Boisko po przekątnej
Boisko po przekątnej


LKS Granica Ruptawa gra na placu przy ul. Libowiec, który nie spełnia warunków, jakie Podokręg Rybnik stawia zespołom występujących w klasie B. Klub spełnił wymogi formalne w latach 2003 i 2005, ale już wtedy zastrzeżenia budził stan infrastruktury. Nie do rozwiązania jest kwestia szerokości boiska. Obecnie jest to 45,5 metra, ale odległość linii bocznych od ogrodzenia wynosi 2,5 metra. Boiska nie da się zawęzić, bo musi mieć co najmniej 45 m, a płotu przesunąć do przepisowej odległości minimum 3 m, bo z jednej strony jest teren prywatny, a z drugiej potok Ruptawka. W takich warunkach nie gra chyba żadna drużyna juniorska, nie mówiąc już nawet o seniorskich.
Jak ogrodzić
Ponadto jednym z wymogów jest ogrodzenie obiektu. Gdyby klub chciał to zrobić, to w jego granicach znalazłyby się zabudowania i tereny prywatne oraz część pobliskiego lasku, a to nie wchodzi w rachubę. W czerwcu 2004 roku zarząd klubu podjął działania zmierzające do budowy nowego boiska. Początkowo sugerował, że odpowiedni teren znajduje się przy ul. Żwirki i Wigury, w pobliżu Specjalnej Strefy Ekonomicznej, ale propozycję odrzucono. Wobec tego działacze wskazali teren obok podstawówki, co zwiększyłoby jego funkcjonalność i dostępność dla młodzieży. Propozycja zyskała przychylność magistratu, ale wiceprezydent Franciszek Piksa zażądał opinii organu przyznającego licencje, że obiekt w Ruptawie nie spełnia wymogów uchwały PZPN.
Granica przedstawiła taki dokument. W październiku 2004 roku prezydent Marian Janecki zobowiązał klub do przedstawienia koncepcji funkcjonowania obiektu, co ten uczynił, a dokument podpisał też dyrektor ruptawskiej podstawówki Piotr Hołówko. Była tam m.in. mowa o wykorzystaniu boiska i zaplecza socjalnego przez miejscową szkołę i inne placówki oświatowe i organizacje sportowe z terenu Jastrzębia. Miasto miało wykonać inwestycję, a klub urządzić kort tenisowy, boisko do siatkówki plażowej, miał też utrzymywać nawierzchnię trawiastą i dbać o porządek na całym obiekcie.
Trudne negocjacje
Potem odbyła się wizja lokalna z udziałem członków zarządu klubu, ówczesnego wiceprezydenta Krzysztofa Gadowskiego i naczelnika wydziału mienia Daniela Zarzyckiego. Okazało się, że warunkiem zrealizowania tej wizji jest wykupienie pola należącego do Wojciecha Galisza. – Miasto podjęło negocjacje. Jak wiemy, były one bardzo trudne, bo gmina proponowała 2 zł za metr kw., co było nie do przyjęcia dla właściciela. Ostatecznie stanęło na 8 zł za metr kw., co nie było kwotą wygórowaną, bo np. grunt rolniczy pod budowę boiska przy szkole w Bziu kupiono w cenie 10 zł za m kw. – mówi jeden z byłych działaczy klubu. Nieoficjalnie wiemy, że o zgodzie gospodarza zdecydowało przekwalifikowanie należącego do niego sąsiedniego gruntu z rolniczego na budowlany, co znacznie podniosło jego cenę.
Transakcję sfinalizowano pod koniec sierpnia 2005 roku. Wcześniej, bo w maju, radni upoważnili prezydenta do wykupu terenu pod budowę boiska, co jest formalnością. Ponadto wszystkie komisje zaopiniowały projekt uchwały pozytywnie, a i na sesji uchwałę podjęto jednogłośnie. W uzasadnieniu czytamy, że teren postanowiono wykupić na wniosek LKS Granica Ruptawa. W październiku przedstawiciele klubu spotkali się z władzami miasta, naczelnikiem wydziału infrastruktury komunalnej i inwestycji Marią Pilarską oraz projektantem Zbigniewem Jastrzębskim, by ustalić rozmieszczenie boiska, budynku sportowego, widowni i innych elementów infrastruktury.
Kto zawinił
Wtedy to wyszło na jaw, że miasto zakupiło zbyt mało terenu. W grudniu z inicjatywy ówczesnego radnego Janusza Pankiewicza doszło do spotkania zarządu z Wojciechem Galiszem, by ten rozważył możliwość sprzedaży reszty gruntu. Ten uzależnił decyzję od propozycji magistratu, który grał na zwłokę. W Ruptawie uważano, że to zarząd działa zbyt opieszale, więc klub powołał zespół, który miał pilotować temat. Tworzyli go Jan Gabryś, Marian Sołtys i Franciszek Franek, a doprowadzili do spotkania zarządu z projektantem i ówczesnym szefem rady miasta Wojciechem Frankiem.
Przedstawiono im projekt przedsięwzięcia, który wykraczał poza przyjęte rozwiązania, ale miał poparcie społeczne. Przez cały 2006 rok sprawa nie ruszyła z miejsca. Wszyscy czekali na wybory samorządowe. Po nich okazało się, że Ruptawa ma czterech radnych, co dobrze wróżyło sprawie. Jednak w projekcie budżetu nie było środków na wykup terenu, nie mówiąc już o inwestycji. 8 lutego radni przyjmowali budżet, w którym na boisko miało być ponad milion zł, ale pozycja wypadła. Radny Franciszek Franek, notabene wiceprezes ds. sportowych LKS Ruptawa, zawnioskował o zabezpieczenie jakichś środków na budowę. Zgasił go Wojciech Frank, który stwierdził, że boisko jest ważne, ale nie najważniejsze.

Komentarze

Dodaj komentarz