Na placu rozbiórki pracowały całe rodziny. Zdjęcie: WACŁAW TROSZKA
Na placu rozbiórki pracowały całe rodziny. Zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Czy można wyobrazić sobie familoki bez zabudowań gospodarczych zwanych chlewikami? Nie można. Nie inaczej było przy ul. 1 Maja w Rybniku Chwałowicach. Teraz jednak po komórkach zostały tylko resztki gruzu.
Niegdyś hodowano w nich zwierzęta, zakładano gołębniki, tam też znajdowały się wychodki, bo przecież nikt nie miał łazienki. Z czasem ludzie zaniechali hodowli zwierząt, budynki mieszkalne podłączano do kanalizacji, więc komórki zamieniano na garaże, a potem na rupieciarnie, bo były w fatalnym stanie. Wiele z nich groziło zawaleniem. Z tej też przyczyny Spółdzielnia Mieszkaniowa Centrum, która administruje familokami, postanowiła się ich pozbyć. – Wystąpiliśmy do magistratu i miejskiego konserwatora zabytków o zgodę na zburzenie tych pomieszczeń, bo były one ujęte w ewidencji zabytków i podlegały prawu miejskiemu. Uzyskaliśmy pozwolenie, więc budynki zostały usunięte – wyjaśnia prezes Iwona Gojny.
Rozbiórką kierowała firma z Pszczyny, wyłoniona drogą przetargu, ale większość mieszkańców, widząc, co się święci, sama zabrała się za rozbiórkę swoich komórek. Do roboty przystąpiły całe rodziny, by zdobyć drewno na opał i cegły do wzniesienia nowych pomieszczeń. W znalezieniu odpowiedniego miejsca ma pomóc gmina. Samowolne prace trwały w najlepsze, gdy zjawili się zaalarmowani przez kogoś strażnicy miejscy. Po ich interwencji spółdzielnia Centrum wynajęła firmę ochroniarską do pilnowania rumowiska. Ochroniarze pojawili się w piątek późnym popołudniem, co nieco zaogniło sytuację, bo mieszkańcy nabrali przekonania, że spółdzielnia żałuje im tych starych cegieł i drewna na zimę.
– Na pomalowanie klatek schodowych to nie mają, ale na wynajęcie ochroniarzy to ich stać – komentowali. W sobotę rano pojawiła się koparka z firmy, ale na gruzowisku znów pracowały całe rodziny. Dzieci z młotkami czyściły cegły (za jedną obrobioną sztukę można było dostać 30 groszy), dorośli nosili drewno do piwnic. W poniedziałek telefon w spółdzielni milczał. Radny z Chwałowic Andrzej Wojaczek zapewnił nas jednak, że prezes zezwolił ludziom na zagospodarowanie gruzu, ale chciał, by zadbali o swoje bezpieczeństwo i nie dopuszczali tam dzieci. Właśnie dlatego wynajęto ochroniarzy. Teraz na podwórkach trwa wielkie sprzątanie, a niektórzy mieszkańcy ulegli nawet refleksjom i zaczęli żałować tych komórek.
– Gdzie ja teraz będę chodził? Z mojego kibla pozostała tylko ta połamana rura – frasował się mężczyzna w średnim wieku. Andrzej Wojaczek twierdzi jednak, że spółdzielnia doprowadziła rury kanalizacyjne do ostatnich mieszkań, które jeszcze nie miały toalet. Lokatorzy mieli się tylko zaopatrzyć w łazienkową porcelanę. – Wreszcie będzie tu porządek – mówił jeden z mieszkańców. Inni wspominali czasy, gdy sobota upływała pod znakiem porządków również na podwórkach. – Jak tu wtedy było pięknie. Dziś ludzie tak już o to nie dbają; sprzątać się nie chce i tyle – powiedziała starsza kobieta. Inny z lokatorów dodał, że wraz z komórkami osiedle utraciło swój górniczy charakter.

Komentarze

Dodaj komentarz