W spotkaniu uczestniczyli m.in. (od lewej): wicewojewoda Wiesław Maśka, starosta Adam Hajduk i poseł Henryk Siedlaczek
W spotkaniu uczestniczyli m.in. (od lewej): wicewojewoda Wiesław Maśka, starosta Adam Hajduk i poseł Henryk Siedlaczek

Mieszkańcy Nieboczów i Ligoty Tworkowskiej (gmina Lubomia), przeciwni dotychczas wysiedleniu, chcą odtworzenia swoich wiosek na terenie gminy Lubomia. To przełom w negocjacjach zmierzających do pozyskania terenów pod planowany zbiornik przeciwpowodziowy Racibórz Dolny.
Zbiornik ma uchronić przed falą miejscowości w dolinie odrzańskiej od Raciborza aż po Gubin. Aktualny stan przygotowań do inwestycji przedstawił wicewojewoda śląski Wiesław Maśka podczas spotkania z samorządowcami z terenu powiatów raciborskiego i wodzisławskiego, które odbyło się ostatnio w raciborskim starostwie. Jak wyjaśnił, na budowę jest 505 mln euro. 250 mln euro pójdzie na budowę zbiornika, a reszta na realizację tzw. wrocławskiego węzła wodnego. – Obydwie inwestycje są ze sobą bardzo powiązane, bo jedna bez drugiej nie ma sensu. Są to środki europejskie, z budżetu państwa, ale również kredyty – mówił wicewojewoda Maśka.

Z ludzką twarzą
Wiesław Maśka poinformował również, że w tym roku dojdzie do złożenia wszelkich dokumentów niezbędnych do uzyskania pozwolenia na budowę polderu, a ma on być gotowy do roku 2014. Wicewojewoda stwierdził, że termin jest realny i zadeklarował, że dołoży starań, by dochować złożonych obietnic. – Chciałbym, aby przygotowania tej inwestycji miały ludzką twarz, abyśmy się dogadywali z mieszkańcami tych terenów, na których ma powstać zbiornik. Nie mówmy zatem o wywłaszczeniach mieszkańców Nieboczów i Ligoty Tworkowskiej, ale rozmawiajmy z ludźmi o przeniesieniu ich życiowego dorobku w inne miejsce – mówił Wiesław Maśka. Mieszkańcy Nieboczów i Ligoty Tworkowskiej zadeklarowali chęć opuszczenia wiosek, ale pod warunkiem ich odtworzenia na terenie gminy Lubomia. To przełom, bo dotąd nie chcieli słyszeć o wyprowadzce. – Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że budowa zbiornika jest nieunikniona. Dlatego zmieniliśmy zdanie, ale chcemy wiernego odtworzenia obu wiosek, łącznie z kościołem i remizą OSP. Chcemy mieć wybudowane takie same domy, w jakich mieszkamy teraz. Jeżeli zaś któryś z mieszkańców zdecyduje się na mniejszy dom lub gospodarstwo bez gruntów rolnych, to oczekujemy rekompensaty – stwierdza Łucjan Wendelberger, sołtys Nieboczów.

Inna cena
Władze Lubomi już zaproponowały odtworzenie obu miejscowości na terenie sołectwa Syrynia. – Musimy jednak przekwalifikować ten teren pod zabudowę. Nieco inny problem mamy z rolnikami. Zaproponowaliśmy im tereny w Lubomi. Tu mogliby mieć swoje domy i gospodarstwa lub też dojeżdżać na pola uprawne z Syryni – informuje wicewójt Maria Fibic. W tej sprawie przeprowadzono już konsultacje społeczne. Za odtworzeniem wsi na terenie Syryni opowiedziało się 90 gospodarzy spośród 113, którzy jeszcze nie sprzedali swoich gruntów i domów pod budowę zbiornika. Kwestią sporną pozostają jednak pieniądze:
– Inwestor proponuje nam cenę 3,50 zł za 1 m kw. gruntu oraz cenę od 1200 zł do 1600 zł za 1 m kw. powierzchni domu. Tymczasem kiedy w Mszanie w powiecie wodzisławskim wykupywano tereny pod budowę autostrady A1, stawki te były o wiele wyższe – mówi sołtys Nieboczów. O możliwym przełomie w negocjacjach w sprawie przejęcia terenów pod budowę zbiornika mówiono już pod koniec marca tego roku. Podczas spotkania w Raciborzu wicewojewoda Wiesław Maśka nie krył zadowolenia, że sprawy poszły już tak mocno do przodu.

Trzeba rozmawiać
– Cieszę się, że zaczynamy mówić jednym głosem – stwierdził Maśka. Dodał, że kwestie wyceny gruntów i budynków należy pozostawić rzeczoznawcom. Trzeba jednak, jak stwierdził, pamiętać, że autostrady i zbiornik to zupełnie inne inwestycje, dlatego przy obliczaniu odszkodowań obowiązują inne kryteria. Sołtys Nieboczów i zastępca wójta Lubomi zasygnalizowali wicewojewodzie także inne problemy nurtujące mieszkańców wsi. To m.in. kwestie składek ubezpieczeniowych, jakie rolnicy płacą do KRUS-u.
– Jeżeli rolnik opłacał przez lata składki od pięciohektarowego gospodarstwa, a teraz będzie je opłacał za np. gospodarstwo jednohektarowe, to wysokość jego przyszłej renty lub emerytury też będzie niższa. To jest też problem – mówiła Maria Fibic. Obecny na spotkaniu poseł Henryk Siedlaczek stwierdził, że problemów jest sporo. Mieszkańcy już tracą wiele z tego powodu, że muszą opuścić swoją wieś, z którą związani są od pokoleń, nie chcą też stracić materialnie. – Dlatego trzeba rozmawiać. Najważniejsze, że nastąpił przełom w negocjacjach – uważa poseł Siedlaczek.

Chcą konkretów
W najbliższych tygodniach w Wodzisławiu mają spotkać się przedstawiciele wszystkich stron, którzy pracują w ramach zespołu roboczego ds. budowy zbiornika, powołanego przez wojewodę. Omówią wszystkie sporne kwestie, jakie zgłosili mieszkańcy, i spróbują wypracować kompromis. – Ludzie chcą usłyszeć propozycje konkretnych rozwiązań ich problemów – dodał Wiesław Maśka. Starosta raciborski Adam Hajduk uważa, że nadszedł już czas na finalizowanie sprawy budowy zbiornika, o której mówi się od ponad 100 lat, bo wreszcie są na to pieniądze.
– Nie możemy zaprzepaścić tej szansy z powodu niedogadania się z ludźmi z terenów, gdzie ma powstać zbiornik – mówi starosta. Budowa kosztować ma około 336 mln euro. Rząd zagwarantował 250 mln euro. Dotąd wyłożył 42,6 mln zł. Inwestor, czyli Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach, wykupił za te pieniądze 278 ha gruntów i 70 budynków, z czego 32 w Nieboczowach. Zbiornik będzie miał 2800 ha powierzchni. Połowę zajmie czasza, resztę obwałowania. Obecnie RZGW jest właścicielem 47,3 proc. planowanej powierzchni obwałowań zbiornika i niecałych 10 proc. czaszy.

Komentarze

Dodaj komentarz