Rejestrowanie pacjentów do lekarza w żorskiej przychodni Eskulap
Rejestrowanie pacjentów do lekarza w żorskiej przychodni Eskulap

Za pięć lat Polacy mogą być całkowicie pozbawieni dostępu do lekarzy specjalistów. Nie jest to jakiś ponury żart, ale fakty – przekonuje Róża Cichy-Jania, lekarka, szefowa Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Eskulap” w Żorach.
Przyczyną jest nie tylko exodus lekarzy za granicę, ale również kuriozalny system zdobywania przez nich specjalizacji zawodowych. – Po pierwsze strasznie trudno dostać się na specjalizację [np. w przypadku pediatrii kilkudziesięciu kandydatów na jedno miejsce – red.]. Kiedy już ktoś złapie Pana Boga za nogi, musi zgłębiać wiedzę w danym kierunku przez cztery do sześciu lat. Moim zdaniem stanowczo za długo. W ciągu roku okulistykę, ortopedię czy neurologię kończy więc zaledwie kilka osób w województwie. Właściwie mogę śmiało powiedzieć, iż przez ostatnie siedem lat prawie że nie wypuszczano w świat lekarzy specjalistów. Skutki tego będą katastrofalne, bo czasu nie da się zawrócić – przestrzega Cichy-Jania.

Mordercza droga do specjalizacji
Nieco lepiej dzieje się w tym roku. Na 120 adeptów chirurgii zdających egzamin końcowy 20 pochodziło z województwa śląskiego. Jeden świeżo upieczony chirurg powiedział nam, że zabiegał o przyjęcie na specjalizację trzy lata. Potem uczył się zawodu dalsze cztery lata. Zanim więc zdobył upragnioną specjalizację, minęło w sumie kilkanaście lat, bo do wspomnianych trzech należy dodać jeszcze sześć lat studiów.
Na domiar złego lekarze masowo uciekają z Polski. Główną przyczyną emigracji są bardzo małe pensje w służbie zdrowia. Mimo niedawnych 30-procentowych podwyżek nasi medycy wciąż otrzymują nieporównywalnie niższe wynagrodzenie niż ich koledzy po fachu w Europie Zachodniej.

Lepsza pensja na Białorusi
– Co ciekawe, również w sąsiadujących z Polską krajach lekarze zarabiają więcej. Pensje czeskich i słowackich kolegów są dwukrotnie wyższe. Nawet na Białorusi tamtejsi lekarze mają o 20 proc. większe pobory. Nie jest to przypadek. O ile bowiem Polska przeznacza na służbę zdrowia zaledwie 5 proc. dochodu narodowego, to już Czesi i Słowacy 14-15 proc. PKB. Przy tak słabym finansowaniu nie stać nas na obecny model ochrony zdrowia. Tymczasem nie chce o tym powiedzieć otwarcie żaden rząd, bo takie słowa nie przysporzyłyby mu popularności u wyborców. Sytuację może poprawić jedynie zwiększenie składki i stworzenie konkurencyjnych ubezpieczalni, które wyeliminują obecny monopol Narodowego Funduszu Zdrowia – mówi Krzysztof Pośpiech, przewodniczący organizacji terenowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w żorskim szpitalu.
Nasz rozmówca jest chirurgiem z drugim stopniem specjalizacji. Za godzinę pracy w szpitalu otrzymuje 10 zł, czyli zarabia miesięcznie 1,7 tys. zł netto. Przyznajmy, że nie jest to kwota godna lekarza specjalisty. – Dlatego ledwie jeden-dwóch studentów Śląskiej Akademii Medycznej chce pracować po skończeniu uczelni w naszym kraju. Co najmniej ośmiu z dziesięciu wyjedzie na Zachód, gdzie będą zarabiali w swoim wyuczonym zawodzie normalne pieniądze. Na emigracji lekarzy tracą tylko polscy pacjenci – stwierdza szef związku.

