuratury, władze rybnickiej spółki jeszcze w ubiegłym roku ukarały pracowników administracji kopalni „Jankowice”. Zastępca dyrektora ds. pracy oraz główny specjalista ds. zatrudnienia i spraw socjalnych zostali zdegradowani, zaś czterech pracowników z działu wczasów zostało dyscyplinarnie zwolnionych z pracy.Większość oskarżonych to prości ludzie, ciężko pracujący na dole. Ktoś zaproponował im interes. Dofinansowanie w zamian za jego część. Pieniądze pewnie już wydali. Teraz muszą oddać całą kwotę zwiększoną jeszcze o odsetki. Ale kto wie czy nie większą karą są dla nich policyjne przesłuchania i występowanie w roli oskarżonego.

Komentarze

Dodaj komentarz