Rudniccy urzędnicy do dziś mają ogromne kłopoty z powodu wyczyszczenia komputerów ze służbowych danych. Zdjęcie: Wacław Troszka
Rudniccy urzędnicy do dziś mają ogromne kłopoty z powodu wyczyszczenia komputerów ze służbowych danych. Zdjęcie: Wacław Troszka

Chociaż od wyborów minęło już trochę czasu, wójt Rudnika oraz jego zastępca do dzisiaj nie oddali służbowych komórek, a zanim do gminy weszli ich następcy, wyczyścili z danych urzędowe komputery. Sprawą sformatowanych dysków zajęła się Prokuratura Rejonowa w Raciborzu. O próbie popełnienia przestępstwa polegającego na niszczeniu służbowych dokumentów powiadomiły ją nowe władze.
Na początku sprawa nie była dla niej oczywista. Choć bowiem zdaniem obecnych włodarzy przez sformatowanie dysków zniszczono prawnie chronione dane urzędowe, a tym samym skasowano cztery lata pracy, prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia. Nie uzasadniła jednak swojej decyzji, więc władze postanowiły się od niej odwołać, a 26 marca złożyły zażalenie. Tym razem sprawę zbadała prokurator rejonowy Danuta Kozakiewicz, która uwzględniła zażalenia i postanowiła wszcząć dochodzenie. W przypadku potwierdzenia zarzutu niszczenia dokumentów byli urzędnicy znajdą się w opałach. Może im grozić za to kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Tylko trzy
Problem może nie nabrałby aż takiego wymiaru, gdyby sprawa formatowania dysków dotyczyła wszystkich służbowych komputerów, a nie tylko trzech, którymi jednak dziwnym zbiegiem okoliczności posługiwali się najważniejsi urzędnicy, a więc wójt, jego zastępca oraz sekretarz. Karina Lassak, pełniąca obecnie obowiązki sekretarza gminy, stwierdza, że kiedy po zmianie warty zasiadła do służbowego komputera, nie było w nim nie tylko ani jednego dokumentu, ale nawet żadnego programu. Działał jedynie kursor. W lepszym stanie znajdował się komputer, który w spadku po poprzedniku dostał Alojzy Pieruszka, nowy wójt Rudnika. Wspaniałomyślnie zostawiono mu bowiem system operacyjny.
Nowi włodarze gminy nie kryją oburzenia zachowaniem swoich poprzedników, stwierdzając, że ci potraktowali służbowe komputery wraz ze znajdującą się w nich służbową dokumentacją niczym prywatną własność. Ponieważ sprawa wydawała się mocno podejrzana, na dywanik do nowego szefa wezwano gminnego informatyka, którego dziełem było sformatowanie twardych dysków. Jednak ten tłumaczył, że był tylko wykonawcą poleceń. Problem w tym, że, jak wyjaśnia Karina Lassak, informatyk na tyle przyłożył się do pracy, że z usuniętych danych nie udało się niczego odzyskać. Do działania ściągnięto fachowców ze specjalistycznej wrocławskiej firmy, którzy jednak nic nie zwojowali, ponieważ dane usunięto za pomocą bardzo specjalistycznego programu.

Co odzyskano
Udało się za to odzyskać część danych z dysku byłej sekretarz gminy, która sama czyściła swój komputer. Jak informuje Karina Lassak, w sumie odzyskano ponad trzy tysiące plików, w tym korespondencję magistratu. Duża część tych dokumentów dotyczy spraw kadrowych. Są też jednak prywatna poczta byłej sekretarz i prywatne zdjęcia. Kolejna sprawa dotyczy służbowych telefonów wójta i jego zastępcy. Zarówno Dominik Konieczny, były wójt, jak i Norbert Parys, jego zastępca, do dziś nie oddali służbowych komórek, choć obydwa aparaty wciąż należą do gminy. Pierwszy z panów na kilka dni przed pożegnaniem się z urzędem umowę odnośnie swojego telefonu przeniósł na... żonę.
W przypadku komórki zastępcy dokonano też przeniesienia numeru. Norbert Parys, który obecnie jest członkiem Zarządu Powiatu Raciborskiego, wyjaśnia, że dokonał cesji numeru z gminy na powiat. Tym sposobem telefonu używa do dziś. Problem w tym, że urząd nie dysponuje żadnym dokumentem, który potwierdzałby dokonanie przeniesienia numeru tak w jednym, jak i drugim przypadku. O ile z byłym wójtem nie udało się nam skontaktować, o tyle jego zastępca wyjaśnił, że nic nie wie o usuwaniu danych ze swojego komputera, nikomu nie kazał ich kasować i że usunął z niego tylko osobiste pliki. Twierdzi też, że nie widzi przeszkód w oddaniu telefonu gminie, a aparat, którego używał przez półtora roku, może być obecnie wart jakieś 1,22 zł.

Kiedy oddadzą
W urzędzie liczą na to, że obydwaj byli włodarze w końcu oddadzą swoje aparaty. Sprawę porządków na twardych dyskach wyjaśni prokuratura. W gminie czekają na odpowiedź na pytanie, dlaczego ta epidemia czystości dotknęła tylko trzech komputerów. Czyżby poprzednia władza miała coś do ukrycia? Obecna ma jednak podejrzenia, że powodem jej działań była tylko i wyłącznie złośliwość, a chodziło o utrudnienie pracy następcom. – Do dziś mamy przecież ogromne kłopoty z powodu usunięcia tych danych – mówią w rudnickim urzędzie gminy.

2

Komentarze

  • inkszi "działał jedynie kursor" - buahahaha :) 23 czerwca 2007 12:41
  • mieszko rudnickie komputery 27 kwietnia 2007 09:16prywata ,przejonanie ,że mnie wszystko wolno ,ale też kradzież informacji ze służbowego sprzętu to bardzo naganne zachowania.

Dodaj komentarz