Wyjechało już prawie tysiąc
Exodus medyków niepokoi Macieja Hamankiewicza, przewodniczącego Okręgowej Izby Lekarskiej w Katowicach. – W ostatnich latach zaświadczenia potrzebne do wyjazdu za granicę odebrało już 945 lekarzy, w tym wielu specjalistów. Spośród anestezjologów 19 proc., ponad 13 proc. chirurgów, 16 proc. ortopedów, co dziesiąty psychiatra i prawie 9 proc. radiologów. Wyjazdy zaczęły się w momencie przyjęcia Polski do Unii Europejskiej. Powyższe dane przekazujemy osobom odpowiedzialnym za cały system ochrony zdrowia. Jednocześnie podejmujemy działania na rzecz lepszego wynagradzania lekarzy i dostępu do specjalizacji – informuje szef izby.
Hamankiewicz mówi to samo, co inne osoby znające temat: wszystko rozbija się o brak pieniędzy. – Wiadomo, że polscy lekarze zarabiają marnie, są skazani na ciągłą walkę o godną zapłatę i nie mogą doczekać się konkretnych zmian systemowych. W takiej sytuacji wydaje się uzasadnione, że szukają lepszych warunków za granicą. Chcielibyśmy, aby lekarz w Polsce bez specjalizacji zarabiał dwukrotność przeciętnego wynagrodzenia ogłaszanego przez Główny Urząd Statystyczny, a lekarz ze specjalizacją otrzymywał pensję w wysokości trzykrotnych średnich zarobków w kraju. Być może to powstrzymałoby emigrację – podkreśla przewodniczący OIL.

Rezydent za 1,2 tys. zł netto
Ostatnio coraz mniej medyków chce specjalizować się w Polsce. Dlatego izby lekarskie zabiegają o zwiększenie liczby rezydentur, czyli etatów finansowanych w konkretnych placówkach przez Ministerstwo Zdrowia na czas robienia specjalizacji. Niestety ich słabą stroną jest żenująco niskie wynagrodzenie. Lekarz rezydent otrzymuje miesięcznie 1,2 tys. zł netto.
– Jeśli nie nastąpią zmiany systemowe, za parę lat w naszym województwie nie będzie miał kto leczyć chorych. Wyjadą zarówno młodzi lekarze zaraz po ukończeniu studiów medycznych, jak i najlepsi specjaliści w sile wieku. Śląskie szpitale zostaną pozbawione np. anestezjologów. Co więcej, nie zastąpią ich lekarze z innych krajów. Obecnie mamy zarejestrowanych tylko 59 medyków cudzoziemców, co w porównaniu do prawie tysiąca polskich lekarzy, którzy wybrali pracę za granicą, stanowi małą pociechę – zaznacza Hamankiewicz.

Zostaną tylko emeryci
Śląscy lekarze nie tylko emigrują do bogatych krajów Unii Europejskiej, ale także do innych województw. Poziom finansowania bowiem świadczeń zdrowotnych w naszym regionie jest niższy niż w pozostałych województwach. Z problemem tym spotkała się m.in. doktor Cichy-Jania, która w Eskulapie teraz zatrudnia tylko lekarzy emerytów lub medyków, którzy w najbliższym czasie przejdą na zasłużony wypoczynek.
– Zatrudniamy coraz mniej lekarzy. W ostatnich latach dwoje zmarło. Kolejny, najbardziej zapracowany w przychodni medyk, wyjechał. Od 2000 roku zgłosił się do nas tylko jeden lekarz po stażu. Poza tym z Narodowego Funduszu Zdrowia otrzymujemy na leczenie pacjentów mniej pieniędzy niż kilka lat temu z ówczesnej Śląskiej Kasy Chorych. Wiem, że spośród żorskich lekarzy do Anglii i Szwecji wybierają się chirurdzy i ortopeda. Już teraz brakuje kardiologów, endokrynologów i specjalistów chorób naczyń. W lepszej sytuacji są Rybnik i Jastrzębie Zdrój, bo na ich terenie działają wieloprofilowe szpitale wojewódzkie – wyjawia szefowa Eskulapu.
Jacek Kopocz, rzecznik prasowy Narodowego Funduszu Zdrowia w Katowicach, nie podziela tych niepokojów. – Z naszego punktu widzenia, na dziś, wszystkie kontrakty są zabezpieczone specjalistami. Mówiąc inaczej, zakłady opieki zdrowotnej, z którymi podpisaliśmy umowy, mają odpowiednią liczbę lekarzy do wykonania planowanych zadań. Z dokumentacji nie wynika brak medyków. Takie są suche fakty – informuje pan rzecznik.

1

Komentarze

  • Kuba 29 maja 2007 12:46Ale o co Wam chodzi - namawialiście ludzi do głosowania za Unią!! to są konsekwencje . Tyle że przedtem nie uregulowaliście spraw zwrotu kosztów za studia które budżet wypłacił na kształcenie tych ludzi -- to wasza głupota. Polak mądry po szkodzie ? a może nadal głupi!! ostatecznie kolejne rozbiory za długi i pożyczki , które pobraliście na kształcicie ludzi którzy i tak wyjeżdżają do tych co te pożyczki wam dali.Nie pierwszy raz.

Dodaj komentarz