20022101
20022101


Niski budynek z pustymi otworami okiennymi i pozbawionym drzwi wejściem wyraźnie odcina się od dziesięciopiętrowych bloków. Mimo wczesnej pory wewnątrz panuje biesiadny gwar, który cichnie na widok mającego zamiar sfotografować to miejsce człowieka. Nietrzeźwą i niebezpieczną kompanię przepędzała stąd kilkakrotnie policja i straż miejska, ale dopiero od czasu, gdy odkryto tam zwłoki dwóch osób. Zmieniającą się w ruinę budowlę odwiedzają też strażacy wzywani do zapobieżenia wybuchowi pożaru.– Tu jest przejście od ulicy Matuszczyka na osiedle, ale nie odważyłabym się tędy po zmroku przechodzić. Zawsze ten sam wrzask, przekleństwa i prowokacyjne zaczepki. Wolę stracić dziesięć minut i iść dookoła. Kiedyś za córką wołali, żeby weszła do nich „na winko”. Gdy przyspieszyła kroku, obrzucili ją wyzwiskami. To jest przeklęte miejsce!Budowla ma lokatorów, którzy respekt czują tylko przed policją, mieszkańcy osiedla są wobec nich bezsilni.Sprawę tej meliny znają w mieście władze gminy i powiatu, policja i straż. Czyniono wiele starań zmierzających do jej likwidacji. Żadne z nich nie przyniosło najmniejszego efektu.– Od kilku lat domagam się zabezpieczenia lub likwidacji tego budynku – mówi radny Jan Grabowiecki. – Ostatnio zostało w tej sprawie zwołane posiedzenie komisji prawa i porządku publicznego rady miejskiej, na które zaprosiliśmy powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. I nic. Może trzeba czekać na następne trupy.Trzy lata temu, w marcu, Urząd Miasta w Wodzisławiu wysłał pismo do powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego w sprawie zabezpieczenia i uporządkowania obiektu. W reakcji na nie adresat wystosował do właścicieli budynku zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego w tej sprawie. Przeprowadzone oględziny potwierdziły stan zagrożenia dla mieszkańców osiedla i dzikich lokatorów tego obiektu. Inspektor budowlany nakazał właścicielom budynku natychmiastowe wykonanie odpowiednich zabezpieczeń, np. zabicie deskami lub zamurowanie otworów okiennych i drzwiowych oraz oznakowanie terenu budowy. Od tego czasu minęły trzy lata i żadne z tych zaleceń nie zostało wykonane.Współwłaścicielami niewykończonego budynku usługowo-handlowego są rozwiedzeni małżonkowie W. Kobieta mieszka w Wodzisławiu, jej były mąż prawdopodobnie w Niemczech. Budynek obciążony jest sięgającą 55 tys. zł hipoteką bankową. W związku z powyższym nie można go sprzedać ani wyburzyć. Gdyby banki zrezygnowały z dochodzenia roszczeń względem niespłaconego przez właścicieli kredytu, wówczas miasto mogłoby doprowadzić do rozwiązania umowy na wieczystą dzierżawę parceli, a w dalszej konsekwencji sprzedać lub wyburzyć i tak już mocno zdewastowany obiekt. Banki jednak, zasłaniając się przepisami, twierdzą, że nie mogą odstąpić od ściągania hipotecznej należności. Współwłaścicielka budynku od dwóch lat nękana jest przez kolegium i sąd, mimo to lekceważy zalecenia inspekcji budowlanej. Za każdym razem wykręca się tymi samymi argumentami – bez zgody byłego męża nie może podejmować żadnej decyzji, jest chora, sama wychowuje dziecko i nie ma pieniędzy na zabezpieczenie obiektu.– Przepisy są takie – mówi powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Piotr Zamarski – że za stan techniczny i wynikające stąd zagrożenia zawsze odpowiada właściciel lub zarządca obiektu. Dlatego nie mogę wynająć firmy budowlanej, która zamurowałaby otwory drzwiowe i okienne, bo popadłbym w konflikt z prawem. To może zrobić wyłącznie właściciel.Nie jest tak do końca, gdyż jeden z artykułów prawa budowlanego stanowi, iż „w razie konieczności niezwłocznego podjęcia działań mających na celu usunięcie niebezpieczeństwa dla ludzi lub mienia właściwy organ (w tym przypadku jest nim PINB – przyp. red.) zapewni, na koszt właściciela lub zarządcy obiektu budowlanego, zastosowanie niezbędnych środków zabezpieczających”. A w tym przypadku nie ulega wątpliwości, że sytuacja konieczności niezwłocznego działania istnieje tu od kilku lat.Czyżby więc rację mieli ci, którzy twierdzą, że do rozwiązania tej zagmatwanej sprawy potrzeba kolejnej ofiary śmiertelnej? Któraś z osób zgromadzonych w pobliżu meliny podpowiada koszmarnie, że może gwałt na dziecku przemówi do wyobraźni osób odpowiedzialnych za ten stan rzeczy. Podobno dzieci też się widuje w towarzystwie gnieżdżących się tu ludzi.Jest w tym wszystkim jeszcze jedna kwestia. Skoro od kilku lat łamie się prawo, a są osoby, które za jego wykonalność odpowiadają, dlaczego nikt dotąd nie powiadomił o tym fakcie prokuratury? Przecież narażanie innych na niebezpieczeństwo jest w świetle polskiego prawa przestępstwem.

Komentarze

Dodaj komentarz