Trudne negocjacje


ZREMB – jeden z największych zakładów przemysłowych Orzesza jest w stanie upadłości. Rosnące zadłużenie zakładu wobec miasta było przyczyną pospiesznego oddania go przedsiębiorcy z Warszawy, któremu mimo prolongaty opłat i darowania zadłużeń nie wyszło uzdrowienie ZREMB-u. Obecnie tej sztuki próbuje dokonać prezes Kamiński, też warszawiak. Jak na razie z niezłym skutkiem.Zakład produkuje części zamienne do urządzeń budowlanych, stalowe konstrukcje budowlane (współpraca z niemiecką firmą Stetter), ramy rolnicze do przyczep oraz platformy do systemu ro-ro dla duńskich portów. W roku ubiegłym prawie 40 proc. produkcji poszło na eksport, w tym roku niemal 90 proc. Dlatego dla firmy tak ważny jest kurs waluty. Sprzedaje bowiem do Niemiec, Anglii, Danii. Obecnie w ZREMB-ie pracuje 60 osób, z czego 30 pochodzi z dawnej załogi. Ta sytuacja niezmiernie cieszy włodarzy miasta, borykającego się z gwałtownym wzrostem bezrobocia.– Syndyk sprzedał część maszyn i urządzeń. Toteż przydałby się nam ktoś z kapitałem. Szukamy inwestora, który dokapitalizowałby park maszynowy – mówi M. Kamiński.– Chcemy by powstało tu stabilne przedsiębiorstwo. Obecnie mamy zamówienia i jak na razie jest co robić, ale przy obecnym kursie złotego eksport jest nieopłacalny. Trudno o płynność finansową.Jeszcze w tym roku zatrudnienie wzrośnie o kolejnych 10 osób. Średnia płaca waha się tu w granicach 1400-1500 zł.Prezes Kamiński wybiera się w najbliższym czasie na spotkanie z władzami miasta. Chciałby uzyskać obniżenie podatków, przynajmniej na okres rozwoju firmy. Jest tego ok. 360 tys. zł rocznie. Gdyby się udało - firma miałaby szanse okrzepnąć.Ale sytuacja finansowa miasta nie jest wesoła, a ponadto ZREMB źle się im kojarzy. Nieporozumienia z poprzednim dzierżawcą, wreszcie długi, które zostały mu umorzone z nadzieją na rozwinięcie interesu, nadzieją płonna, jak się okazało – to wszystko sprawia, że rozmowy z miastem nie będą należały do najłatwiejszych...

Komentarze

Dodaj komentarz