Takie widoki w lasach to niestety codzienność
Takie widoki w lasach to niestety codzienność

Polskie lasy zajmują dziewięć mln ha, a więc prawie jedną czwartą powierzchni kraju. Leśnicy troszczą się o nie, ale niewiele z tego wynika. Choć bowiem dzisiaj człowiek uczy się żyć w zgodzie z naturą, to wciąż stanowi dla niej główne zagrożenie. Aż dziw, że przyroda wciąż się broni, las żyje, a rośliny są zielone.
Zaśmiecone lasy i przydrożne rowy, ścieki kierowane wprost do ziemi, dzikie wysypiska i sterczące kikuty chwastów to obrazki bardzo częste w naszym otoczeniu. Paradoksalnie lasy zaśmiecają ludzie, którzy wypoczywają w zaciszu drzewostanów, spacerują, zbierają grzyby czy jagody. Bardzo często niezidentyfikowani sprawcy wywożą śmieci do lasu zamiast na wysypiska. – Tu sytuacja od lat praktycznie jest taka sama. Niestety ludzkie nawyki wcale się nie zmieniły – stwierdza Janusz Fidyk, nadleśniczy w Rybniku. Śmieci to bardzo poważny problem. Żeby pozbyć się ich zgodnie z prawem, trzeba zapłacić najpierw firmie wywozowej, a potem administratorom składowiska.

Po co płacić
Dlatego nie brakuje takich, którym szkoda na to pieniędzy, więc wyrzucają śmieci, gdzie popadnie. Rybnickie nadleśnictwo walczy z procederem na wiele sposobów. – Przede wszystkim regularnie patrolujemy lasy i usuwamy wszelkie nieczystości – wyjaśnia nadleśniczy. Próbuje się też zidentyfikować i pociągnąć winowajców do odpowiedzialności karnej. Tu jednak sprawa nie jest taka prosta, bo o ile łatwo jest wyrzucić z auta worek śmieci, to znacznie trudniej ująć sprawcę i udowodnić mu winę. Jeśli się to uda, można ukarać go mandatem w kwocie od 50 do 500 zł, a nawet skierować sprawę do sądu, ale zdarza się to bardzo rzadko. – Na szczęście w zasadzie dzikich wysypisk nie przybywa, a wręcz na odwrót, bo jest ich coraz mniej – stwierdza nadleśniczy Fidyk. Jednak wysypiska istnieją.
To efekt działania m.in. tzw. podrzucaczy, którzy nie mają, lub twierdzą, że nie mają, pieniędzy na wywózkę. Inną grupę stanowią mieszkańcy domków jednorodzinnych, którzy wolą załadować worki do samochodu, wywieźć je i wyrzucić gdzieś przy leśnej drodze czy do rowu. Są wreszcie kierowcy, którzy przejeżdżając przez las, zatrzymują się i robią porządki w autach, wyrzucając z nich niepotrzebne rzeczy. Tymczasem czyszczenie lasów pochłania dużo czasu i pieniędzy. – Takie gruntowne porządki robimy dwa razy w roku: wiosną i jesienią. Sprzątanie śmieci i wywożenie ich na wysypisko kosztuje nas 40-50 tys. zł rocznie. Te pieniądze moglibyśmy wydać na wysadzenie młodych drzew, zbudowanie parkingów czy chociażby postawienie ławeczek i zrobienie miejsc odpoczynku dla osób korzystających ze ścieżek rowerowych – wylicza Janusz Fidyk.

Kto pomoże
Przyznaje, że w tych pracach porządkowych trochę pomagają zarządcy dróg przebiegających przy lasach, a trochę samorządy, m.in. miasto Rybnik, które kieruje pracowników do sprzątania terenów leżących przy gminnych drogach. W rybnickich lasach nie ma za to problemów z zanieczyszczaniem przepływających tu rzeczek i potoków, bulwersujące jest natomiast pozostawiane śmieci na poboczach dróg, wiodących obrzeżami lasów. – Pół biedy, gdy to wszystko jest w workach. Ale później te worki są i tak rozrywane przez zwierzęta, a zawartość rozwlekana po całej okolicy – ubolewa nadleśniczy Fidyk. Jak dodaje, że taki widok psuje opinię nadleśnictwu, podczas gdy tak naprawdę za sprzątnięcie tych śmieci odpowiada administrator szosy. Przykre jest to, że śmieci podrzucają zazwyczaj dorośli, ale jeszcze bardziej przykre jest to, że z okazji np. Dnia Ziemi lub Dni Lasu to wszystko sprzątają dzieci. Czy można to zmienić? Stare przysłowie mówi: lepiej zapobiegać, niż leczyć. Jak jednak zapobiegać temu, co tak naprawdę większość obywateli ma w nosie? Nic więc dziwnego, że efekty każdej akcji porządkowej są takie mizerne, a zaraz po jej zakończeniu zaczynają rosnąć kolejne góry śmieci. Dowodzi to, że nie można zaniechać sprzątania, ale nie można też ograniczać się tylko do porządków. Nie ma więc wątpliwości co do tego, że całe zastępy ekologów będą miały co robić przez długie lata. Leśnicy też oczywiście nie zamierzają składać broni.

Wymowny spot
Ci z Rybnika, oprócz oczywiście akcji Sprzątania Świata, w której organizację włączają się od samego początku, czyli od kilkunastu lat, realizują też program edukacji leśnej. – W jego ramach na wiosnę spotykamy się z młodzieżą – wyjaśnia nadleśniczy Fidyk. Pracownicy nadleśnictwa nakręcili też krótki spot o wymownym tytule „Nie śmieć”, emitowany w rybnickiej kablówce. Kolejne przedsięwzięcie, w które się angażują, to akcja wymiany zużytych baterii na sadzonkę, którą w ramach Dni Ziemi, Wody i Powietrza co roku organizuje filia Politechniki Śląskiej w Rybniku.

Komentarze

Dodaj komentarz