Janusz Fidyk, szef Nadleśnictwa Rybnik, pokazuje rejony najbardziej zagrożone pożarami
Janusz Fidyk, szef Nadleśnictwa Rybnik, pokazuje rejony najbardziej zagrożone pożarami

Ostatnie opady nieco poprawiły sytuację w lasach zagrożonych pożarami. Ale Janusz Fidyk, szef Nadleśnictwa Rybnik, mówi też, że wystarczy kilka słonecznych i wietrznych dni, by ściółka znów była sucha jak przysłowiowy pieprz.
Na początku długiego weekendu pracownicy Nadleśnictwa zastanawiali się nawet, czy nie wprowadzić trzeciego najwyższego stopnia zagrożenia pożarowego. Wiązałoby się to z zakazem wchodzenia do lasów. – Ostatecznie nie podjęliśmy takiej decyzji, bowiem 28 kwietnia spadło trochę deszczu. Zresztą jestem przeciwny zamykaniu lasów przed ludźmi. Uważam, że jeśli to możliwe, powinniśmy jak najczęściej korzystać z uroków przyrody – stwierdza nadleśniczy.
Od początku stycznia rybnickie lasy paliły się już 39 razy! Dla porównania w takim samym okresie zeszłego roku 17-kronie. Skąd wziął się nagły wzrost liczby pożarów? Fidyk tłumaczy, że sprzyja im nader suche podłoże, bo pozbawione minionej zimy śnieżnej pokrywy. Tym razem natura nie mogła liczyć na stopnienie białej czapy, która co roku nawadnia glebę. Nawet tradycyjnie podmokłe tereny są wysuszone. Niemniej szybko ruszyła wegetacja roślin. Niestety prawie zawsze przyczyną pożaru lasu jest podpalenie. Najczęściej strażacy gasili ogień we wschodniej części nadleśnictwa. Pożary wybuchały wieczorami na przykład od rzuconego na ściółkę niedopałka papierosa. Kilka dni temu w lesie niedaleko Ornontowic nieznany sprawca podpalił stertę bardzo suchych gałęzi. Płomienie sięgały kilku metrów. – Sytuacja była bardzo groźna, bo mógł zająć się cały las. Roślinność bardzo szybko zapala się od wysokiej temperatury. Na szczęście o pożarze błyskawicznie zawiadomił pracownik nadleśnictwa, który wypatrzył ogień z wieży obserwacyjnej. Ostatecznie pożar strawił tylko 30 metrów składowanych gałęzi – mówi nadleśniczy.
Niedawno też miały miejsce dwa pożary wysuszonych trzcin w pobliżu śródleśnych żorskich stawów. Pożar objął teren o powierzchni 3 ha w pierwszym przypadku oraz 4 ha w drugim. Straty nie były duże, ale gdyby ogień przedostał się na drzewa, skutki byłyby katastrofalne. W tym roku strażnicy leśni zatrzymali mężczyznę, który znajdował się w rejonie jednego z pożarów. Podejrzanego przekazano policji, ale udowodnienie podpalenia lasu jest bardzo trudne.
Fidyk podkreśla, że w rybnickich lasach zagrożenie pożarowe jest i tak znacznie mniejsze niż w centralnej Polsce. Nasze lasy są bowiem zasobne w wodę. Sprzyjają temu w wielu miejscach gliniaste nieprzepuszczalne gleby i bogate przyrodnicze siedliska. W konsekwencji mamy mnóstwo zielnej roślinności, która pali się słabiej niż drzewa.
O wprowadzeniu konkretnego stopnia zagrożenia pożarowego decyduje wilgotność ściółki, którą sprawdza się w terenie, a wyniki porównuje z danymi w specjalnych tabelach.

Komentarze

Dodaj komentarz