Kibice osądzeni


Drugi z głównych oskarżonych w tym procesie 21-letni Mariusz G., który kopał i uderzył ofiarę w głowę deską, za udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym został skazany na siedem lat więzienia. Sześciu oskarżonych skazano na trzy lata; sąd zmienił kwalifikacje zarzucanych im czynów i uznał, że nie ponoszą odpowiedzialności za śmiertelny skutek pobicia. Trzy osoby z braku dowodów uniewinniono - daniem sądu zarzuty postawiono im na wyrost. Wyrok nie jest prawomocny.- Porażający jest fakt, że powodem agresji jednej grupy wobec drugiej było wyłącznie to, że ci zaatakowani byli sympatykami innej drużyny. Nie miało znaczenia, że są oni mieszkańcami sąsiedniego, a nawet tego samego miasta. To znamię czasów, to konsekwencja pewnego zdziczenia obyczajów. Oskarżeni wręcz chełpili się tym, czego dokonali, chwalili się, w okrutny sposób opisując całe zajście, a główny oskarżony chciał o tym zdarzeniu poinformować przez internet inne osoby - mówił po ogłoszeniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Ryszard Furman.Tragedia wydarzyła się 17 marca ubiegłego roku. W sobotni wieczór, w sąsiedztwie rybnickiego dworca PKP doszło do bójki wracających z meczu w Katowicach kibiców Odry Wodzisław i czyhających na nich rybnickich kibiców Górnika Zabrze. Na miejscu, tuż obok przystanku autobusowego, zginął pchnięty nożem 19-latek z Wodzisławia. Dwa dni później aresztowano głównych podejrzanych. 5 września w Sądzie Rejonowym w Rybniku rozpoczął się głośny proces. Na ławie oskarżonych zasiadło 11 młodych ludzi w wieku od 18 do 20 lat, oskarżonych o pobicie i zabójstwo. Najcięższe zarzuty postawiono trzem aresztowanym młodzieńcom. Ośmiu pozostałym, którzy odpowiadali z wolnej stopy, zarzucano przede wszystkim udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznych narzędzi. Po pierwszej rozprawie, która ze względu na zachowanie szczególnych środków ostrożności sparaliżowała pracę całego sądu, zdecydowano, że kolejne odbędą się w Sądzie Okręgowym w Gliwicach.Dla głównego oskarżonego Mateusza U. prokurator domagał się kary 12 lat więzienia - dostał 10. Gdyby wyrok się uprawomocnił, będzie mógł się ubiegać o zwolnienie warunkowe po odbyciu połowy kary. Na jej poczet zaliczono mu 13 miesięcy, które spędził w areszcie od chwili tymczasowego aresztowania.Mateusz U. przyznał się do winy już na pierwszej rozprawie. - Gdy zobaczyłem, że kibice Odry mają przewagę liczebną i są uzbrojeni (wojskowe pasy, kamienie), wyciągnąłem nóż. Wszyscy się cofnęli, z wyjątkiem tego, który trzymał nad głową żelazny kosz na śmieci. Krzyczał i zamachiwał się tym koszem. Gdy skierował się w moją stronę, zadałem dwa ciosy. Uderzałem na oślep w okolice ramion, w boczną część ciała. Gdy go ugodziłem, on rzucił koszem w moją stronę, ale nie trafił. Potem próbował uciekać. Zdziwiło mnie, że ucieka w stronę dworca PKP, a nie tam, gdzie jego koledzy. Potem grupa osób, która stała obok mnie, dogoniła go i przewróciła. Stali nad nim i zadawali ciosy rękami i nogami - zeznał w sądzie. Jego obrońca powoływał się na obronę konieczną.- Jest już ugruntowana doktryna orzecznictwa, która mówi, że nie można się powołać na obronę konieczną w sytuacji, kiedy samemu postępuje się w sposób sprzeczny z prawem. Gdyby tak było w przypadku każdej umawianej bójki, można by się było powoływać na obronę konieczną, a tak nie jest. To nie może być sytuacja, w której zagrożenie samemu się prowokuje. W przekonaniu sądu wina jest bezsporna - mówi sędzia Ryszard Furman. Dodaje jednak, że ofiara brała udział w całym zdarzeniu w sposób agresywny.- Początek całego zdarzenia był konfrontacyjny. Był moment, gdy siły były wyrównane, i wtedy pokrzywdzony i inne osoby były gotowe wziąć czynny udział w starciu. Po chwili zobaczyli, że nadciąga kolejna grupa kibiców Górnika. Doszli do wniosku, że stracili przewagę, i zaczęli uciekać. Nie zdążył uciec poszkodowany. Wersji wynikających z wyjaśnień oskarżonych i świadków było kilka. Przyjęliśmy tę, która w świetle dowodów jest najbardziej prawdopodobna - wyjaśnia sędzia Furman.Obrońca głównego oskarżonego Mateusza U. zapowiedział apelację, będzie domagał się jego uniewinnienia. - To pokrzywdzony zaatakował oskarżonego dużym metalowym koszem na śmieci. Stwarzał zagrożenie dla zdrowia i życia. Oskarżony mógł więc podjąć działania w swojej obronie. Prawo do obrony koniecznej jest prawem samoistnym i nie podlega żadnym ograniczeniom. Zabił, bo się bronił - przekonuje mecenas Jarosław Lampart.

Komentarze

Dodaj komentarz